Seweryn Goszczyński - poeta i żołnierz
Treść
Goszczyński zasłynął jako autor wierszy patriotycznych zagrzewających rodaków w czasie zaborów do walki o niepodległość. Obok Antoniego Malczewskiego i Józefa Bohdana Zaleskiego zaliczany jest do tzw. szkoły ukraińskiej poetów romantycznych.
Urodził się 4 listopada 1801 roku w Ilińcach koło Humania na Ukrainie. Rodziców nie stać było na zapewnienie synowi starannego wykształcenia. Uczył się z przerwami w różnych szkołach, wszędzie tam, gdzie akurat jego ojciec znajdował jakieś zatrudnienie. Najdłużej przyszły poeta uczęszczał na zajęcia do szkoły OO. Bazylianów w Humaniu, gdzie zaprzyjaźnił się z Józefem Bohdanem Zaleskim. "Zaznajomienie się tutaj na ławie szkolnej i zaprzyjaźnienie z Józefem Bohdanem Zaleskim, oddającym się z zapałem literaturze, zdecydowało o kierunku zajęć umysłowych Goszczyńskiego. Pierwsze jego próby poetyckie przypadają już na czas pobytu w szkole. Przyjaźń zawarta między współuczniami, mimo różnic w temperamencie i usposobieniu obu, przetrwała długi czas" - pisze Lucjusz Komarnicki w "Historii literatury polskiej wieku XIX". Później młody Goszczyński zdobywał wiedzę sam, przede wszystkim wiele czytając, a także wsłuchując się chętnie w opowieści ludzi starszych. Zasłyszane opowieści stały się podstawą jego późniejszych dzieł.
Działalność konspiracyjna
W roku 1820 Goszczyński przyjechał do Warszawy, gdzie wstąpił do tajnego Związku Wolnych Braci Polaków, założonego rok wcześniej w stolicy. Związek liczył ogółem 40 członków, którzy przygotowywali referaty i prowadzili cotygodniowe dyskusje na tematy polityczne i społeczne. W 1821 roku Związek wydawał czasopismo "Dekada Polska", które informowało o ruchach wolnościowych. Dążenia niepodległościowe i braterstwo ludów były w poecie tak silne, że gdy niebawem wybuchło w Grecji powstanie, udał się pieszo na Ukrainę z zamiarem przedostania się przez Odessę do walczących przeciwko Turcji o swoją niepodległość Greków. Jednak z powodu braku pieniędzy na taką podróż pozostał ostatecznie do 1830 roku na Ukrainie, gdzie prowadził działalność konspiracyjną. Ścigany przez policję, często zmieniał swoje nazwisko i miejsce zamieszkania. W smutku i strapieniu szukał wytchnienia w obcowaniu z naturą. "Ileż to wieczorów - pisał o sobie - przesiedziałem na śniegu, pod zasłoną pnia dębowego, do godziny dziesiątej, rozpływając się nad błękitem nocnego nieba, nad blaskiem gwiazd i księżyca, słuchając wiatrów muzyki różnotonnej według tego, jak grała na gałęziach, na uwiędłych liściach lub na mchu odwiecznym".
Goszczyńskiemu wydawało się, jak twierdził później, że na Ukrainie "spoczął najwidoczniej duch wolności ludu polskiego", że tu "objawił się najenergiczniej w swojej walce z uciskiem i najkrwawszymi rysami uwiecznił tak swoje krzywdy, jak protestację przeciw nim". To właśnie tam w 1828 roku powstała jego słynna powieść poetycka "Zamek kaniowski" - jedno z ważniejszych dzieł okresu romantyzmu. Jego temat osnuty został wokół zdarzeń zaczerpniętych z powstania hajdamackiego na Ukrainie w 1768 roku, tzw. Koliszczyzny. "Goszczyński w sposób nowatorski posłużył się folklorem ukraińskim w kreacji świata poetyckiego. Losy bohaterów utworu, wypadki historyczne są w utworze uzależnione od ingerencji sił zła, które aktywnie uczestniczą w ziemskim planie dziejów" - pisze w biografii Goszczyńskiego dr Bolesław Oleksowicz.
