Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sikorski na wybojach

Treść

Kiepsko wyglądają tłumaczenia marszałka Radosława Sikorskiego w kwestii pobierania pieniędzy z sejmowej kasy na pokrycie wydatków związanych z wykorzystywaniem prywatnego samochodu do celów służbowych, w tym przypadku do wykonywania mandatu poselskiego. Przede wszystkim dlatego, że przecież Sikorski jest jedną z najważniejszych osób w państwie i jako szef MSZ korzystał z całodobowej ochrony Biura Ochrony Rządu, a to oznacza, że jeździł też limuzynami podstawianymi przez BOR i nie bardzo wiadomo, kiedy miałby korzystać z prywatnego samochodu. Chyba że jechał z synami na ryby, ale na to ryczałt sejmowy nie przysługuje.

Teoretycznie Radosław Sikorski mógł oczywiście jeździć prywatnym samochodem na spotkania z mieszkańcami Bydgoszczy czy innych miast ze swojego okręgu wyborczego, ale wtedy też powinni mu towarzyszyć funkcjonariusze BOR zapewniający bezpieczeństwo szefa polskiej dyplomacji. Czyli wyglądałoby to tak, że Sikorski jedzie swoim autem, ale cały czas poruszają się za nim w swoim samochodzie (a może nawet w dwóch) pracownicy BOR. Przecież to się kupy nie trzyma, bo taka sytuacja jest zupełnie nieprawdopodobna. No, chyba że założymy, iż minister Sikorski zachowywał się jak brytyjski ekscentryk i urządzał takie niecodzienne „widowiska”.

Ale bardziej prawdopodobne wydaje się to, że obecny marszałek Sejmu mógł połaszczyć się na publiczny grosz, bo po prostu nadarzyła się ku temu okazja. Przeciwko niemu świadczą bowiem fakty z przeszłości. Okazywało się przecież, że minister Sikorski niezwykle chętnie korzystał ze służbowej karty kredytowej, częściej niż jego koledzy i koleżanki z rządu. Był też przyłapywany przez media na tym, że z publicznych pieniędzy kupował drogie wino i regulował rachunek z własnej kieszeni dopiero po tym, jak sprawa się wydała.

W tym wszystkim marszałek ma jednak i sporo szczęścia. Już dawno pewnie zostałby poświęcony przez Platformę Obywatelską, ale partia rządząca szuka innego sposobu na wyjście z afery samochodowej, ponieważ zamieszani są w nią także inni jej prominentni członkowie i ministrowie tego rządu. I PO pracuje, aby z całej afery wyjść z twarzą. Najlepszym zaś sposobem jest doprowadzenie do tego, żeby nie tylko jej ludzie byli w to wszystko zamieszani. Czy to pozwoli na „oczyszczenie” i uratowanie posady marszałka przez Radosława Sikorskiego? Zobaczymy.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 10 grudnia 2014

 

Autor: mj