Skąd lęk przed świętym życiem
Treść
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. (Mt 11, 25)
Są sprawy, które rozumieją tylko ludzie prości. Prości, czyli ufni, otwarci na drugiego człowieka, radośni, choć patrząc powierzchownie - powinni narzekać na swój trudny po ludzku los. Gdzie są ci ludzie? Po latach okazuje się, że żyli pośród nas, a Kościół wynosi ich do rangi świętych. Dziś często się słyszy, że świętość to nie rzecz dla współczesnego człowieka, a nawet jeśli ktoś nie mówi tego wprost, i tak można odnieść wrażenie, że nie wierzy, iż każdy z nas, także on sam, dąży w życiu nie do czego innego, jak do świętości.
Dlaczego tak boimy się słowa "świętość" i rezerwujemy je tylko dla innych, nie dla nas? Niestety, współczesny człowiek został wpędzony w kompleksy; uważa, że nic od niego nie zależy, nawet osobiste sprawy, wybory dotyczące egzystencji, której kształt określają media i inni, nie on sam. Choć bardzo chce, nie może działać i myśleć inaczej niż większość, gdyż ciągle słyszy, że na tym polega demokracja. Sondaże załatwiają sprawy sumienia, zwalniając obywatela z inicjatywy poszukiwania prawdy, fundują mu luksus dobrego myślenia o sobie. Skoro większość tak myśli, to po co się wychylać.
Ten tydzień obfitował we wspomnienia o ludziach, którzy nie ulegli dyktatowi większości. Otwierająca październik św. Tereska od Dzieciątka Jezus, kiedy musiała iść pod prąd, powiedziała wprost: "Ja i Jezus to większość". Zachwycająca postać, osoba, która jest patronką misjonarzy, chociaż fizycznie nigdy na misjach nie była. Ucieleśnia prawdę, że u Boga nie ma nic niemożliwego. Pragnęła, mimo sprzeciwu mądrzejszych od niej, wstąpić do zakonu klauzurowego - i dopięła swego. Jako kilkunastoletnia dziewczyna wybrała się nawet do Ojca Świętego, aby uczynił dla niej wyjątek. Jej determinacja i konsekwencja, nieoglądanie się na zdanie większości, działanie zgodne z własnym, nie cudzym, sumieniem, zaowocowały dla całego świata - dziś św. Tereska jest doktorem Kościoła katolickiego. Mówimy o niej zdrobniale, chociaż to wielka postać, ale mówimy tak dlatego, że kochamy jej prostotę i dziecięctwo.
W październiku czcimy także innego szaleńca Bożego - św. Franciszka z Asyżu, biedaczynę, miłośnika Stwórcy i stworzenia. "Miłość nie jest kochana" - gdy odkrył ten fakt, zapłakał, ale nie poddał się melancholii. Zmienił w swoim życiu wszystko, jak najwięcej pragnął kochać - wszystkich i wszystko. Zostawił wygodne, dostatnie życie i poszedł służyć, bez liczenia na zysk, bez planów, że ktokolwiek za nim pójdzie. Oszołomił tą postawą zarówno biednych, jak i możnych, prostych i hierarchów. On także wsłuchał się w głos, który żądał od niego radykalizmu.
Co za miesiąc ten październik, w którym pamiętamy też szczególnie o naszej polskiej świętej - Faustynie Kowalskiej, sekretarce Bożego Miłosierdzia. Jeśli można mówić o szczycie zaufania stworzenia do Stwórcy, to w osobie św. Faustyny mamy tego najpełniejszy przykład. Absolutna ufność wbrew wszelkim przeciwnościom fizycznym, psychicznym i duchowym. "Jezu, ufam Tobie" jest dzisiaj dzięki niej i Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, który zakończył na ziemi posłanie św. Faustyny, modlitwą najbardziej potrzebną i przyjmowaną przez współczesny świat. Dzisiaj trudno ufać, trudno przeciwstawić się opinii większości, nie ulec opinii mądrych i roztropnych, być prostaczkiem. Nie sądzę jednak, aby kiedykolwiek w przeszłości było inaczej, a jednak przykład tych ludzi jest dowodem na to, że to oni, a nie "większość", uratowali dla nas obraz świata, w którym bezwzględne prawa uzurpatorów są tylko przemijającym epizodem. To, co istotne, jest niewidoczne dla oczu w telewizorze i niesłyszalne dla uszu na falach eteru, istnieje natomiast we wnętrzu człowieka słuchającego sercem i ufnego.
Hanna Wujkowska
"Nasz Dziennik" 2007-10-08
Informacja z serwisu www.jp2w.pl
Autor: wa