Siostra Izabela Machowska (1902-1983), nazaretanka
Treść
Siostra Izabela - Jadwiga Machowska, urodziła się 6 marca 1902 roku w Kaliszu w rodzinie Mikołaja i Marii z domu Klimkiewicz. Uczyła się w gimnazjum prowadzonym przez Siostry Nazaretanki w Częstochowie. Po uzyskaniu dyplomu nauczycielskiego w 1922 roku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu.
Początkową formację zakonną w nowicjacie odbyła w Albano pod Rzymem, po złożeniu I profesji zakonnej powróciła do Polski. Została skierowana do pracy nauczycielskiej w Gimnazjum Sióstr Nazaretanek w Warszawie, gdzie przez kilka lat uczyła i opiekowała się uczennicami jako wychowawczyni. W 1930 roku przebywała we Włoszech - w Domu Generalnym w Rzymie przygotowywała się do złożenia ślubów wieczystych. Po profesji, na której obrała tajemnicę "od Najświętszego Oblicza", powróciła do Polski i została kierowniczką internatu przy Zakładzie Naukowo-Wychowawczym Sióstr Nazaretanek w Kaliszu. W latach 1931-1935 kierowała szkołą powszechną w Warszawie, a od 1935 roku przez 10 lat prowadziła w stolicy internat dla dziewcząt uczących się w Gimnazjum i Liceum Sióstr Nazaretanek. W okresie wojny opiekowała się dziewczętami, które kontynuowały naukę na tajnych kompletach zorganizowanych przez siostry. W lipcu 1944 roku urządziła dla nich kolonie letnie w Otwocku. Na prośbę m. Bożeny Staczyńskiej, przełożonej prowincjalnej Prowincji Krakowskiej Sióstr Nazaretanek, po zakończeniu działań wojennych, w kwietniu 1945 roku s. Izabela udała się do Kielc, by tam objąć obowiązki przełożonej domu zakonnego. Głównym dziełem prowadzonym w tym budynku była średnia szkoła katolicka dla dziewcząt oraz szkoła podstawowa, która bezpośrednio po wojnie miała charakter koedukacyjny. Placówkom tym patronowała Królowa Jadwiga. Siostra Izabela Machowska zastąpiła na stanowisku przełożonej s. Beatrix - Jadwigę Kirkor, która już na początku lutego 1945 roku reaktywowała szkołę. Po przybyciu do Kielc s. Izabela zajęła się remontem budynku, w dużej mierze zniszczonego przez okupantów, i szybko przystosowała obiekt do potrzeb placówki oświatowej, a także na użytek blisko 40-osobowej wspólnoty zakonnej.
W czerwcu 1951 roku władze zgromadzenia skierowały s. Izabelę na stanowisko przełożonej do domu nazaretanek w Wadowicach, a na jej miejsce w Kielcach wyznaczyły s. Benignę - Zofię Westwalewicz. Lata pracy w Kielcach zaważyły na dalszych losach s. Izabeli Machowskiej.
Walka z Kościołem
Na przełomie lat 40. i 50. krystalizowała się polityka wyznaniowa państwa, a właściwie - planowe prześladowanie Kościoła. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego rozpoczęło przygotowania kierunkowych planów pracy. W październiku 1947 roku płk Julia Brystygierowa nakreśliła główne cele działania aparatu bezpieczeństwa wobec duchowieństwa w referacie "Ofensywa kleru i nasze zadania". Szczególne znaczenie miał w tym zakresie kongres zjednoczeniowy PZPR obradujący w grudniu 1948 roku. Jednym z istotnych zagadnień poruszanych na forum zjazdowym była potrzeba całkowitego podporządkowania Kościoła władzy państwowej. Przedstawiciel polskich władz komunistycznych, minister administracji publicznej Władysław Wolski, podczas rozmowy z biskupem Zygmuntem Choromańskim 14 marca 1949 roku zasygnalizował, że "często zdarzają się wypadki, kiedy księża patronują, a nawet wręcz współdziałają z różnymi przestępczymi i antypaństwowymi grupami, które są agenturą anglo-amerykańskiego imperializmu. Fakty te nie spotkały się ani z potępieniem, ani z należytym odporem ze strony hierarchii kościelnej". W tym oświadczeniu po raz pierwszy pojawiły się pogróżki wobec dwóch ordynariuszy: biskupa Czesława Kaczmarka z Kielc i biskupa Stanisława Adamskiego z Katowic.
