Seul wzmacnia obronę
Treść
Korea Południowa postanowiła wzmocnić obronę swojego zachodniego wybrzeża, a także pięciu wysp leżących w sąsiedztwie Korei Północnej po tym, jak Phenian zapowiedział możliwość kolejnych ataków, jeśli ze strony Seulu pojawią się "prowokacje militarne". Południowokoreańskie władze zapowiedziały także rewizję swojej polityki wojskowej w związku z pojawiającymi się zarzutami, iż odpowiedź na atak z Północy była nieodpowiednia i zbyt pasywna. Wobec tych zarzutów do dymisji podał się minister obrony.
Napięcie pomiędzy oboma krajami nie opada od kilku dni, kiedy to Phenian wystrzelił w stronę wyspy Yeonpyeong na Morzu Żółtym około 170 pocisków artyleryjskich. 90 z nich spadło do morza, a 80 na ląd. W wyniku tego ostrzału zginęły 4 osoby, a 18 zostało rannych. Kancelaria prezydenta Korei Południowej Li Miung Baka oświadczyła, że ten incydent sprawił, iż jego kraj postanowił rozbudować swój potencjał wojskowy na zachodnim wybrzeżu. Na pięciu wyspach położonych na Morzu Żółtym mają być rozmieszczone dodatkowe oddziały wojskowe, w tym siły lądowe. Jak zaznaczyły władze, ostatnie wydarzenia sprawiają, iż konieczna jest rewizja polityki militarnej kraju. Przede wszystkim dlatego iż odpowiedź na atak z Północy była nieodpowiednia, a także dlatego że rząd sugerował, iż należy zredukować liczbę żołnierzy stacjonujących na granicy z Koreą Północną i na wyspach Morza Żółtego. Krytycy zdymisjonowanego ministra twierdzą, że 80 pocisków wystrzelonych w stronę Północy przez siły Seulu jako odpowiedź na atak to zdecydowanie za mało. Uważają bowiem, że należało natychmiast wysłać samoloty bojowe, by zneutralizowały północnokoreańską artylerię. Obecne władze studzą jednak tego typu zapędy, zauważając, że nalot mógłby wywołać "wojnę totalną".
Nie wiadomo jednak, czy do wojny nie dojdzie. Jak podała bowiem oficjalna agencja informacyjna KRLD, Phenian jest gotów dokonać bez wahania drugiej, a nawet trzeciej serii ataków, jeśli "podżegacze wojenni w Korei Południowej dopuszczą się ponownie lekkomyślnych prowokacji militarnych". Północ za ataki obwinia niezmiennie Seul, ostatnio dodając także, że do zaostrzenia sytuacji przyczyniają się Stany Zjednoczone, poprzez pomoc w utrzymaniu "nielegalnej" granicy między obiema republikami na Morzu Żółtym. W Korei Południowej stacjonuje ok. 28 tysięcy żołnierzy armii amerykańskiej.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-11-26
Autor: jc