Skąd ta wrogość do Papieża?
Treść
Najważniejszym powodem krytyki Benedykta XVI nie jest - jak twierdzą niektórzy - jego rzekome "odchodzenie od dziedzictwa Jana Pawła II", lecz bezkompromisowa wierność Ewangelii. Gdyby pontyfikat Papieża z Niemiec rzeczywiście "odchodził" od pontyfikatu Papieża z Polski, czego z pewnością życzyliby sobie jego współcześni adwersarze, raczej nie widzieliby powodów do jego krytyki. Towarzyszące jej przeciwstawianie Benedykta XVI i Jana Pawła II to jedna ze strategii ukazania rzekomo głębokich podziałów w łonie Kościoła katolickiego, które skądinąd są marzeniem jego wrogów. Nie jest więc dziełem przypadku fakt, że w obronie "dziedzictwa Jana Pawła II" występują dziś najczęściej ci sami ludzie, którzy niegdyś nie szczędzili mu takich samym krytyk, jakimi zarzucają obecnie jego następcę...
Warto przypomnieć, że pierwszą próbę postawienia obu Papieży po przeciwnych stronach podjęto już w 2005 roku, po rozmowie między Benedyktem XVI a szwajcarskim teologiem Hansem Küngiem. Niektóre media usiłowały wówczas fałszywie dowodzić, jakoby Papież z Niemiec przyjął inną postawę wobec tych, którzy krytykowali Jana Pawła II m.in. za stanowcze opowiadanie się za celibatem księży, sprzeciw wobec kapłaństwa kobiet i stosowania środków antykoncepcyjnych. O rzekomej "zmianie kursu" w stosunku do Jana Pawła II mówiono również po otwarciu przez Benedykta XVI drzwi Kościoła katolickiego dla duchownych i świeckich odchodzących z Kościoła anglikańskiego. Prawdziwy lament o "odejściu" od linii Papieża z Polski rozległ się po tym, jak Benedykt XVI zdjął ekskomunikę z biskupów należących do Bractwa św. Piusa X, czyli tzw. lefebrystów, na których - jak fałszywie ogłaszano - miał nałożyć ją Jan Paweł II. Co więcej, gdy upubliczniono wypowiedź jednego z biskupów Bractwa, który wysunął nieprawdziwe tezy na temat zagłady Żydów podczas II wojny światowej, nie tylko media skorzystały z okazji napiętnowania Benedykta XVI, który gestem tym miał dowieść swego rzekomego dążenia do pogorszenia relacji z Żydami wbrew temu, co czynił Papież z Polski.
Po papieskich wypowiedziach na temat dystrybucji prezerwatyw w Afryce zaczęto nawet krzyczeć, że Benedykt XVI wystąpił przeciw nauce, do której z takim respektem podchodził Jan Paweł II...
Chyba nie bez przesady można stwierdzić, że w ostatnim czasie raz po raz w światowych środkach przekazu dostrzegamy przejawy antypapieskiej histerii, przy okazji której próbuje się dowieść, iż pontyfikat Benedykta XVI grozi rzekomo "zniszczeniem dorobku Jana Pawła II". "Wobec Benedykta XVI istnieje prawdziwa konformistyczna krytyka. Ledwo coś powie, mówi się, że się myli, i w każdej rzeczy, którą mówi, szuka się czegoś błędnego" - stwierdził nie tak dawno Andrea Riccardi w wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera". "I jest jeszcze to ciągłe porównywanie do Jana Pawła II. A przecież Ratzinger nie mówi innych rzeczy niż Wojtyła" - podkreślił założyciel rzymskiej Wspólnoty św. Idziego.
