Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Seria zatrzymań Polaków

Treść

Andżelika Borys, prezes nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB), zatrzymana w nocy z niedzieli na poniedziałek przez białoruskich celników, jest już na wolności. Dotąd jednak nie postawiono jej żadnych zarzutów. Białoruscy celnicy zatrzymali także prowadzącego samochód Andrzeja Lisowskiego i towarzyszącą im szefową związku w Baranowiczach Teresę Sielewończyk. Tego samego dnia został zatrzymany inny członek ZPB Andrzej Kusielczuk. Wczoraj natomiast rozpoczął się proces przywódcy opozycyjnego "Młodego Frontu" Źmiciera Daszkiewicza.

W niedzielny wieczór szefowa ZPB wracała samochodem z posiedzenia Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych (EUWP), które odbywało się w Wilnie. Na litewsko-białoruskim przejściu granicznym w Druskiennikach-Priwalce celnicy zatrzymali pojazd i bez wstępnych oględzin kazali od razu wjechać na kanał w celu sprawdzenia samochodu.
Natychmiast po zatrzymaniu samochodu celnicy zabrali się do rozkręcania go, tak jakby od początku wiedzieli, co chcą znaleźć - relacjonowała prezes Borys. W trakcie przeszukiwania rozkręcili prawe boczne zewnętrzne lusterko i wyciągnęli z niego trzy malutkie woreczki z jakimiś substancjami. Nikt jednak nie potrafił powiedzieć, co to za substancje. - Nawet jak byliśmy przy samochodzie, naszą uwagę nieustannie odwracano. Dlatego nie gwarantuję, czy ktoś w lusterko zewnętrzne czegoś nie podłożył - powiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prezes Borys.
Oprócz przeglądu samochodu celnicy dokonali także rewizji osobistej zatrzymanych osób. - Wzywali nas również na przesłuchania. Pytali, gdzie byliśmy, jak te pakunki znalazły się w naszym samochodzie - opowiada Borys. Około północy czasu białoruskiego Polacy zostali przewiezieni dwoma samochodami do szpitala psychiatrycznego w Grodnie. Tam całej trójce pobrano krew na badanie toksykologiczne. - Rzekomo trzeba nas było sprawdzić, czy nie jesteśmy pod wpływem narkotyków i środków psychotropowych. Dla nas to był szok! Pilnowali nas ludzie po cywilu, 5 osób, nie pozwalając wyjść, porozmawiać. Nie wszyscy się przedstawiali. Podejrzewam, że był to ktoś z KGB. Nawet konsulowi się nie przedstawili - opowiada Andżelika Borys. Na miejsce dotarli konsulowie Rzeczypospolitej Polskiej Bartosz Jakubik i Marek Maluchnik. Nie pozwolono im jednak rozmawiać z zatrzymanymi.
- Wypuścili nas po 10 godzinach. Było już po 3.00 w nocy czasu białoruskiego - dodaje. Choć całą trójkę wypuszczono, to jednak celnicy zatrzymali samochód, którym Polacy wracali z Wilna.
Również w niedzielę w Grodnie zatrzymano Andrzeja Kusielczuka, byłego redaktora naczelnego "Głosu znad Niemna", obecnie politycznego doradcę przywódcy sił demokratycznych Aleksandra Milinkiewicza. Sąd w Grodnie skazał wczoraj Kusielczuka na trzy dni aresztu za "drobne chuligaństwo". Wczoraj rozpoczął się też proces przywódcy opozycyjnego "Młodego Frontu" Źmiciera Daszkiewicza, oskarżonego o przynależność do niezarejestrowanej organizacji społecznej, która "może naruszać prawa i swobody obywateli". Odłożono go jednak do dzisiaj.
Jak rozumieć serię zatrzymań na Białorusi? - Oni są nieprzewidywalni. To jest chore. Władze białoruskie sięgnęły po ostateczność. Było już tyle oskarżeń pod naszym adresem, ale to, że sięgnęli po taką prowokację, to bandytyzm, nic więcej! Inaczej nie mogę tego określić - powiedziała nam Andżelika Borys.
Polskie władze są bezradne. - Żeby podjąć jakiekolwiek działania, musi pojawić się zarzut. Tymczasem żadnych oficjalnych zarzutów nie postawiono - powiedziała nam Monika Sadkowska, rzecznik prasowy Ambasady RP w Mińsku. Zapewniła jednocześnie, że w przypadku postawienia zarzutów, "określone działania" zostaną podjęte. Chodzi oczywiście o postępowanie sądowe i karne.
Przeciwko prawdopodobnej prowokacji władz białoruskich zaprotestował marszałek polskiego Senatu Bogdan Borusewicz. W wystosowanym wczoraj oświadczeniu napisał on, że "Incydent związany z przeszukaniem samochodu działaczy Związku Polaków na Białorusi i znalezieniem w nim pakunku z 'białym proszkiem' wskazuje, iż władze białoruskie sięgają po prowokację, aby zdyskredytować działaczy Związku Polaków na Białorusi z jego prezes Andżeliką Borys". "Oczekuję, że władze Republiki Białoruś zaprzestaną szykanowania działaczy Związku Polaków na Białorusi i umożliwią prowadzenie normalnej działalności demokratycznie wybranym władzom Związku Polaków na Białorusi" - napisał marszałek Senatu.
Incydent ten, noszący znamiona prowokacji, stanowi bez wątpienia kontynuację działań mających na celu ograniczenie swobody działania przedstawicieli Związku Polaków na Białorusi - podkreśla polskie MSZ. Ministerstwo wyraziło "stanowczy protest przeciw działaniom władz Białorusi, naruszającym podstawowe prawa mniejszości narodowych oraz międzynarodowe i europejskie standardy praw człowieka".
Władze białoruskie jak na razie milczą. Rzecznik prasowy ambasady Białorusi w Warszawie Dmitrij Wybornyj nie chciał komentować postępowania białoruskich celników. W wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej powiedział jedynie, że trwa dochodzenie w sprawie pakunku z podejrzanym proszkiem.
Aneta Jezierska

"Nasz Dzienik" 2006-10-31

Autor: wa

Tagi: andżelika borys białoruś andrzej kusielczuk