Siła desperacji
Treść
Ponad dwudziestu górników zostało rannych podczas wczorajszej manifestacji przeciwko likwidacji czterech śląskich kopalń, która odbyła się w Warszawie. Policja użyła pałek, gazów łzawiących i wody oraz gumowych kul. Jeden z demonstrantów został prawdopodobnie zraniony przez funkcjonariuszy już po aresztowaniu. Dzięki interwencji kolegów oraz Kazimierza Grajcarka, przewodniczącego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność", nie został przewieziony na komisariat, lecz pozostał na oddziale chirurgii warszawskiego szpitala na Solcu. Lekarze określają jego stan jako dobry.
potwierdziła stołeczna komenda policji.
Przed kancelarią premiera protestujący odśpiewali hymn i wystawili transparent z napisem: "Klank + Piechota = Głupota". Skandowali też: "Miller zapytaj się Buzka, jak to jest przegrać wybory". Policjanci ogłosili, że demonstracja jest nielegalna i zagrozili użyciem "środków przymusu bezpośredniego". Górnicy jednak byli zdesperowani. Doszło do starć z policją, która wobec nieuzbrojonych demonstrantów użyła pałek, gazów łzawiących, armatek wodnych oraz gumowych kul.
W warszawskiej manifestacji wzięły udział największe centrale związkowe, w tym "Solidarność". Do stolicy przyjechali m.in. Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność", oraz szef Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "S" Henryk Nakonieczny. Postulaty górnicze poparł też przewodniczący sekcji Krajowej Górnictwa Rud Miedzi NSZZ "Solidarność" Józef Czyczerski. W tym samym czasie w Katowicach demonstrowały żony górników z przeznaczonej do likwidacji kopalni "Bolesław Śmiały" w Łaziskach Górnych.
Ulicami Warszawy przeszło blisko 10 tysięcy górników. Domagali się anulowania decyzji o likwidacji czterech kopalń: "Bytom II", "Centrum", "Bolesław Śmiały" i "Polska - Wirek". Żądali też nowelizacji ustawy o restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego w latach 2003-2006. Dokument ten zakłada likwidację pięciu kopalń z Kompanii Węglowej oraz po jednej spółce z Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wiąże się to z redukcją mocy wydobywczych kopalń w latach 2003-2006 o ok. 13 mln ton rocznie i utratę 27 tys. miejsc pracy, z czego niemal 8 tys. w roku bieżącym. Projekt jest realizacją założeń Unii Europejskiej przyjętych przez polski rząd jeszcze w 1998 r.
- Ludzie są przecież zdesperowani i mogą zrobić wszystko, by obronić własne miejsca pracy. Przecież rząd robi wszystko, by zniszczyć polskie górnictwo, i nawet nie chce z nami rozmawiać - powiedział nam Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związków Zawodowych Górników w Polsce.
Sztab protestacyjno-strajkowy Górniczych Związków Zawodowych uważa, że starcia z policją inicjowały grupy zewnętrznych prowokatorów. Według organizatorów pokojowej manifestacji, jedynym celem tych osób było doprowadzenie do zamieszek. Stąd ranni po stronie policji i zniszczenia pod gmachami ministerstwa gospodarki i Kancelarii Premiera.
Irena Herbst, podsekretarz stanu w resorcie gospodarki, zapewniła wczoraj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że rząd nie zmieni decyzji o likwidacji 4 kopalń. Jej zdaniem, jest to jedyna możliwość oddłużenia sektora węgla kamiennego. Herbst zapewniła też, że jeszcze w tym miesiącu Kompania Węglowa będzie dokapitalizowana kwotą 18 mld zł.
Górnicy nie wierzą zapewnieniom rządu dotyczącym wypłacenia świadczeń górniczych dla pracowników likwidowanych zakładów. Ich zastrzeżenia budzą głównie deklaracje rządowe o pomocy pieniężnej dla osób tracących pracę. Miałyby to być tzw. urlopy górnicze. Jeszcze niedawno wiceminister Jacek Piechota deklarował, że chęć przejścia na urlop wyraziło ok. 70 proc. górników dołowych z ponad 14 tys. w wieku uprawniającym do otrzymania emerytury. Mieliby oni uzyskać od 1 stycznia 2004 r. uprawnienia do emerytury górniczej w latach 2004-2006 r. Pozostałym rząd gwarantuje zatrudnienie w innych zakładach. Górnicy boją się jednak, że zamknięcie 4 kopalń pociągnie za sobą dalszą likwidację takich zakładów, co będzie równoznaczne z niemożnością zatrudnienia w branży.
- Ci, którzy z końcem 2006 r. będą mieli przepracowanych 25 lat, załapią się na wcześniejszą emeryturę. Ale co z tymi, którzy będą mieć co najwyżej 18-letni staż, a przecież takich jest 90 proc.? Gdzie pan Klank przyjmie nagle 8 tys. ludzi? - pytał jeden z pracowników kopalni "Bytom II".
Restrukturyzacja górnictwa w innych krajach była bądź nadal jest procesem długofalowym i przeprowadzanym stopniowo. Zapoczątkowana w Niemczech w latach 50. trwa do dziś. Koncentruje się na stopniowym ograniczaniu zdolności produkcyjnych górnictwa, a w konsekwencji na zmniejszaniu zatrudnienia. Spadek zatrudnienia z tego powodu wynosi kilka tysięcy osób rocznie. Jednocześnie odchodzącym z kopalń zapewniono świadczenia socjalne. Z kolei we Francji w wyniku restrukturyzacji górnictwa w latach 1986-1997 proces redukcji 20 tys. miejsc pracy trwał 11 lat.
Anna Raszkiewicz
Nasz Dziennik 12-09-2003
Autor: DW