Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skład na Grecję

Treść

Piłkarska reprezentacja Polski rozgromiła Andorę 4:0 w swoim ostatnim sprawdzianie przed mistrzostwami Europy. Choć nie sposób stwierdzić, że Biało-Czerwoni na tle ostatniego zespołu w rankingu FIFA zaprezentowali się porywająco, to wygrali pewnie i uniknęli kontuzji, a to było przecież najważniejsze. Do tego ustanowili rekord, bo nie stracili bramki w piątym, kolejnym spotkaniu.

Franciszek Smuda chciał, by tuż przed Euro jego podopieczni zmierzyli się z jakimś słabeuszem, strzelili mu sporo goli, podbudowując w ten sposób swoje morale. Andora zdawała się idealnym rywalem, co zresztą na boisku się potwierdziło. Biało-Czerwoni przewyższali ją w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła, nie wysilając się zbytnio, dominując od pierwszej do ostatniej minuty. Ci, którzy spodziewali się jakichś fajerwerków i strzeleckiego festiwalu, mogli jednak poczuć się nieco rozczarowani. Nasi nie wygrali w dwucyfrowych rozmiarach, tyle że nie o to w sobotę na stadionie Legii chodziło. Najważniejsze było poczuć rytm gry pod presją publiczności, poćwiczyć pewne taktyczne warianty i uniknąć kontuzji. Bramki padły cztery. Najpierw w 13. minucie niezwykle aktywny Maciej Rybus dośrodkował w pole karne, tam do piłki dopadł Ludovic Obraniak i potężnym strzałem pokonał Antoniego Gomesa. Na kolejnego gola przyszło czekać aż do 37. minuty, lecz było warto. Piłkę w "szesnastkę" wrzucił Łukasz Piszczek, tam przejął ją na klatkę piersiową Robert Lewandowski i po chwili fantastycznym strzałem z półobrotu pod poprzeczkę zdobył jednego z najpiękniejszych goli w reprezentacji. 120 sekund później było już 3:0, gdy Jakub Błaszczykowski wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na nim samym. Wynik w 77. minucie, także z jedenastki, ustalił Marcin Wasilewski (faulowany był Artur Sobiech). "Wasyl" też miał wielką ochotę podejść do piłki w 39. minucie, ale wtedy przejął ją Błaszczykowski. Zrodziło to dyskusje, kto tak naprawdę jest pierwszym egzekutorem rzutów karnych w naszej narodowej drużynie. - Nie ma ustalonej hierarchii. Trener napastników Tomasz Frankowski nie powiadomił zawodników, kto ma je wykonywać. Ale też obyło się bez kłótni, każdy strzelił po razie - przyznał z uśmiechem Smuda.
Jako że w drugim kolejnym meczu selekcjoner postawił na ten sam skład, wydaje się, że w takim zestawieniu Polacy rozpoczną w piątek mecz z Grecją, inaugurujący mistrzostwa. - Być może, ale mam prawo go zmienić. Poczekajmy jeszcze kilka dni, przed nami treningi, wszystko może się zdarzyć. Zawodnicy nie kopią się po nogach, ale jest między nimi rywalizacja i ostra konkurencja - podkreślił "Franz". O ile dziesięć nazwisk nie budziło wątpliwości, o tyle długo nie było pewne, na kogo Smuda postawi na lewej stronie obrony. Po ostatnich meczach wydaje się, że na swojego faworyta Sebastiana Boenischa. Inna sprawa, że ten po raz kolejny nie zachwycił i można mieć obawy, czy znajduje się w formie na mistrzostwa. Po sobotnim starciu niewiele dobrego można również powiedzieć o bezbarwnych Rafale Murawskim i Eugenie Polanskim (czy naprawdę nie można było w kraju znaleźć lepszego defensywnego pomocnika?). Bardzo dobrze wypadły za to skrzydła i na Euro gra Polaków w dużej mierze będzie się opierać na błyskotliwych Jakubie Błaszczykowskim i Macieju Rybusie. Przeciw Andorze błysnął szczególnie ten drugi, dynamiczny, podejmujący ryzyko, wygrywający pojedynki. Ciekawe, jak wypadnie w piątek, gdy rywale zaprezentują o kilka klas wyższe umiejętności. Na swoim poziomie zagrał Lewandowski i to nie tylko dlatego, że zdobył wspaniałą bramkę. Polacy w piątym, kolejnym meczu nie stracili gola, a taką passą jeszcze nie mogli się nigdy pochwalić. - Tyle że ten rekord nie będzie miał znaczenia, jeśli nie zachowamy czystego konta w meczu przeciw Grecji - zauważył Wojciech Szczęsny, w sobotę bezrobotny. Rywale nie oddali bowiem ani jednego celnego strzału...

Piotr Skrobisz

Polska - Andora 4:0 (3:0)
Bramki: Ludovic Obraniak (13.), Robert Lewandowski (37.), Jakub Błaszczykowski (39. - karny), Marcin Wasilewski (77. - karny). Sędziował Sebastian Delferiere z Belgii. Widzów 27 tysięcy. Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek (46. Grzegorz Wojtkowiak), Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Sebastian Boenisch - Jakub Błaszczykowski, Rafał Murawski (58. Dariusz Dudka), Eugen Polanski (79. Kamil Grosicki), Ludovic Obraniak (58. Adrian Mierzejewski), Maciej Rybus (46. Rafał Wolski) - Robert Lewandowski (58. Artur Sobiech).

Nasz Dziennik Poniedziałek, 4 czerwca 2012, Nr 129 (4364)

Autor: au