Aresztowanie księdza biskupa Kaczmarka nastąpiło 20 stycznia 1951 roku. Jednym z bezpośrednich powodów takiej reakcji władz komunistycznych był sprzeciw biskupa wobec żądania, by potępił księży z Wolbromia, oskarżanych o współpracę z podziemiem antykomunistycznym. W krótkim czasie w więzieniach znalazła się znaczna grupa współpracowników ordynariusza kieleckiego, 20 księży i osoby świeckie. Kompletowanie świadków oskarżenia biskupa Kaczmarka objęło także kręgi zakonne. W grupie aresztowanych znalazły się sercanki, służebniczki i nazaretanki. Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu zostało dotknięte aresztowaniem trzech członkiń - kolejnych przełożonych domu zakonnego w Kielcach.
Uwięzienie i śledztwo
Siostra Izabela Machowska została aresztowana 17 stycznia 1952 roku w Wadowicach, gdzie od 7 miesięcy sprawowała obowiązki przełożonej w dużym domu zakonnym z zawodową szkołą krawiecką dla dziewcząt, internatem i przedszkolem. Tydzień wcześniej została wezwana do Krakowa przez asystentkę prowincjalną m. Annę Łyszczyńską. W domu prowincjalnym oczekiwał na s. Izabelę oficjał Sądu Biskupiego z Kielc ksiądz prałat Kazimierz Dworak. Ostrzegł siostrę o zbliżającym się aresztowaniu w związku ze sprawą biskupa Kaczmarka oraz o przewidywanej rewizji. W Wadowicach w siedzibie MO, gdzie dowieziono s. Izabelę z towarzyszką, już tylko samej s. Izabeli przedstawiono nakaz aresztowania wydany przez Wojskową Naczelną Prokuraturę Warszawską jako tzw. środek zapobiegawczy. Bezpośrednio z komisariatu MO specjalna ekipa przewiozła s. Izabelę na kilka godzin do krakowskiej siedziby UB przy placu Inwalidów, gdzie pracownica przeprowadziła krótką rewizję, odbierając siostrze różaniec, medaliki, zegarek i drobne pieniądze. Następnie konwój ruszył w dalszą drogę. Po pewnym czasie s. Izabela zorientowała się, że obrano kierunek na Warszawę. Ostatecznie aresztowaną dowieziono do więzienia śledczego na Mokotowie.
Od pierwszych godzin pobytu siostra została poddana zespołowi tortur fizycznych i psychicznych, tak stosowanych, by doprowadzić więźnia do stanu, w którym gotów jest przyznać się do niepopełnionych przestępstw. Wśród zastosowanych metod były m.in.: dzielenie celi więziennej z umiejętnie działającym tzw. kontaktem celnym, czyli kapusiem, stójki 6-8-godzinne, nieprzespane noce przerywane nieustannymi rewizjami, silny snop światła w ciągu wielogodzinnych przesłuchań, karcery - przebywanie w wilgotnej, zanieczyszczonej fekaliami celi, bez urządzeń dla celów fizjologicznych, z możliwością siedzenia jedynie na brudnym betonie, często całkowicie bez odzieży. Innymi środkami były nieustanne krzyki i wyzwiska podczas śledztwa, a także dotkliwy głód, szczególnie przez pierwsze 5 miesięcy śledztwa. Wkrótce po osadzeniu w areszcie na ul. Rakowickiej rozpoczęły się nieustanne przesłuchania, trwające około 10 miesięcy (styczeń - październik 1952). Zaczynały się o godz. 8.00 i były prowadzone do godz. 16.00 bez przerwy na posiłek, a następnie wieczorem od godz. 20.00 do 24.00. Celem tych działań było złamanie psychiki s. Izabeli i doprowadzenie do przyznania się do pomocy i współpracy w działalności szpiegowskiej, prowadzonej jakoby przez ordynariusza kieleckiego biskupa Czesława Kaczmarka, w tym także do kontaktów z obywatelami amerykańskimi. Szczególne nasilenie śledztwa i wyrafinowanych metod nastąpiło w maju 1952 roku, gdy zastosowano wobec siostry 19 kolejnych całonocnych przesłuchań i całkowite uniemożliwienie odpoczynku w dzień przez stójki, karcery, pilnowanie, by nie mogła ani na chwilę się położyć w celi. Kolejnymi oficerami, którzy prowadzili przesłuchania, byli m.in. kpt. Bogdan Litowski, Tadeusz Szulc, por. Mieczysław Habinka i kpt. Stefan Miszewski.
