Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Show dla odwrócenia uwagi

Treść

Manipulacja wypowiedzią rzecznika praw dziecka w sprawie programu dla dzieci "Teletubisie" stała się przyczyną medialnego show w uważających się za poważne stacjach i programach telewizyjnych oraz radiowych. W sprawie zabrał nawet głos marszałek Sejmu Ludwik Dorn, który stwierdził, że Ewa Sowińska naraża urząd RPD na śmieszność. Tylko czy aż tak kompromitujące jest polecenie sprawdzenia otrzymanych informacji?! Znacznie mniej mówiło się wczoraj o raporcie przygotowanym przez Biuro RPD. Wynika z niego, że żaden z 15 portali internetowych zbadanych przez Zespół Badań i Analiz Biura RPD nie jest bezpieczny dla dzieci.

- Nie sądzę, by bajka "Teletubisie" mogła być szkodliwa dla dzieci i nie widzę w niej żadnych zagrożeń, to ciepła bajka, oglądam ją razem z wnukami - powiedziała Sowińska. Jednak jeśli ktoś prosi o interwencję, to RPD ją podejmuje. Jej rzeczniczka Wiesława Lipińska wyjaśnia w rozmowie z nami, że w wywiadzie dla "Wprost" padło pytanie, które stało się przyczyną wczorajszego zamieszania - to dziennikarz tygodnika powiedział, że niektórzy twierdzą, iż w "Teletubisiach" są treści homoseksualne. - Pani rzecznik stwierdziła, że osobiście nie widzi tam nic złego, ale jeśli będzie jakakolwiek interwencja, to oczywiście zostanie to sprawdzone - tłumaczy Lipińska. Analizy mieliby się podjąć psychologowie.
Nieoczekiwanie głos w tej sprawie zabrał marszałek Sejmu Ludwik Dorn, który zarzucił Ewie Sowińskiej, że kompromituje urząd RPD. - Marszałek przyjął wyjaśnienia w sprawie kwestii poruszonych w wywiadzie (dla "Wprost") i zwrócił się z apelem, aby w publicznych wypowiedziach unikała ona sformułowań, które mogą narazić jej urząd na śmieszność - powiedział rzecznik marszałka Witold Lisicki. Jednak dlaczego kompromitacją miałaby być odpowiedź na interwencję? Tym bardziej że na każdą interwencję RPD ma obowiązek i chce zareagować.

Czyhają na dzieci w sieci
Zdecydowanie mniej mówiło się wczoraj o raporcie przygotowanym przez Biuro RPD - a wynika z niego, że żaden z 15 internetowych serwisów randkowych sprawdzanych przez Zespół Badań i Analiz Biura Rzecznika Praw Dziecka nie może być uznany za bezpieczny dla dzieci. O tym, jak temu zaradzić, Ewa Sowińska rozmawiała m.in. z przedstawicielami portali, NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa), ministerstw i policji.
Najwięcej wątpliwości ekspertów wzbudziły serwisy o2 i interia - ze względu na ewentualne zagrożenie ze strony pedofilów, oraz strona eAmore.com - gromadząca treści o charakterze pornograficznym bez umieszczenia widocznych ostrzeżeń.
Sowińska zaznaczyła, że konieczne jest podjęcie działań ograniczających szkodliwość internetu dla dzieci, których bezpieczeństwo jest zagrożone, a do tej pory spotykano się z interwencjami po fakcie. Jak zauważyła, niektóre dzieci rozprzestrzeniają w sieci filmy mające na celu znieważanie i kompromitację rówieśników. Rzecznik stoi na stanowisku, iż należy rozpocząć pozytywną edukację, która będzie wychodzić zarówno do dzieci, rodziców, jak i do właścicieli portali internetowych.
Bogdan Kaniuk z Biura RPD zaznaczył, że wszystkie poddane analizie portale wyłączały swoją odpowiedzialność za umieszczane w nich treści, co jest sprzeczne z prawem. Jeśli chodzi o kwestię dostępności, żaden z nich nie wyłączał całkowicie osób niepełnoletnich. Ograniczenia dotyczyły zaś założenia konta, zalogowania i umieszczenia anonsu. W przedłożonych propozycjach zmian działania tego typu serwisów Kaniuk wskazał na potrzebę ograniczenia możliwości zamieszczania anonsów przez osoby poniżej 15. roku życia, gdyż stwarza to zagrożenie ze strony pedofilów. Poza tym treści zamieszczane przez użytkowników powinny być pogrupowane, a te niebezpieczne - oddzielone i oznaczone przy równoczesnym zastosowaniu filtrów. Niezwykle istotne jest też ułatwienie kontaktu użytkownika z administratorem, a serwisy powinny posiadać osobne skrzynki kontaktowe z informacjami o łamaniu prawa lub regulaminu danego portalu.
Anna Skopinska, JaS
"Nasz Dziennik" 2007-05-29

Autor: wa

Tagi: ewa sowinska