Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Siewcy nienawiści

Treść

W dniu 28 marca obok potężnego Marszu dla Życia doszło do mizernej, skupiającej najwyżej 400 osób kontrmanifestacji ze strony organizacji feministycznych, wspartych przez polityków postkomunistycznych z SLD i SdPl. Manifestacja feministek była mizerna liczebnie, ale obfitowała w jaskrawe przejawy nienawiści wobec religii chrześcijańskiej i Kościoła.



Ton temu wiecowi nadawała osławiona Kazimiera Szczuka, według "Życia Warszawy" z 29 marca wyrastająca na lidera "ulicznego ruchu oporu". Ta demagogiczna "liderka" w czasie manifestacji popisała się głośnym, głupim i obraźliwym wrzaskiem, że "Polska jest kolonią Watykanu". Doszło wtedy również do jeszcze bardziej głupiego i pełnego nienawiści do religii wybryku - bezpośredniego ataku przeciw chrześcijaństwu. Zacytuję tu jakże wymowny fragment tekstu zastępcy szefa działu "Dziennika" Renaty Kim, publikowanego w tej gazecie 29 marca 2007 r.: "Ale tak najbardziej rozjuszyło mnie trzymane przez kolegów Kazi [Szczuki - J.R.N.] hasło: 'Nienawiść - wartość chrześcijańska'. To były słowa, które musiały wywołać najgorsze reakcje. I gdybym wtedy stała naprzeciw tej demonstracji, to pewnie dałabym się sprowokować do awantury. Wdałabym się w pyskówkę albo nawet rzuciła do bicia". Przypomnijmy, że to prowokujące, pełne nienawiści hasło feministycznych kolegów Szczuki jest niedopuszczalnym publicznym występkiem podpadającym pod karę z art. 257 kodeksu karnego: "Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności (...) wyznaniowej (...) podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". W sprawie tej powinno być natychmiast podjęte śledztwo o obrazę uczuć religijnych. Miejmy nadzieję, że policja zarejestrowała na filmie kolegów Szczuki eksponujących podłe antychrześcijańskie hasło.
W czasie tej manifestacji feministek, będącej swego rodzaju sabatem nienawiści, doszło do szeregu innych ponurych incydentów, kompromitujących uczestników tej dość szczególnej "manify". Jak informowali Marcin Szymaniak i Paulina Głaczkowska w "Życiu Warszawy" z 29 marca 2007 r.: "Wśród śmiechów licealiści depczą wizerunek ojca dyrektora, wycierają sobie o niego buty. - Może go podjarać - rzuca ktoś. Jedna dziewczyna wyciąga zapalniczkę, ale silny wiatr gasi płomień". Dodajmy, że w czasie tej żałosnej "manify" feministek doszło do różnego typu ordynarnych wrzasków szkalujących "moherowe berety" uczestniczące w Marszu dla Życia.
Czas najwyższy, by wreszcie położono kres działaniom systematycznie judzących siewców nienawiści. Jak wiadomo, rozpętują oni na wielką skalę akcję podjudzań i oszczerstw, nie tylko przeciw religii i Kościołowi, ale także przeciwko patriotyzmowi i godności Narodu Polskiego. Szokuje tym mocniej bierność obecnych władz, bierność rządu chrześcijańsko-patriotycznego (!), złożonego z takich partii jak PiS, LPR i Samoobrona. W "Rzeczpospolitej" z 29 marca prof. Jacek Bartyzel jednoznacznie zaznaczył, że twierdzeniom o rzekomym "odzyskaniu MSZ" przeczy m.in. taki fakt jak "opublikowanie przez MSZ broszury na temat stosunków polsko-żydowskich, powielającej tezy makabrycznego baśniopisarstwa J.T. Grossa (...)". Dotąd pomimo licznych protestów, w tym grupy senatorów, MSZ nie zdobyło się na ukaranie głównych sprawców wydania tej antypolskiej broszury, w tym przede wszystkim byłego wiceministra RP, a obecnie pełnomocnika ministra MSZ ds. stosunków z diasporą żydowską Macieja Kozłowskiego. Nie podjęto żadnych kroków sądowych przeciwko arcyfałszerce, pracownicy Żydowskiego Instytutu Historycznego Alinie Całej, która świadomie zawyżyła, w sposób kompromitujący dla dziejów Polski, liczbę Żydów, którzy zginęli w zajściach polsko-żydowskich w latach 1935-1937, z 14 do ponad 20 osób. Alina Cała powinna stanąć przed sądem również za publiczne sponiewieranie pamięci wielkiej polskiej patriotki Zofii Kossak-Szczuckiej w styczniu 2007 r. w żydowskim miesięczniku "Midrasz". Jak wiadomo, Cała nazwała rasistką Z. Kossak, osobę szczególnie mocno zasłużoną dla ratowania Żydów, z narażeniem własnego życia, i odznaczoną za to medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata".