Wojskowa Prokuratura Rejonowa w Warszawie sformułowała oskarżenie wobec s. Izabeli w maju 1953 roku. Uznano, że jest winna szpiegostwa na rzecz imperializmu amerykańskiego, ponieważ uczestniczyła w rozmowach biskupa z Amerykanami, kontaktowała ordynariusza kieleckiego z nazaretanką pochodzącą z Ameryki s. Noelą Linkowską, która przebywając w Polsce od lat 30., w 1951 roku została zmuszona przez władze do opuszczenia Polski. Siostra Izabela w świetle oskarżenia miała także przesyłać materiały szpiegowskie przez Dom Generalny w Rzymie i podtrzymywać w tym celu kontakty z jezuitami - o. Tomaszem i o. Janem Rostworowskimi. Innym ważnym dla władz elementem oskarżenia było rzekome czerpanie korzyści finansowych za udzielanie pomocy biskupowi, w tym - przechowywanie pieniędzy w walucie amerykańskiej. Śledztwo na tym etapie prowadził por. Mieczysław Habinka. Trwało ono do listopada 1953 roku. 13 listopada funkcjonariusz UB wydał jednocześnie postanowienie o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej oraz sporządził akt oskarżenia s. Izabeli, która: "...działając w interesie imperializmu amerykańskiego przez współuczestnictwo w działalności antypaństwowego ośrodka kierowanego przez Kaczmarka Czesława, usiłowała obalić przemocą władzę robotniczo-chłopską i ludowo-demokratyczny ustrój Polski, czyniła wysiłki w kierunku przywrócenia władzy obszarników i kapitalistów w ten sposób, że wykonywała zadania powierzone jej przez kierownika tego ośrodka Kaczmarka Czesława, a w szczególności wysyłała dostępnymi jej drogami za granicę zebrane przez ten ośrodek materiały wywiadowcze oraz uprawiała dywersję polityczną. (...) W okresie od 1946 r. do jesieni 1950 r. działając na szkodę Państwa Polskiego, a w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu, prowadziła działalność wywiadowczą na terenie Polski. (...) będąc obywatelką polską przyjmowała od zagranicznych ośrodków dywersji i szpiegostwa pieniądze w obcej walucie, którymi spekulowała na tzw. czarnym rynku oraz część przechowywała do chwili aresztowania". Miesiąc później prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Henryk Ligięza przesłał akt oskarżenia do Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie, przekazując jednocześnie więźnia do dyspozycji sądu.
"Szpiegiem nie byłam"
Rozprawa odbyła się 4 stycznia 1954 roku. Po latach we wspomnieniach s. Izabela zapisała: "Mój proces..., będą mnie sądzić, za co??? Wszedł adwokat [Henryk Nowogrodzki - dop. s. D.], przywitał się. Mogliśmy po cichu jeszcze kilka słów ze sobą zamienić. Zegar zaczął wydzwaniać godzinę dziewiątą. Na salę wszedł sąd w pełnym składzie (...). Czy oskarżona przyznaje się do winy? Nie. Nie przyznaję się! Nie popełniłam nic z tego, co mi zarzucano. Szpiegiem nie byłam, nie należałam do żadnej organizacji, informacji żadnych nikomu nie udzielałam, a tym bardziej informacji zawierających tajemnicę państwową, gdyż takich tajemnic nie znałam. Listów tajnych nikomu nie przewoziłam, nie znałam żadnej sobie tylko wiadomej drogi, aby przesłać korespondencję za granicę. Ponieważ nie byłam szpiegiem, nie mogłam być opłacana za szpiegostwo. To wszystko, co mogę na wytoczonym mi procesie powiedzieć. Zobaczymy - odpowiedział sędzia". Na procesie w roli świadków wystąpili inni uwięzieni i oskarżeni księża i siostra z kurii kieleckiej. Do tego grona dołączono także torturowanego biskupa Kaczmarka. Wyrok w procesie s. Izabeli został ogłoszony tydzień później, 11 stycznia 1954 roku. Wydali go: przewodniczący składu sędziowskiego kpt. Stanisław Gutaker oraz ławnicy: ppor. Adolf Wach i chor. Jerzy Kwiatkowski, na wniosek prokuratora wojskowego por. Zbigniewa Chendoszki. Siostra Izabela została skazana za "szpiegostwo i związane z tym korzyści materialne" łącznie na 8 lat więzienia i na 5 lat utraty praw obywatelskich.
