Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skamląca opozycja przegrała

Treść

Z posłem Markiem Suskim, obserwatorem z ramienia Rady Europy i OBWE wyborów prezydenckich w Gruzji, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Jak Pan ocenia wczorajsze wybory prezydenckie w Gruzji?
- Wybory w Gruzji przebiegały spokojnie, a tworzenie przez opozycję klimatu sfałszowania było mocno przesadzonym zabiegiem z ich strony. Tutaj w rzeczywistości panuje spokój, ludzie nie są wcale zastraszeni - niektórzy nawet śmiali się z tej atmosfery, którą próbuje kreować opozycja. Wyniki wszystkich referendów wydają się pomyślne dla prezydenta i choć nie znamy jeszcze oficjalnych rezultatów, to 58 proc. poparcia jest bardzo prawdopodobne. Nawet w samym Tbilisi, gdzie Saakaszwili ma najgorsze notowania, w większości komisji wygrał albo remisował, rzadziej odnotowywał niewielką porażkę. I choć ludzie zdają sobie sprawę, iż prezydent popełniał błędy, to zaznaczają, że przecież każdy je popełnia, a przy tym dodają, iż dzięki temu prezydentowi mają teraz w domach światło, gaz i wodę. A jeszcze kilka lat temu nie było niczego, wieczorem bano się wychodzić na ulice, gdyż grasowały bandy z karabinami. I z punktu widzenia przeciętnego Gruzina sytuacja poprawiła się na tyle, że warto dać kolejną szansę Saakaszwilemu. Do tej pory wybierali rewolucjonistów, tym razem pojawiła się szansa wybrania kogoś z konkretnym programem. Jedyny taki realny program przedstawił obecny prezydent i myślę że dlatego wygrał.

Czy twierdzenie opozycji, iż wybory były całkowicie sfałszowane, jest formą ratowania swej twarzy, jako że nie umiała się ona zorganizować na tyle dobrze, by pokonać Saakaszwilego?
- Bardzo wielu Gruzinów śmiało się, że skamlący kandydaci na prezydentów sami przyznają się do tego, iż nie potrafią prowadzić kampanii wyborczej. Zrozpaczeni chwytali się wszystkiego, co możliwe, nieraz formułując absurdalne zarzuty pod adresem Saakaszwilego. Opozycja jest wewnętrznie skłócona, a wyniki niektórych jej kandydatów należy określić jako żenujące. Jedyny kandydat mający szanse odnieść sukces - Gaczecziładze, wyjechał przed samymi wyborami do Londynu, co nie spodobało się sporej liczbie Gruzinów. Przy tym mówienie o fałszowaniu wyników na poziomie komisji wyborczych mija się z prawdą, gdyż nie było po prostu możliwości, by tego dokonać. Każdy z kandydatów miał swoich obserwatorów w komisjach, było także wielu obserwatorów zagranicznych, skrupulatnie sprawdzano wszystkie dowody tożsamości i wydawane dokumenty i formularze. Przy tym, jako że w komisjach zasiadali także przedstawiciele opozycji, więc każdy każdemu patrzył na ręce, toteż nie dochodziło do jakichkolwiek prób naginania przepisów, nie mówiąc już o fałszerstwie.

A jak przedstawiają się wyniki referendum na temat przystąpienia Gruzji do NATO? Jaki mogą mieć one wpływ na najbliższą przyszłość w polityce zagranicznej Gruzji? Czy będzie to otwarcie się na Zachód?
- Poparcie dla starań o przyjęcie Gruzji do NATO było podobnie wysokie jak dla prezydenta, jeśli nie wyższe. Tutaj ludzie są prozachodni i są gotowi poświęcić wiele, byle tylko nie wpaść znów w orbitę wpływów Rosji. Ich kraj pozostawał bardzo długo pod zaborami i były to zabory wyjątkowo ciężkie. Więc zdecydowanie Gruzja będzie się otwierała na kraje Europy Zachodniej. Ponadto sami Gruzini, odwołując się do swoich korzeni, mówią o tym, że czują się jak najbardziej Europejczykami, a nie Azjatami.

Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik" 2008-01-07

Autor: wa