Sikorski umywa ręce
Treść
Pominięcie w uchwale Sejmu słowa "ludobójstwo" w odniesieniu do rzezi Polaków dokonanej na Kresach Wschodnich przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA miało, wedle naszych władz, służyć uniknięciu wywołania konfliktu między Polską a Ukrainą. Ale nawet tak powściągliwa uchwała, nieoddająca całej prawdy historycznej, wywołała protesty ukraińskich nacjonalistów, którzy nie dość, że zaprzeczają czystkom etnicznym na polskiej ludności, to jeszcze oskarżają Sejm o ukrywanie "okupacyjnej istoty Armii Krajowej i innych polskich formacji wojskowych" pod "obłudnymi słowami o obronie cywilnej ludności". Mimo padających na Polskę fałszywych oskarżeń głosu w tej sprawie nie potrafiło dotąd zabrać Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
"Polskie władze bezpodstawnie oskarżają OUN i UPA o czystki etniczne, zapominając o systematycznym terrorze przeciw Ukraińcom ze strony Polski w ciągu kilku wieków. Oświadczamy, że OUN i UPA walczyły na ukraińskiej ziemi i nigdy nie sięgały po polskie etniczne terytoria w odróżnieniu od polskich bandyckich formacji zbrojnych" - tak brzmi oświadczenie szefa wołyńskiego ośrodka ogólnoukraińskiego związku "Swoboda" Anatolija Witiwa. Nacjonaliści uważają, że uchwała "prowokuje antyukraińską histerię", a użyty termin "Kresy Wschodnie" świadczy o wrogich zamiarach Polski wobec etnicznego terytorium Ukrainy. "W uchwale okupacyjna istota Armii Krajowej i innych polskich formacji wojskowych została przykryta obłudnymi słowami o obronie cywilnej ludności. Wołyń pamięta takich obrońców, którzy masowo niszczyli Ukraińców w latach II wojny światowej, palili całe wołyńskie wsie" - czytamy.
"Swoboda" zażądała od władz Rzeczypospolitej Polskiej rezygnacji z tego typu kroków, a od prezydenta Ukrainy i Rady Najwyższej udzielenia oficjalnej odpowiedzi na uchwałę Sejmu RP. Wczoraj oświadczenie w podobnym tonie wydał lwowski oddział partii.
Choć podobne głosy z Ukrainy płyną niemal każdego dnia od podjęcia przez Sejm RP uchwały, to Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie potrafiło na nie zareagować i - jak ustaliliśmy - żadnych kroków w tej sprawie nie zamierza podejmować. - Ministerstwo Spraw Zagranicznych, podobnie jak wszystkie pokrewne resorty w innych krajach, nie podejmuje polemiki z treściami głoszonymi przez wszelakie organizacje lub ugrupowania, bez względu na ich rangę, reprezentatywność czy liczebność - poinformował nas Piotr Paszkowski, rzecznik resortu.
- Jestem zaskoczony brakiem jakiejkolwiek reakcji ministra spraw zagranicznych pana Radosława Sikorskiego. Nazywanie Armii Krajowej okupantem jest rzeczą skandaliczną i musi spotkać się z reakcją rządu polskiego - zauważa ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki "Przemilczane ludobójstwo na Kresach". W jego ocenie, "milcząca polityka MSZ" zachęca nacjonalistów ukraińskich do kolejnych słownych ataków na Polskę. - Obawiam się, że jeśli rząd będzie milczał, to akty słownego terroru i opluwania Polski będą się nasilały. W końcu może dojść do rękoczynów, do niszczenia polskich pomników czy nawet agresji wobec Polaków - dodaje kapłan. Jego zdaniem, MSZ powinno jednoznacznie stanąć w obronie interesów Polski i zdecydowanie reagować na tego typu ataki. - Proszę zauważyć, że strona ukraińska na swój sposób chce się z problemem zmierzyć, choć robi to w sposób fałszywy. Po stronie polskiej mamy tylko bezwzględne milczenie - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Postawa MSZ dziwi, szczególnie że w swojej uchwale Sejm zobowiązał m.in. władze publiczne do dbania o historyczną pamięć o tych tragicznych wydarzeniach.