Bezpośrednio z sali sądowej siostrę zaprowadzono już nie do aresztu, lecz do celi więziennej, tym razem do separatki. Była to dodatkowa kara, nieprzewidywana artykułami prawa. "Przez ścianę ze mną sąsiaduje stary więzień. Siedzi już 7 lat, adwokat, ojciec jednej z naszych wychowanek (...). Rozpatrzywszy wspólnie moją sprawę doszliśmy do wniosku, że separatka to zastosowanie nowej presji do mnie, a być może moja samotność jest UB na coś potrzebna. Jako stuprocentowy katolik, jasno i wyraźnie, bez osłonek przygotował mnie na to, że po tym wszystkim, co przeszłam ostatnio w związku z ostatnimi wypadkami i po wyroku, UB może sądzić, że jestem dostatecznie złamana psychicznie, aby poczynić mi pewne propozycje. Umniejszą wyrok lub zniwelują go zupełnie, jeśli zgodzę się na współpracę z nimi na wolności (...). Na propozycje UB nie czekałam długo (...)".
Próby złamania
W trzy dni po osadzeniu w separatce s. Izabela została wezwana do tzw. mordowni, gdzie czekał na nią pułkownik UB. Dwugodzinna rozmowa dotyczyła stanu zdrowia siostry i ewentualnej "troski" MBP o jej leczenie, pracownik MBP "ubolewał" nad wysokością wyroku, pytał o działalność szkoły kieleckiej i ostatniej placówki s. Izabeli przed aresztowaniem - domu w Wadowicach. "Ani razu nie powiedział jednak wyraźnie, o co mu chodzi, ale tak kierował rozmową, abym sama zapytała: jeśli wszystko zależy od ministerstwa i moja wolność, jak pan mówi, to co chcecie, abym robiła? (...) grałam rolę bardzo naiwnej. Ani rusz nie mogłam pojąć, o co chodzi. Psychologicznie była to rozmowa dla mnie ciekawa, choć bardzo niebezpieczna i bardzo, bardzo męcząca. I on pod koniec nie ukrywał swego zmęczenia. Rozmowę zakończył krótko: Tymczasem żegnam panią, będziemy ze sobą jeszcze kiedyś rozmawiali". W sprawozdaniu z pracy Sekcji II Wydziału II za styczeń 1954 roku kierownik tej komórki kpt. Maria Grzebyk zapisała w dziale "kandydaci na werbunek": "Przeprowadzono rozmowę z więźniem karnym Machowska, Nazaretanką b. przełożoną placówki w Kielcach i w Wadowicach. Ze względu na wyrok 8 lat postanowiono pracować nad w/w w kierunku wykorzystania operacyjnego w czasie pobytu w więzieniu". Kolejna notatka została sporządzona 22 kwietnia 1954 roku po rozmowie tego samego pułkownika z s. Izabelą w więzieniu mokotowskim. Na koniec tego spotkania siostra powiedziała funkcjonariuszowi: "Jest to dużą podłością wykorzystać sytuację, że kogoś ma się w ręku, złamać psychicznie, a potem żądać, aby zdradzał własnych braci".
