Skanery fałszywie alarmują
Treść
W ubiegłym roku na lotnisku w Hamburgu został zainstalowany pierwszy w Niemczech skaner ciała, czyli urządzenie, które "rozbiera" na ekranie prześwietlanego człowieka. Celem jest wykrycie, czy pasażer nie ma przy sobie lub nawet w swoim organizmie niebezpiecznych bądź niedozwolonych przedmiotów. Jednak po kontroli tych urządzeń okazało się, że skanery funkcjonują wadliwie.
Międzynarodowy port lotniczy Hamburg-Fuhlsbuettel jako pierwszy został zaopatrzony w skaner do ciała. Urządzenie od samego początku wzbudzało dużo kontrowersji. Liczne protesty spowodowały, że z obowiązku instalowania na lotniskach wszystkich krajów Unii Europejskiej takich skanerów wycofała się Komisja Europejska.
Obrońcy praw człowieka oraz pełnomocnicy ochrony danych osobowych zgłaszali wątpliwości, czy takie maszyny powinny być instalowane w miejscach publicznych. Także Komisja Radiologiczna przy rządzie federalnym Niemiec stwierdziła, że dla osób, które często podróżują, napromieniowanie na lotniskach może mieć negatywne konsekwencje zdrowotne.
W pierwszym roku działania skanerów, gdy testowano je w Hamburgu, pasażerowie mogli sami wybierać, czy chcą się poddać takiemu prześwietleniu, czy też nie. Zgodziło się na to około 800 tys. pasażerów.
Eksperci, którzy oceniali pracę skanera, wydali opinię negatywną. Jak stwierdzili, aż w ponad 35 proc. przypadków skaner piszczał, mimo że pasażer nie miał na sobie nic podejrzanego. Kontrolę należało w takich wypadkach powtarzać, co w konsekwencji znacznie wydłużyło czas sprawdzania.
Opinia jest jednoznaczna - skaner do ciała ze względu na fałszywe alarmy nie jest przyrządem, który poprawia bezpieczeństwo. Podobnego zdania jest także związek zawodowy policji granicznej, który stwierdza, że skaner nie zdał egzaminu i nie należy go wprowadzać na innych lotniskach. Decyzja rządu w tej sprawie nie jest jeszcze znana.
WM
Nasz Dziennik 2011-08-03
Autor: jc