"Serce pragnie sensu" ...a czego pragnie serce dziennikarza?

Treść
Co się dzieje z nami, tymi urodzonymi w PRL-u, tymi, którzy dostali dar obecności Jana Pawła II na niemal 30 lat? Mieliśmy Ojca Duchowego całego Narodu, a więc każdego z nas, także dziennikarzy.
Co media mają wspólnego z Ojcem Świętym, z wiarą katolicką? Zdawałoby się - nic prostszego, relacjonować pielgrzymowanie Jana Pawła II. Taki był medialny, taki otwarty, tak "profesjonalnie" zachowywał się wśród kamer, a cokolwiek by nie robił i mówił, to i tak miliony chciały Go oglądać!
Media dawały nam prawo do Ojca Świętego, uchyliły drzwi dla wiary i modlitwy dla chorych, a jednocześnie, jak za parawanem, kupczono dziennikarskim środowiskiem. Jakże dla nas, dziennikarzy w TVP, żenujące było uganianie się za Ojcem Świętym decydentów telewizyjnych, o których wiedzieliśmy z autopsji, że na co dzień wycinają z ramówki katolickie programy, zlecają deprawacyjne produkcje czy wręcz wyszydzają Papieża (np. na spotkaniach redakcyjnych). On i to znosił - fotografował się z nimi, przyjmował ich i im błogosławił.
W archiwach TVP odnalazłam w roku 2000 bezcenne materiały filmowe, o których istnieniu nikt nie wiedział. Szukałam jakichkolwiek materiałów z pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski... i nigdzie ich nie było! Aż nagle wpadłyśmy na pomysł z wybitną archiwistką (już nie pracuje w TVP), aby cierpliwie przeszukać wszystkie materiały z tego okresu pod hasłem "gen. Jaruzelski". I tam był właśnie... także Jan Paweł II jako jeden z zagranicznych gości przyjmowanych przez I sekretarza PZPR. Kamery ustawiano głównie na partyjnych przywódców, a Ojciec Święty filmowany był zza pleców czy ucha... W emitowanych materiałach wiwatujących tłumów nie było, a najczęściej jakieś grupki staruszek. W materiałach niewykorzystanych, ukrytych w archiwum, były taśmy z oczekującymi tysiącami ludzi, z budzącą się do modlitwy Polską.
Radosny Ojciec Święty, z miłością patrzący na Polaków - tych jeszcze niedowierzających cudowi nadchodzącej wolności, nieogarniających jeszcze, jaka zbliża się szansa... Biskupi nieśmiało włączający się do wspólnego śpiewania z Janem Pawłem II... Te taśmy nie były dla nas, dla widzów polskiej telewizji, chociaż to z naszych pieniędzy budowano studia telewizyjne, redakcje, maszty i przekaźniki, płacono pensje partyjnym redaktorom, wiernym i oddanym swoim partyjnym pracodawcom i gwarantującym dziennikarzom dostatek oraz poczucie władzy nad ogłupianym ludem.
Fakt, że ktoś, kto bezpośrednio nie zetknął się z pracą w mediach, ma prawo nie pojmować całego procesu długofalowej, wieloletniej strategii wykorzeniania wiary w Narodzie... za pomocą mediów.
To nie tylko sprawa cenzurowania materiałów prasowych, radiowych czy filmowych. To przede wszystkim kwestia kontrolowania środowiska i wywierania nacisku na dziennikarzy, także - deprawowania środowiska dziennikarskiego.
Dziennikarz z etykietką "kościółkowego" (noszę ją w TVP od około 1994 r., zawdzięczam ją oficerom politycznym, których redakcję przejęłam i na pierwszy dzień tej pracy otrzymałam telegram z błogosławieństwem z Jasnej Góry) - taki dziennikarz czy kandydat na aplikanta nie ma praktycznie szans na wysokobudżetowe programy. Problem tkwi w nim samym! Nie wejdzie w korupcyjny układ, nie będzie brał udziału w pijackich czy amfetaminowych "prywatkach" redakcyjnych itd., a przede wszystkim nie będzie uprawiał manipulacji czy dawał "fałszywego świadectwa przeciwko Bogu ani bliźniemu". Problem z takim "kościółkowym dziennikarzem" jest poważny - media są kasowe, przynoszą ogromne zyski, ale dobro, szlachetne programy, uczciwa publicystyka polityczna itp. NIE SĄ dochodowe, nie stanowią sensacji, a więc nie sprzedają się szybko i nie produkują tanio.