W konsekwencji w połowie maja 1954 roku s. Izabela została włączona do transportu więźniarek do więzienia politycznego dla kobiet w Fordonie koło Bydgoszczy. I tutaj służby bezpieczeństwa próbowały złamać siostrę i nakłonić do współpracy. Od stycznia 1955 roku warunki w więzieniu stawały się coraz gorsze przez wzmożone represje i donosy. Na wiosnę przybyła do Fordonu kpt. Maria Grzebyk. "Rozmawiała ze mną tak perfidnie i tak wszystko koloryzowała, że byłam pewna, że papier mego zwolnienia ma już w ręku. Że jest to tylko kwestia chwil, że chyba nawet nie doprowadzą mnie do celi, tylko wprost do magazynu odzieżowego i na wolność! O święta naiwności! (...) na końcu, rzuciła niby od niechcenia: Na wolności, kiedy już pani będzie szczęśliwym, wolnym człowiekiem, gdzieś daleko poza Fordonem, będziemy jednak do pani mieli małą prośbę. Ach, rzecz łatwa i prosta! (...) Otóż chodziłoby nam o to, aby pani po wyjściu na wolność przeprowadziła z biskupem Klepaczem pewną rozmowę. To byłaby wielka pomoc dla nas, a dla pani przecież drobiazg. Chcielibyśmy mianowicie wiedzieć, jak ksiądz biskup zapatruje się na pewne odcinki życia politycznego. Nie, proszę pani! Tego 'drobiazgu' nie będę mogła wykonać! Mówiłam wam już setki razy, że szpiegiem nigdy nie byłam, nigdy też nie będę! (...)".
Prześladowania nie ustały
W tym okresie aparat bezpieczeństwa przeżywał wstrząs związany z ucieczką na Zachód jednego z czołowych pracowników - Józefa Światły. Jednocześnie do władz politycznych napływały z różnych stron petycje i wzmogły się starania z różnych stron o zwolnienie z więzienia s. Izabeli Machowskiej. Wszystko to wzmagało starania UB o złamanie siostry i nakłonienie do współpracy. W marcu 1955 roku s. Izabela napisała prośbę do Prokuratury Generalnej o ponowne rozpatrzenie jej sprawy ze względu na zły stan zdrowia. Po 5 miesiącach otrzymała odpowiedź o braku podstaw do zwolnienia i zmiany wyroku. W kilka dni po nadejściu tej oficjalnej informacji siostra została karnie wezwana do naczelnika więzienia za "handel żywnością z paczek" w zamian za pracę, którą za nią wykonywały inne więźniarki. W tym czasie otrzymała bowiem za pośrednictwem nieznanej sobie osoby paczkę od m. Alojzy Kozłowskiej, nazaretanki - jednej z przełożonych w USA. Po rozmowie w sprawie paczki pozostała notatka jako tzw. doniesienie inf. Bielicka. Siostra wymieniała nazwiska nazaretanek, które do więzienia przesyłały z zagranicy paczki żywnościowe (jedynie tylko takie mogli więźniowie otrzymywać), oraz nazwiska członków rodziny zmarłej innej więzionej nazaretanki - s. Benigny Westwalewicz. We wrześniu 1955 roku napisała kolejną prośbę do Prokuratury Generalnej o przedterminowe zwolnienie, tzw. zwolnienie z zawieszeniem.
W dniu 26 września s. Izabela wyszła na wolność. Początkowo sądziła, że nastąpiło to na mocy ułaskawienia. Wkrótce jednak okazało się, że otrzymała jedynie 6-miesięczny urlop zdrowotny. Wyjście z więzienia nie skończyło wysiłków aparatu bezpieczeństwa nad pozyskaniem s. Izabeli. W planie pracy Sekcji III Wydziału II Departamentu VI Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego na IV kwartał 1955 roku starszy referent Sekcji L. Sikora zapisał: "Nawiązać kontakt z Machowską i wprowadzić ją do normalnej współpracy z nami. Żądać materiałów na piśmie". Bezpośrednio po wyjściu na wolność s. Izabeli, do Domu Prowincjalnego Prowincji Krakowskiej Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek w Krakowie przy ul. Warszawskiej 13 w dniu 12 października nadszedł list od naczelnika więzienia w Fordonie z odpisem decyzji sądu w Warszawie nie o zwolnieniu, ale o przyznanym siostrze 6-miesięcznym urlopie zdrowotnym i wyznaczonej dacie powrotu do więzienia na 24 marca 1956 roku.
