Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sikorski sam wkopie rurę

Treść

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski pospieszył się, obwieszczając, że koncern Nord Stream zgodził się zmienić trasę Gazociągu Północnego zgodnie z polskimi postulatami, czyli wkopać w dno Bałtyku tę część gazociągu, która leży na torze żeglugowym do świnoujskiego portu. - Wydaliśmy zgodę na wniosek konsorcjum Nord Stream, aby rura została przesunięta na głębszą wodę na odcinku 12 kilometrów. Gazociąg w tym miejscu zostanie jakby wygięty na odcinku około 1,9 km, co go automatycznie wydłuży o kilometr - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Christian Dahlke, szef jednego z działów Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu, który bezpośrednio zajmował się tym pozwoleniem.
Dzisiaj spotkają się w Berlinie polscy specjaliści i urzędnicy z portów z przedstawicielami Nord Streamu. Dowiemy się, jakie decyzje podjęto w kwestii położenia Gazociągu Północnego, czy zostanie on przesunięty, czy też wkopany. Jak informowaliśmy, Urząd Morski w Szczecinie oraz Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA w lutym złożyły do Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu dwie skargi na jego decyzje, gdyż istnieją obawy, że rura utrudni rozwój polskich portów.
Strona polska od początku domagała się takiego sposobu kładzenia rury, aby nad nią pozostawało w każdym miejscu minimum 17 m wody. W Federalnym Urzędzie Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu dowiedzieliśmy się, że wkopany zostanie ewentualnie gazociąg krzyżujący się z tak zwanym zachodnim torem wodnym do Świnoujścia, natomiast rura przecinająca tor północny zostanie przesunięta na północ i położona na dnie, co prawda w głębszym miejscu niż przewidują obecne plany, ale płycej niż domagali się Polacy. Jak poinformował "Nasz Dziennik" Christian Dahlke, szef jednego z działów BSH, który bezpośrednio zajmował się zaskarżonym pozwoleniem, ten odcinek gazociągu, za który odpowiada jego urząd (czyli na niemieckich wodach terytorialnych) w miejscu skrzyżowania ze szlakiem morskim do polskich portów zostanie przesunięty i położony na dnie morza w takim miejscu, aby nie przeszkadzał w pływaniu statków. Zaznaczył, że nie ma mowy o wkopaniu rury w dno, lecz jedynie o jej przesunięciu, tak aby nad nią pozostawało 16 m wody.
Co najmniej metr za mało
Dyrektor Urzędu Morskiego Andrzej Borowiec argumentuje, że pozostawienie 16 m nad gazociągiem na szlaku północnym nie jest rozwiązaniem wystarczającym, a strona polska domagała się minimum 17 metrów. - W naszym zastrzeżeniu do budowy gazociągu nie domagaliśmy się konkretnie wkopania rury, lecz pozostawienia odpowiedniej głębokości nad rurą, a 16 m na północnym szlaku wodnym to jest dla nas zbyt mało - powiedział Borowiec. Zaznaczył, że stronie polskiej bardziej zależy na wkopaniu rury w dno na szlaku zachodnim, gdzie decyzje podejmuje Urząd Górniczy w Stralsundzie. - Ale w takiej sprawie muszą zapaść decyzje administracyjne, których jeszcze nie ma i najprawdopodobniej zapadną dopiero za kilka miesięcy - dodał dyrektor Borowiec. W biurze prasowym Urzędu Górniczego w Stralsundzie nieoficjalnie potwierdziliśmy, że jak do tej pory jeszcze żadna oficjalna decyzja w tej sprawie nie zapadła.
Dyrektor zarządu portu Świnoujście Jarosław Siergiej, który ma wziąć udział w dzisiejszych rozmowach w Berlinie, poinformował, że strona polska zamierza zapoznać przedstawicieli konsorcjum Nord Stream z polskim stanowiskiem w sprawie budowy Gazociągu Północnego.
- Nie mogę zdradzić wszystkich spraw, o których będziemy chcieli rozmawiać, ale jedno mogę stwierdzić - że spotykamy się jako przedsiębiorcy: z jednej strony Nord Stream, a z drugiej zarząd polskich portów. Chcemy zapoznać naszych rozmówców z planami rozwojowymi i związanymi z nimi obawami, jakie mieliśmy odnośnie do ułożenia rury - zaznaczył Jarosław Siergiej. Zapewnił, że polska strona będzie chciała uzyskać potwierdzenie deklaracji złożonych przez ministra Radosława Sikorskiego. - Teraz, aby wprowadzić w życie jakiekolwiek zmiany, potrzebne są konkretne decyzje administracyjne - dodał uczestnik berlińskiego spotkania. Jarosław Siergiej zapewnił nas także, że już w późniejszym terminie, co prawda na zasadach wzajemnego zaufania, strona polska będzie chciała monitorować sposób kładzenia rury, aby upewnić się, że prace przebiegają zgodnie z otrzymanymi decyzjami. - Ale nas interesuje tylko ten fragment gazociągu, który przecina szlaki żeglugowe prowadzące do portu w Świnoujściu - dodał Siergiej. Stwierdził także, iż satysfakcjonująca stronę polską przestrzeń nad rurą w miejscu skrzyżowania gazociągu ze szlakiem północnym to minimum 17 metrów.
Dyrektor Jarosław Siergiej tłumaczy, że eksploatacja gazociągu obliczona jest na 50 lat, więc trzeba mieć świadomość, iż to dziś decydujemy, jakie będą możliwości rozwoju naszych portów za lat dziesięć czy czterdzieści. - Jeżeli dzisiaj nie uwzględnimy tego i zgodzimy się na rozwiązanie, które uniemożliwi przyjmowanie większych statków, to później już będzie bardzo trudno cokolwiek w tym zakresie zmienić - zauważył Siergiej, podkreślając, że osobiście jest w tej kwestii optymistą.
Jak zachowa się konsorcjum Nord Stream? - To jest inicjatywa spółki Nord Stream, aby wystąpić o niezbędne w tym wypadku dodatkowe administracyjne zezwolenia. Wytyczenie nowej trasy może nastąpić tylko wtedy, gdy Nord Stream złoży takie wnioski jako podmiot zajmujący się budową gazociągu i tylko od tego konsorcjum zależy, jaki wniosek złoży i jakie parametry zaproponuje - powiedział Siergiej.
Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury mają się zaczynać w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończyć w pobliżu niemieckiego Greifswaldu. Akcjonariuszami budującego rurę konsorcjum Nord Stream są: rosyjski Gazprom (51 proc.), niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.).
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-03-05

Autor: jc