W czerwcu 1830 roku poeta powrócił do stolicy, gdzie wstąpił do sprzysiężenia Piotra Wysockiego i był jednym z uczestników ataku na Belweder. W Powstaniu Listopadowym walczył w randze kapitana pod dowództwem generała Józefa Dwernickiego, biorąc udział w walkach pod Stoczkiem i Nową Wsią. Po kapitulacji Warszawy wraz z korpusem generała Macieja Rybińskiego udał się do Prus. Następnie osiedlił się w Galicji, gdzie nadal prowadził działalność polityczną i społeczną. W tym czasie poeta pisał wiele wierszy patriotycznych, zagrzewających Polaków do walki o niepodległość. "I w dalszym życiu pozostał wierny ideałom młodości. Nie służył nigdy wyłącznie poezji; hasło 'sztuka dla sztuki' było dlań niezrozumiałe; obca mu była chęć zdobycia sławy; pieśń była dlań narzędziem walki. Poezja jego, według własnych słów Goszczyńskiego, 'nie brzęczy słodko, jak lira złota', ale najczęściej 'grzmi jak muzyka bitwy w najwyższym jej natężeniu'" - podkreśla Komarnicki. W 1831 roku Seweryn Goszczyński wydał zbiór liryków "Pobudka". Warto przytoczyć tutaj mocny wiersz pt. "Śpiew ludu polskiego" z tego tomiku:
Nasłańcy północy srogiej,
Precz, odszczepieńcy,
precz, niewolnicy,
Z naszej Polski, lubej, drogiej!
Nie kalajcie nam ziemicy!
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Jak zasięgną wieści stare,
Wolno tu żyli, wolno konali;
Czcili zawsze prawą wiarę,
I zawsze bili Moskali.
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Swoboda od wieków z nami;
A wyście słudzy jednego pana:
Gdzie wam bić się z Polakami!
Niech się wam nie śni wygrana!
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Sosna tylko u nas rośnie:
Ale bagnety nasze liczniejsze
Niżeli szpilki na sośnie;
Ale i dzidy ostrzejsze!
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Do łba polskie kule bieżą,
W kark się wpijają polskie pałasze,
Bagnety w serca wprost mierzą:
Bo wolne są ręce nasze!
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Dość już, rodzie potępiony,
Zwodzić nam dziewki,
chleb nam wyżerać,
I w naszych królów korony
Swojego cara ubierać!
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
Bo, niedługo, z trwogi, z nędzy
Będziecie, płacząc, Boga prosili,
By was wywiódł z Polski prędzej
Niżeście do niej pędzili.
Precz, rabusie niepoczciwi,
Pókiście zdrowi i żywi!
W 1832 roku poeta założył we Lwowie Związek Dwudziestu Jeden, zaś trzy lata później w Krakowie Stowarzyszenie Ludu Polskiego. Obie organizacje stawiały sobie za cel dążenia demokratyczne i patriotyczne.
Ojciec etnografii Podhala
W tym samym roku zaczął Goszczyński z wielkim zamiłowaniem poznawać polskie góry, będąc pierwszym, który w literaturze polskiej opisał Gorce. Zwiedził je podczas gościnnego pobytu we dworze Leona Tetmajera w Łopusznej. Z kolei "pobyt na Podhalu sprawił, że zainteresował się kulturą tego regionu, odkrywając Tatry dla literatury polskiej" - pisze Oleksowicz. W 1832 roku pojawił w druku "Dziennik podróży do Tatrów" Seweryna Goszczyńskiego. Sam autor we wstępie do niego pisze: "Czytelnik nie znajdzie w tem dziełku skarbów umiejętności albo nauki; autor puścił się z małym zapasem wiedzy, z mniejszym jeszcze naukowości, a bez żadnej książki, nawet bez barometru. Nie robił on tej podróży ani jako geolog, ani jako geograf, ani jako archeolog; puścił się obyczajem żebrzących śpiewaków swojej krainy, z lirą swojego ducha, z nią tylko; do niej nastroił swój rozum, swoje zmysły i wszystkie swoje władze - i to tylko zachował, czem mu ten instrument zagrał, potrącony od ziemi, który przeszedł, i od jej ducha". Dzieło to stanowi jedno z podstawowych źródeł poznania dawnej góralszczyzny podhalańskiej i zyskało autorowi przydomek "ojca etnografii Podhala". Odegrało ono swego czasu dużą rolę w spopularyzowaniu Tatr i Podhala w społeczeństwie polskim. Dwa lata później, w 1834 roku, wydał poeta poemat "Sobótka", który podobnie jak "Dziennik podróży do Tatrów" był jednym z pierwszych wybitnych dzieł tatrzańskich w literaturze polskiej. Badacze twórczości Goszczyńskiego podkreślają, że odznacza się on realizmem kolorytu lokalnego, przynosi opisy autentycznych krajobrazów górskich i prezentuje rzeczywisty, a przynajmniej dalece do rzeczywistego zbliżony, lud podhalański.