Do szczególnych skandali należy fakt, że redaktor naczelny "Midrasza" Piotr Paziński nie zdobył się na przeproszenie Polaków za haniebne oszczerstwa rzucone pod adresem wielkiej polskiej pisarki katolickiej. Przeciwnie, w najnowszym marcowym numerze "Midrasza" Paziński dopuścił się grubiańskiego ataku przeciwko mnie i Wojciechowi Reszczyńskiemu za to, że wystąpiliśmy w obronie pamięci Z. Kossak. Paziński zrobił to w numerze "Midrasza" "zrealizowanym dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji". Zapytam jeszcze raz: jak długo polski minister spraw wewnętrznych i administracji będzie dofinansowywał czasopismo świadomie upowszechniające antypolskie kłamstwa. Ich kolejnym przejawem stał się publikowany w tymże marcowym "Midrasza" wywiad z Michałem Cichym, przez lata kierownikiem działu kulturalnego "Gazety Wyborczej", autorem osławionego paszkwilu na Powstanie Warszawskie, opublikowanego w 1994 roku. M. Cichy w swoim wywiadzie dopuszcza się ordynarnych oszczerstw antypolskich. W pewnym miejscu twierdzi np., że "(...) Generalne Gubernatorstwo było jednak jakąś formą zależnego od Niemców, ale niby-państwa polskiego, w którym istniały rozmaite agendy tego państwa obsadzone przez Polaków (...)".
Przypomnijmy nieukowi z "Midrasza", że przedstawiana przez niego jako "zależne od Niemców; ale niby-państwo polskie" Generalna Gubernia była częścią struktury niemieckiej hitlerowskiej III Rzeszy, nastawionej na eksterminację Polaków, których kilka milionów padło ofiarą terroru rządców Generalnej Guberni. Nieukowi z "Midrasza" warto przypomnieć jedno jakże jednoznaczne stwierdzenie generalnego gubernatora Hansa Franka. Reagując na informację o wywieszonym w Czechach plakacie ogłaszającym o straceniu przez Niemców grupy Czechów, Frank powiedział, że u niego w Generalnej Guberni zabrakłoby drzew, gdyby informował o wszystkich egzekucjach dokonanych na Polakach. Dowodzenie Cichego, że Generalną Gubernię można nazwać "niby-państwem polskim", bo istniała w niej "polska policja", jest takim samym absurdem jak ewentualne stwierdzenie, że Generalna Gubernia była państwem żydowskim, bo istniała w nim policja żydowska i Rady Żydowskie (Judenraty).
Cichy w innym miejscu tekstu oskarża policję granatową, że była ona "używana w wielu częściach Polski przez Niemców do organizowania łapanek Żydów i obstawiania gett żydowskich w czasie ich likwidacji, czyli w czasie wywożenia Żydów pociągami do obozów zagłady". Cichy zapytuje w tym kontekście: "czy to była kolaboracja, czy nie?".
Oskarżającemu Polaków o kolaborację z Niemcami oszczercy z "Midrasza" przypomnę, że łapanek w gettach i odstawiania Żydów na miejsca straceń dokonywali wraz Niemcami głównie policjanci żydowscy. To 2200 policjantów żydowskich w getcie warszawskim dokonało w 1942 r. zgromadzenia ponad 310 tysięcy Żydów i doprowadzenia ich na Umschlagplatz, skąd skierowano ich do obozów straceń. Policjanci żydowscy zrobili to przy tym w sposób niezwykle okrutny, bijąc i rabując eskortowanych przez siebie rodaków. Najsłynniejszy żydowski kronikarz getta warszawskiego Emanule Ringelblum pisał, że: "Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy (por. E. Ringelblum, "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988, s. 428). Co się zaś tyczy zachowań polskiej granatowej policji, to odsyłam nieuka z "Midrasza" do raportu słynnego kuriera Jana Karskiego ze stycznia 1943 roku. Karski pisał w nim, że: "Polska policja, która pilnowała getta jeszcze do sierpnia zeszłego roku [1942 r. - J.R.N.], została w całości usunięta, ponieważ nie wytrzymywała tej atmosfery, jaka była w getcie warszawskim, pomagała ludności żydowskiej, a poszczególni policjanci, często zupełnie straciwszy głowę, uciekali ze służby" (cyt. za: "Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką 1939-1945. Studia i materiały", pod red. A. Żbikowskiego, IPN Warszawa 2006, s. 156-157).
Jak widać, tak piętnowani przez Cichego polscy granatowi policjanci okazali się niezdolni do wykonywania brutalnej antyżydowskiej roboty, którą obarczyli ich Niemcy. Zamiast nich robotę tę wykonała wobec własnych współrodaków niemająca żadnych skrupułów policja żydowska, złożona z takich osób jak policjant Calel Perechodnik, który własną żonę i córkę wyprowadził z bezpiecznego ukrycia i doprowadził na Umschlagplatz, skąd powędrowały na miejsce zagłady.
W artykule Cichego z "Midrasza" roi się od różnych antypolskich pomówień, do których chciałbym jeszcze w przyszłości powrócić w obszerniejszym tekście. Sygnalizując parę jego szczególnie jaskrawych oszczerstw, raz jeszcze zapytam, jak długo polski minister spraw wewnętrznych i administracji będzie dofinansowywać żydowskie czasopismo wyraźnie specjalizujące się w jątrzeniu i antypolskich oszczerstwach. Czy antypolskie pomówienia "Midrasza" doprowadzą wreszcie jego redaktorów na jakże zasłużoną ławę sądową za podżeganie do waśni narodowych?
Prof. Jerzy Robert Nowak
"Nasz Dziennik" 2007-04-03

Autor: wa