Nowe represje
W kilka dni później s. Izabela pojechała na wypoczynek do domu nazaretanek w Komańczy. Nie przypuszczała, że pod koniec miesiąca znajdzie się tam także Prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński, którego władze bezpieczeństwa 28 października przewiozły do kolejnego miejsca uwięzienia. Ten splot okoliczności nie uszedł uwagi pracowników UB. W planie pracy Sekcji III Wydziału II w Departamencie VI KdsBP na grudzień znalazł się punkt: "Przeanalizować wszystkie materiały dot. Machowskiej celem dokładnego rozpoznania jej. W dniu 19 XII odbyć z Machowską spotkanie (wyjazd do Sanoka). Goszczyńska 18. XII". W swoich wspomnieniach s. Izabela zanotowała informacje o tym spotkaniu: "Naprzeciw, z wyciągniętymi rękoma podbiegła do mnie dobrze mi znana jedna z towarzyszek więziennych w Fordonie - Tonia. Wiedziałyśmy o niej wszystkie, że była kapusiem (...). Wyjęła swoją legitymację, podsunęła mi pod oczy. Wzrok mój padł na pieczątkę na fotografii. W otoku czerwieni tuszu żarzyły się słowa 'Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego'.(...) 'Oto jest zwolnienie matki na ułaskawienie Rady Państwa'. Istotnie zobaczyłam pieczęcie i podpis Zawadzkiego. 'W zamian pragniemy bardzo niewielkiej rzeczy. Chodzi nam mianowicie, aby matka co pewien czas wystawiła nam spis osób, które odwiedzać będą Prymasa. Chcielibyśmy też posiadać imię i charakterystykę sióstr, które go obsługują'. Wrzasnęłam niemal: 'Jak pani śmie proponować mi coś podobnego!? Proszę powiedzieć swoim mocodawcom, że za wszelką cenę nie kupuję wolności! Oni dobrze o tym wiedzą! Niech pani opuści nasz dom!' (...)". Wysłanniczką aparatu bezpieczeństwa była kpt. Stanisława Goszczyńska, etatowy oficer MBP, która zajmowała się zakonami żeńskimi i sprawami Kościoła. 23 lutego 1956 roku s. Izabela otrzymała wezwanie na komisariat MO w Sanoku. Tam ponownie oczekiwał na nią pracownik UB, ale na skutek protestu s. Stanisławy Niemeczek, która towarzyszyła s. Izabeli, nie przeprowadził indywidualnej rozmowy z wezwaną.
Kolejną represją wobec siostry okazał się nakaz natychmiastowego opuszczenia strefy nadgranicznej (Komańczę wcielono do tej strefy po przywiezieniu Księdza Prymasa). Siostra Izabela do 24 marca przebywała w Krakowie i w Rabce. Jednocześnie złożyła podanie i świadectwa lekarskie do sądu w Warszawie o przedłużenie urlopu zdrowotnego. Przez miesiąc zwlekano z rozpatrzeniem jej sprawy, a w dniu, w którym powinna zgłosić się do więzienia w Fordonie, otrzymała w Krakowie telegram od mecenasa Henryka Nowogrodzkiego z informacją, że sąd odmówił przedłużenia urlopu. Pojechała do Warszawy, by osobiście jeszcze raz złożyć podanie. Korzystając z rad i sugestii m.in. biskupa Michała Klepacza i dyrektora Wydziału Zakonnego ks. Bronisława Dąbrowskiego, dotarła do posła Konstantego Łubieńskiego, który w jej sprawie zgłosił się do Prokuratora Generalnego gen. Zarako-Zarakowskiego (wcześniej prokurator generalny odmówił osobistego spotkania z s. Izabelą). Ostatecznie Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie przedłużył urlop zdrowotny do 26 czerwca 1956 roku. W postanowieniu zostały zawarte także ograniczenia dla siostry: konieczność stawiania się na rozmowy, meldowanie o adresie stałego pobytu oraz o każdorazowych wyjazdach.
Bezpieka nie rezygnowała
Stopniowo w Polsce narastało wrzenie społeczne. Władze państwowe dla uspokojenia nastrojów pod koniec kwietnia 1956 roku ogłosiły amnestię w odniesieniu do wszystkich politycznych paragrafów kodeksu karnego, a szczególnie par. 7 dotyczącego szpiegostwa. Siostra Izabela otrzymała w maju urzędowy akt z sądu o zastosowaniu amnestii. Stwierdzono w nim oficjalnie, że karę odcierpiała całkowicie. Rok później, 13 kwietnia 1957 roku, złożyła do Prokuratury Generalnej podanie o rehabilitację od wyroku. W maju 1958 roku nadszedł wyrok stanowiący, że Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z 11 stycznia 1954 roku, a Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła postępowanie karne z braku dowodów winy.