Do zarzutów stawianych Armii Krajowej przez nacjonalistów ukraińskich z dużą rozwagą i spokojem podchodzi Andrzej Żupański z prezydium Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy AK. Jak zauważa, tego typu głosy nie są poparte żadnymi badaniami historycznymi, są oparte na fałszu i AK nie zamierza z nimi polemizować. Jak zaznacza Żupański, AK dysponuje wynikami wspólnych badań historyków polskich i ukraińskich na temat ludobójstwa na Kresach Wschodnich, które są jednoznaczne i nie podlegają dyskusji. - Nacjonaliści ukraińscy nigdy nie opierali się na historycznej prawdzie, a wyłącznie na swoich przekonaniach. Można było się więc spodziewać ich ostrego protestu wobec uchwały Sejmu RP - podkreśla. W ocenie Żupańskiego, dziś ważne jest to, co dalej strona polska zrobi w sprawie ludobójstwa na Wołyniu. AK chce o tym rozmawiać z politykami. - Powstaje pytanie: co dalej? Czy Polska ma zamiar zrobić następny krok? Jeśli tak, to logicznie patrząc, jest nim postulat pod adresem Ukrainy o potępienie tej zbrodni - dodaje. Jednak tego typu apel musi wyraźnie określać, o potępienie jakiej zbrodni chodzi i jakie są podstawy, by twierdzić, że miała ona miejsce. W ocenie AK, tu bazą winny być wspólne badania historyków polskich i ukraińskich lub tylko badania polskie, ale poparte dowodami nie do obalenia. Żupański, pytany o postawę MSZ, zauważa, że milczenie wobec ataków nacjonalistów ukraińskich na Polskę jest niezgodne z polityką państwa i jest sprawą oczywistą, że w tym temacie powinna być reakcja nie tylko Radosława Sikorskiego, ale i premiera Donalda Tuska.
Jak zauważa Ewa Siemaszko, współautorka monografii o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej na Wołyniu, "Swoboda" jest partią skrajnie nacjonalistyczną i jej ostra reakcja na uchwałę Sejmu RP była do przewidzenia. Jak zaznacza, na razie nie jest to ugrupowanie dominujące na Ukrainie, ale mające spore wpływy w zachodniej części kraju. Jeśli jednak ta partia zdobędzie szersze poparcie, sytuacja Polaków na Ukrainie może się skomplikować. Siemaszko ostrą reakcję nacjonalistów na użyty przez Sejm RP termin "Kresy Wschodnie" uznaje za "alergiczną". - Polska uznała niepodległość Ukrainy w obecnych granicach i ze strony naszego kraju nie było żadnych przejawów chęci powrotu do granic z przeszłości, w przeciwieństwie do środowisk nacjonalistycznych na Ukrainie, które takie pragnienia wyrażały - zaznacza. Siemaszko ocenia także, iż na głosy nacjonalistów strona polska powinna zareagować. - To nie musi być ostra reakcja, ale w ogóle być powinna. Jeśli się stawia pierwszy krok, to trzeba iść dalej i nie ulegać presji nacjonalistów ukraińskich, trzeba być konsekwentnym - dodaje.
Wywołująca kontrowersje wśród nacjonalistów ukraińskich uchwała Sejmu RP w sprawie tragicznego losu Polaków na Kresach Wschodnich została podjęta 15 lipca br. z okazji 66. rocznicy "rozpoczęcia przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię na Kresach II Rzeczypospolitej tzw. antypolskiej akcji - masowych mordów o charakterze czystki etnicznej i znamionach ludobójczych". Sejm RP złożył "hołd pomordowanym Rodakom i obywatelom polskim innych narodowości oraz członkom Armii Krajowej, Samoobrony Kresowej i Batalionów Chłopskich, którzy podjęli dramatyczną walkę w obronie polskiej ludności cywilnej" i przywołał "bolesną pamięć o ukraińskich cywilnych ofiarach". Ponadto Sejm wyraził "szczególne uznanie i wdzięczność tym Ukraińcom, którzy często z narażaniem własnego życia pomagali i ratowali swych polskich sąsiadów". W uchwale zabrakło określenia mordów terminem "ludobójstwo" oraz wzmianki o mordach w Małopolsce Wschodniej. Sejm jednak zauważył, że "tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej winna być przywrócona pamięci historycznej współczesnych pokoleń". Jak podkreślili parlamentarzyści, "jest to zadanie dla wszystkich władz publicznych w imię lepszej przyszłości i porozumienia narodów naszej części Europy, w tym szczególnie Polaków i Ukraińców".
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-07-28
Autor: wa