W mediach do dzisiaj mamy wielu decydentów niczym dziedziców partyjniackich rodów, z Bolszewii rodem, zawziętych ateistów - oburzonych na "wciskanie się religii i Kościoła" do mediów. I nie robi na tych decydentach większego wrażenia, że Polska była i jest katolicka, że Jan Paweł II to nie jedynie "biały misio", z którym tak ładnie wychodzi się na fotografii, a wychowawca Polskiego Narodu do życia w godności i uczciwości. Że nie wystarcza transmitowanie samonapędzających widownię pielgrzymek papieskich czy ostatniego pożegnania Ojca współczesnej wolnej Polski - ale trzeba by zmienić coś więcej w ramówkach programowych, w stosunku do dziennikarskiej pracy (która jest także podobno i służbą, i powołaniem), w stosunku do samego czytelnika czy widza także!
Dzisiaj już Polacy wiedzą, że są płatnikami podatków, które powinny być zużywane na ochronę ich samych, na ochronę ich praw i wolności, wiedzą, że własnym zrywem i ofiarnością oswobodzili się z niewolniczego systemu totalitarnego. Polacy płacą abonament na "budżetową, publiczną" telewizję i radio. Za to uzyskują prawo, czyli sami je sobie kupują, do rzetelnej, uczciwej informacji, do wspierania ich przez media w wielkim trudzie odbudowywania wolnego państwa polskiego, do wychowania w uczciwości, do edukacji, do nauki godności obywatelskiej, wreszcie do wychowania we współodpowiedzialności za własne losy i za losy Ojczyzny.
Jaka będzie pierwsza rocznica rozstania z Opiekunem Duchowym Polaków? Ilu bolszewików poprzebiera się w owcze skóry i ustawi do uwiarygodniającej fotografii na tle Jana Pawła II? Czy znajdzie się wśród nich wielu, którzy wyspowiadają się z inwigilacji katolików, z wyniszczania dziennikarzy religijnych, z wkradania się na pokoje duchownych, ze sprzedawania uczciwych Polaków, z pisania donosów, z tworzenia fałszywych materiałów, z brukania plotkami, z pomawiania, z uniemożliwiania uczciwej odbudowy Polski, katolickiej Polski?
Bałam się, co też "oni" ze mną zrobią, gdy odmówię... może pobiją? Może nigdy nie znajdę wymarzonej pracy?
Zdumiona własną odwagą, spokojem ducha, powiedziałam: "Nie, ja tego wszystkiego nie potrzebuję, panowie, bo ja... ja już dla was robię filmy... o tym, jak każde serce pragnie sensu".
Drwili, przepowiadając mi zły los: "Głupia, nigdy nie znajdziesz pracy, zawsze będziesz ganiać z kamerą na plecach w te swoje Himalaje, albo po śmietniskach Kalkuty, nigdy nie zostaniesz kimś w tym zawodzie!".
"Oni" nie mogli wiedzieć, że tylko jednemu Polakowi zaufałam bez granic - On wskazał mi moją drogę do zawodu dziennikarza, dał mi też motto, którego "oni" nie znali: SERCE PRAGNIE SENSU. I drugie: NIE LĘKAJCIE SIĘ.
Jan Paweł II wiedział doskonale, jak "każde ludzkie serce pragnie sensu". Od pierwszej Jego pielgrzymki do Polski mam ze sobą dar Jego słowa: "...nadzieja jest zawsze związana z pewną wartością, jaką mamy osiągnąć. Jeszcze inaczej: z wartością, jaką pragniemy nadać naszemu życiu. Dlatego też w nadziei wyraża się poczucie sensu naszego życia. To poczucie nie zależy przede wszystkim od tego, co posiadamy - ale od tego, jaką mamy świadomość wartości naszego człowieczeństwa, naszej ludzkiej godności".
Anna T. Pietraszek
żródło: "Nasz Dziennik" 2006-04-01
Autor: mj