Świadectwo Jana Pawła II
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż także Jan Paweł II od początku swego pontyfikatu był bardzo ostro krytykowany. Można powiedzieć, że niemal za każdym razem, gdy Papież z Polski otworzył swe usta, by potwierdzić wobec świata nauczanie Kościoła katolickiego, rozlegały się głosy mu przeciwne. Ów swoisty lament wynikał z jednej strony z treści papieskiej wypowiedzi, z drugiej - i to był powód najważniejszy - ze świadomości, iż od pierwszej chwili dał się poznać jako człowiek, wobec którego bezcelowe będą wszelkie próby wywierania jakiejkolwiek presji, by choć odrobinę to nauczanie zmienił. Mówiąc inaczej: z bezkompromisowej wierności Jana Pawła II wobec Ewangelii, przed którą - jak nietrudno zauważyć - prawdziwy strach czują wszelkiej maści "reformatorzy" świata, skądinąd marzący o dostosowaniu jej zasad do własnych potrzeb.
W przesłaniu do Kolegium Kardynalskiego, wygłoszonym 20 kwietnia 2005 roku, Benedykt XVI powiedział: "Przed moimi oczami stoi nade wszystko świadectwo Papieża Jana Pawła II. Pozostawia on po sobie Kościół mający więcej odwagi, cieszący się większą wolnością, odmłodzony. Kościół, który zgodnie z jego nauczaniem i przykładem spokojnie patrzy na przeszłość i nie obawia się przyszłości.
Odnoszę wrażenie, że pierwsze zdanie powyższego cytatu zawiera część odpowiedzi na pytanie o powód rozpętania kampanii krytyk wobec Benedykta XVI. Ich przyczyną jest fakt, że Papież z Niemiec wciąż pełni swą posługę wpatrzony w świadectwo Jana Pawła II. Kłopotem dla wielu krytyków jest sama obecność Benedykta XVI, który dla rzesz ludzi jawi się jako wierny spadkobierca dziedzictwa Papieża z Polski.
Problem współczesnych cenzorów Benedykta XVI polega między innymi na tym, iż nie są w stanie zaakceptować jego wierności pontyfikatowi swego "umiłowanego poprzednika". Głosy sprzeciwu pojawiają zatem nie dlatego, jakoby Papież z Niemiec faktycznie oddalał się od "linii" Papieża z Polski, lecz przede wszystkim dlatego, że Benedykt XVI nie jest takim, jakim chcieliby go widzieć jego przeciwnicy. Już sam fakt, że "w prasie, w radiu, w telewizji czyni się na jego temat uwagi, że gubi się, oddala od swego czasu, że nie słucha współczesnych, którzy, zresztą, wcale nie potrzebują jego rad, aby prowadzić swoje sprawy" - mówi bardzo wiele. Otóż dokładnie tak samo było w przypadku Jana Pawła II, o czym pisał André Frossard, posługując się skądinąd powyższym cytatem.
Głęboka świadomość zadania
Powód krytyki Benedykta XVI jest dokładnie taki sam, jaki był w przypadku krytyki Jana Pawła II. Jest nim zdecydowany głos wobec najistotniejszych egzystencjalnych problemów człowieka i kwestii dotyczących jego zbawienia oraz jednoznaczny sprzeciw wobec współczesnych tendencji filozoficznych, które pytanie o prawdę uznają za nieuprawnione i pozbawione sensu.
Krytykując rzekomo życzliwy ludziom relatywizm moralny, utrzymujący, iż nie istnieje żaden obiektywny system wartości; krytykując współczesne demokracje, w których przypadkowa większość społeczeństwa podniesiona zostaje do rangi absolutu, gdy decyduje o prawie do życia i śmierci człowieka, Benedykt XVI, podobnie jak niegdyś Jan Paweł II, oskarżany jest o fundamentalizm. To samo jest, gdy Papież potępia uchwalanie ustaw zezwalających na aborcję czy eutanazję. Jednak jak niegdyś oświadczył ks. kard. Joseph Ratzinger, "obowiązkiem, a nie objawem fundamentalizmu, jest obrona człowieka przed dyktaturą wyniesionego do roli absolutu czynnika przypadkowego i chęć zwrócenia mu jego godności, polegającej właśnie na tym, że żadna ludzka instancja nie może nad nim całkowicie panować, ponieważ jest on otwarty na samą prawdę". Wypełnianie tego obowiązku to jedna z najbardziej widocznych cech wspólnych pontyfikatów obu Papieży.
Sebastian Karczewski
"Nasz Dziennik" 2009-04-11
Autor: wa