Siatkarski dreszczowiec w Spodku
Treść
Polscy siatkarze pokonali 3:2 zespół USA po dramatycznym meczu Ligi Światowej w Katowicach. Podopieczni Raula Lozano zachowali szanse na awans do finału w Moskwie. Już w niedzielę drugie starcie z Amerykanami – transmisja meczu o 18.30 w TVP3.
Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w tie-breaku, po którym Polacy padli sobie w ramiona, a trener Raul Lozano podskakiwał z radości tak wysoko, że niemal dorównywał wzrostem swym podopiecznym.
Początek meczu nie był pomyślny dla gospodarzy. Pierwszy set był wręcz popisem Amerykanów, którzy grali swobodnie, niemal bez błędów, odrzucając polski zespół od siatki bardzo precyzyjną i mocną zagrywką. Skuteczny był znany z polskich ligowych parkietów David McKienzie, pewnymi punktami drużyny USA byli Priddy i Polster. Polacy przegrywali od początku kilkoma punktami, a w miarę upływu czasu przewaga amerykańskich siatkarzy rosła.
W drugiej partii obraz gry był niestety podobny. Polacy grali jakby sparaliżowani stawką meczu i popełniali mnóstwo błędów – niepewna była zagrywka, atak nie przynosił punktów, a blok bardzo rzadko wyłapywał zbicia Amerykanów. Przewaga rywali nie była tak wysoka jak w pierwszym secie, ale pewna. W końcówce na boisko wszedł bardzo mocno serwujący Clayton Stanley, który mocno dał się Polakom we znaki w meczach w Salt Lake City.
Siatkarskie porzekadło mówi, że jeśli nie potrafi się wygrać 3:0, przegrywa się 2:3 i taki los spotkał amerykański zespół. Do trzeciego seta goście przystąpili zbyt chyba przekonani o łatwym sukcesie, a Polacy z ogromną wolą walki. Do połowy tej partii pojedynek był wyrównany, ale coraz skuteczniejsza gra Wlazłego oraz efektowne i pewne ataki Świderskiego z drugiej linii sprawiły, że Polacy objęli prowadzenie 16:13, 18:14, a po asie serwisowym Wlazłego 21:16. Polacy wykorzystali tę przewagę i pewnie wygrali seta.
Czwarta partia to znów bardzo ambitna gra Polaków i serie błędów rywali, którzy grali coraz bardziej nerwowo. Po nieudanych atakach Priddy'ego i Stanleya Polacy objęli prowadzenie 8:7. Od tej chwili gospodarze prowadzili dwoma, trzema punktami, a kluczowym momentem był chyba udany pojedynczy blok Zagumnego, po którym Priddy był tak wściekły, że kopnął z całej siły krzesło przy ławce rezerwowych. W końcówce, przy stanie 24:20 dla Polski, amerykańska drużyna zerwała się do walki. Priddy serwował mocno i pewnie, atakował też dwukrotnie udanie z drugiej linii i doprowadził do stanu 24:23. W końcu jednak siatkarze USA popełnili błąd i Polacy wyrównali na 2:2 w setach.
Tie break miał dramatyczny przebieg. Obie drużyny walczyły z ogromną determinacją, a lekką przewagę osiągnęli Amerykanie obejmując prowadzenie 10:7. Po kilku efektownych akcjach i zmianach dokonanych przez Raula Lozano Polakom udało się doprowadzić do stanu 13:13.
Przy stanie 14:14 z boiska zniesiony został najskuteczniej punktujący Mariusz Wlazły, który po jednym z ataków doznał tak silnego skurczu mięśni nóg, że nie był w stanie wstać. Przez kilka minut leżał na boisku, pomagali mu koledzy, a amerykański trener wręcz szalał przy linii domagając się zmiany i wznowienia gry.
Wlazłego zastąpił Winiarski, który wywalczył przewagę dla polskiej drużyny kierując piłkę w aut po rękach blokujących Amerykanów. Punkt na wagę zwycięstwa padł po błędzie rywali, którzy zaatakowali w aut, co wywołało ogromną radość wśród polskich siatkarzy i istne szaleństwo 10-tysięcznej publiczności.
Polska – USA 3:2 (17:25, 21:25, 25:19, 25:23, 17:15)
(PAP)
cko
"TVP" 2006-08-13
Autor: wa