Lwowski jubileusz
W 1838 roku Goszczyński wyemigrował do Francji, gdzie poznał Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego oraz wstąpił do Koła Towiańczyków, odcinając się na wiele lat od pisarstwa. W okresie Komuny Paryskiej żył w bardzo dokuczliwej biedzie, omal nie umarł wówczas z głodu. W 1842 roku pojawiła się jeszcze drukiem jego powieść "Król zamczyska". Dopiero po prawie trzydziestu latach, w 1870 roku, ukazały się jego wspomnienia: "Noc belwederska" i "Podróż mojego życia". Dwa lata później dzięki pomocy przyjaciół poeta wrócił do kraju i zamieszkał we Lwowie. Tutaj 7 marca 1875 roku obchodził uroczyście jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Agaton Giller i Józef Poliński w sprawozdaniu z tej uroczystości pisali: "Znaczenie tej uroczystości było tym podnioślejsze, że w osobie Jubilata złączona w najpiękniejszej harmonii cnota obywatelska z natchnieniami poetyckimi, razem uznanie i uwielbienie otrzymała. Jeżeli wysoki nastrój ducha, tworzący cudowne pieśni, które ożywiają pokolenia zapałem, unoszącym je do wszystkiego, co jest szlachetne i wielkie; jeżeli siła twórcza poety wyrażona w dziełach, które sieją miłość Boga i Ojczyzny, i torują drogę wolności, niepodległości, braterstwu oraz szczęściu narodów, zdobywa sobie wdzięczne hołdy - to jakiejże miłości, jakiegoż uznania nie zasługuje życie, które jest stwierdzeniem wszystkich prawd i ideałów, w pieśni opiewanych! W naszym wieku widzimy najczęściej niezgodę pomiędzy słowem i czynem: wielcy poeci bywają częstokroć małymi ludźmi, życie ich przeczy temu, co jako ideał w pieśni podnoszą, stąd wrażenie piękna staje się połowicznym. W osobie Goszczyńskiego nie dostrzegamy tego rozłamu. Pieśni jego były czynami, a całe życie jest jedną pieśnią poświecęnia dla Ojczyzny. Na każdym polu służył on krajowi, a nie było tak niebezpiecznego, tak trudnego i groźnego przedsięwzięcia, podjętego dla dobra Polski, przed którym by się z trwogi lub z pychy cofnął, zachowując siebie do czegoś lepszego, a raczej łatwiejszego. Poeta-żołnierz, lutnią, orężem, słowem i krwią na przemiany, spełniał obowiązki syna Ojczyzny - i tą długą tęsknotą tułacza, w ubóstwie, w głodzie, w opuszczeniu, nieznającego skargi i żalu. Cicha, skromna, wiekiem pochylona postać Goszczyńskiego jest więc wyrazem najpiękniejszej zgody słowa z życiem, a wszyscy, którzy podziwiają w nim talent, wielbić muszą charakter".
Wśród osób składających hołd poecie byli m.in. Kornel Ujejski, Władysław Bełza, hrabia Wojciech Dzieduszycki i wielu innych słynnych ludzi ze świata kultury. Wzruszony ciepłymi słowami na temat własnej osoby i twórczości, Seweryn Goszczyński powiedział im wszystkim na koniec: "Jeżeli kiedykolwiek co dobrego zrobiłem, to nasamprzód powinienem podziękować tej potędze nad wszystkimi potęgami, i miłości ponad wszystkie miłości, to jest Bogu, który mnie wyprawił na ten świat. Jego łaska i opieka przeprowadziły mnie przez życie pełne przygód i niebezpieczeństw, nareszcie zezwoliła mi doczekać tej chwili, w której się obecnie znajduję. Jeżeli więc kiedykolwiek co dobrego zrobiłem, winienem to Bogu, a potem tej strefie wyższego świata, niewidomego, który czuwa nad Polską, i który w przeszłości naszej od Mieczysława, od Bolesława Chrobrego począwszy, aż do Kościuszki i po nim, obficie rozsiał ideały po drodze polskiej, abyśmy za ich wskazówką doszli do spełnienia posłannictwa narodu. To co dobrego zdarzyło mi się zrobić, zawdzięczam zresztą i ludziom, wśród których żyłem. Chociaż w tak trudnych okolicznościach, w jakich Polska się dziś znajduje, ogień polski w sercach polskich nie wygasł. Trzymali Polacy zawsze sztandar ducha narodowego wysoko i to mi także dodawało siły do wytrwania". Poeta zmarł rok później, 25 lutego 1876 roku, i został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Na jego mogile, w Alei Zasłużonych, społeczeństwo Lwowa wystawiło piękny pomnik dłuta Juliana Markowskiego.
Piotr Czartoryski-Sziler
"Nasz Dziennik" 2008-11-29
Autor: wa