Siatkarze zmienni są
Treść
I jak tu można być czegoś pewnym? Kiedy w piątek reprezentacja naszych siatkarzy dostała tęgie lanie od swoich rywali z Rosji, wydawało się, że w sobotę będzie podobnie. Tymczasem w ciągu kilkunastu godzin w naszym zespole zaszła niezwykła metamorfoza. Polacy zagrali doskonale i wyraźnie pokonali znakomitego przeciwnika.
O piątkowym meczu nasi zapewne chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Bo to była klęska - Rosjanie, lepsi w każdym elemencie siatkarskiej sztuki, grali pewnie, spokojnie i wygrali w trzech setach (najdłuższy z nich, drugi, trwał ledwie 22 minuty) bez żadnych problemów. Polacy byli bezsilni, nie mogli poradzić sobie z blokiem rywali, nie odbierali zagrywek. Słowem - katastrofa. Jedynym usprawiedliwieniem był fakt, iż goście to zespół po prostu wielki. I to nie o wzrost tu chodzi. - Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby - jak mówi trener rywali - wszyscy jego zawodnicy zagrali na miarę swoich możliwości - powiedział po meczu trener Waldemar Wspaniały.
Z racjonalnego punktu widzenia w sobotę powinno być podobnie, a tymczasem obejrzeliśmy zupełnie inne spotkanie. Dlaczego tak się stało? Dlaczego przedwczoraj na parkiet wyszedł inny (mentalnie!) polski zespół? Dlaczego nasi grali bez żadnych kompleksów, dlaczego pokazali momentami piękną siatkówkę, dlaczego potrafili przetrzymać chwile naprawdę trudne i niejednego załamujące? I nie ma nawet znaczenia fakt, iż trener Rosji dał odpocząć kilku najlepszym graczom. Bo w rezerwie miał kolejnych znakomitych.
Polacy prowadzili od początku meczu. Pierwszego seta wygrali pewnie i wyraźnie, wydawało się, że w drugim będzie podobnie. Kiedy nasi wygrywali 24:20 było niemal przesądzone, że tę odsłonę wygrają, tymczasem stało się coś niezwykłego. Rosjanie obronili aż 10 setboli i tę partię zwyciężyli! To był potężny cios, po którym "Biało-Czerwoni" mogli się nie podnieść. Bo nie od dziś wiadomo, że psychika nie jest ich najmocniejszą stroną. Ale nie tym razem. Choć na początku następnego seta goście wyraźnie prowadzili, pogoń Polaków się powiodła. Nasi walczyli z ogromnym poświęceniem i zaangażowaniem i dopięli swego. Czwarta partia przebiegła już bez historii. Polska po raz trzeci w historii rozgrywek Ligi Światowej (pierwszy raz przed własną publicznością) pokonała reprezentację Rosji. - Piątkowa porażka bardzo nas zmobilizowała. Wyszliśmy na sobotni mecz bardzo skoncentrowani, a Rosjanie chyba trochę nas zlekceważyli - powiedział kapitan reprezentacji Polski Paweł Zagumy.
Wyniki: Polska - Rosja 0:3 (19:25, 20:25, 20:25) i 3:1 (25:22, 31:33, 25:21, 25:17), Hiszpania - Wenezuela 3:2 (23:25, 26:24, 25:23, 23:25, 15:13) i 1:3 (25:19, 22:25, 22:25, 16:25)
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 23-06-2003
Autor: DW