Działania aparatu bezpieczeństwa trwały dalej. Kapitan Zofia Dąbrowska, kolejna z wyspecjalizowanych funkcjonariuszy SB w zakresie rozpracowania zakonów żeńskich, w grudniu 1958 roku przeprowadziła rozmowę z s. Izabelą w związku z jej staraniami o wyjazd do Domu Generalnego w Rzymie. W swoim raporcie po spotkaniu zapisała m.in.: "(...) W czasie przebywania w więzieniu, jak również i po wyjściu przeprowadzono z Machowską rozmowy mające na celu jej zawerbowanie. Kontakt został przerwany w listopadzie 1956 roku, z winy Machowskiej, która nie stawiła się na umówione spotkania. (...) Z jej wypowiedzi wynika, że nie traktowała tych rozmów jako współpracy". W końcowych uwagach ze spotkania Zofia Dąbrowska zaznaczyła: "Z rozmowy z Machowską wynika, że właściwie nie została ona dotychczas zawerbowana. Nie powiedziano jej, że ma udzielać informacji, a z materiałów posiadanych przez nas wynika, że faktycznie ich nie udzielała. Prowadzono z nią rozmowy na tematy ogólne, dotyczące zgromadzenia. Teraz, gdy uzyskała pismo z prokuratury (umorzenie), nie ma właściwie punktu zaczepienia i trzeba by werbunek zaczynać od nowa". Pracownica SB wyraziła jednak opinię, że należy spotkać się z s. Izabelą po jej powrocie z Rzymu w sierpniu 1959 roku.
Do takiego spotkania jednak nie doszło, ponieważ s. Izabela nie opuściła Domu Generalnego, decydując się na pozostanie poza Ojczyzną. Na prośbę ówczesnej przełożonej generalnej m. Bożeny Staczyńskiej w pierwszych miesiącach 1959 roku spisała wspomnienia z lat cierpienia w więzieniach komunistycznych, nadając im tytuł: "Moje wspomnienia z lat łask i cierpień". Zostały one opublikowane w 1987 roku w lubelskiej Bibliotece Spotkań, działającej w drugim obiegu. W 1966 roku s. Izabela zapragnęła powrócić do Polski i zwróciła się do władz paszportowych o pozwolenie. Notatkę służbową 14 października 1966 roku sporządziła Janina Michalska - kolejna funkcjonariuszka SB spośród wyspecjalizowanych w represjach wobec zakonów żeńskich. Zapisała tam m.in. "(...) wydaje się, że można Machowskiej pozwolić na powrót do kraju. Należy w przyszłości przeprowadzić z nią rozmowę sondażową mającą na celu zorientowanie się, jaki byłby stosunek jej do utrzymywania kontaktów z SB". Siostra nie skorzystała z tego pozwolenia i powróciła do Ojczyzny dopiero w 1972 roku. Przez dwa lata przebywała w domu zakonnym w Kaliszu. Ze względu na obchody Roku Jubileuszowego w Rzymie i licznych gości w Domu Generalnym na prośbę przełożonej generalnej m. Medardy Synakowskiej s. Izabela pojechała do pomocy w oprowadzaniu pielgrzymów po Wiecznym Mieście. W 1976 roku wróciła do Polski i zamieszkała w Warszawie. W tym czasie jej akta spoczywały w archiwum MSW. W 1978 roku urzędnik wypełniający Ankietę personalną do teczki s. Izabeli zapisał informację: "1946-1950 jako siostra zakonna współdziałała z ośrodkiem dywersyjno-szpiegowskim kierowanym przez biskupa Kaczmarka Czesława. Wyrokiem WSR W-wa dn. 11. I. 54 r. skazana została na 8 lat więzienia". Dla służb bezpieczeństwa nadal pozostawała winna, mimo uchylenia wyroku i umorzenia całej sprawy w 1958 roku.
Siostra Izabela zmarła 2 lutego 1983 roku, po kilkumiesięcznej chorobie wywołanej wylewem. Spoczywa w grobach Sióstr Nazaretanek na cmentarzu Czerniakowskim w Warszawie.
s. Danuta Kozieł CSFN
Funfteichen
Autor: wa