Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Separatyzm znaczy Rosja

Treść

Wczoraj odbyło się referendum w nieuznawanym poza Rosją Naddniestrzu, którego mieszkańcy miażdżącą przewagą głosów opowiedzieli się za separacją regionu i włączeniem go w skład Rosji. Oficjalnie przedstawiciele UE, USA, Rady Europy i OBWE, a także Ukrainy i Mołdawii oświadczyli, że nie uznają wyników tego referendum. Odmawiają mu politycznego legitymizmu. Część włoskich i francuskich obserwatorów nie uznała tego stanowiska, stając nawet po stronie separatystów. Tyraspol jest pewien, że Moskwa, utrzymująca tam własny kontyngent wojskowy, uzna korzystne dla siebie rezultaty głosowania.

Wstępne wyniki mówią o miażdżącym (94 proc.) zwycięstwie zwolenników separacji i związku z Rosją oraz ponad 77-procentowej frekwencji. Większość ludności Naddniestrza to Słowianie (głównie Rosjanie i Ukraińcy). Zaledwie 2 proc. głosujących chciało przyłączenia Naddniestrza do Mołdawii, a 4 proc. nie zaznaczyło na karcie swojego wyboru - podał wczoraj po zakończeniu głosowania ITAR-TASS.
Mołdawscy komentatorzy zarzucają separatystycznym organizatorom referendum tendencyjne zredagowanie dwóch pytań podanych na kartach do głosowania, które mocno sugerują twierdzącą odpowiedź.
Władze Mołdawii już wcześniej oświadczyły, że uważają referendum za "prowokacyjne" i "niepoważne". Prezydent tego kraju Władimir Woronin ocenił, że przeprowadzenie referendum na temat niezależności obliczone jest na komplikowanie sytuacji i przeszkadza w rozwiązaniu problemu Naddniestrza. - Te działania sprzeciwiają się wysiłkom kierownictwa mołdawskiego w celu pokojowego uregulowania konfliktu naddniestrzańskiego - oświadczył Woronin. - Sytuacja w Naddniestrzu nie ma nic wspólnego z sytuacją w Czarnogórze czy w Kosowie - podkreślił. Z kolei lider opozycyjnej Partii Demokracji Socjalnej, były premier Mołdawii Dumitru Braghis, za obecną sytuację winił również władze w Kiszyniowie. Jego zdaniem, "liczne błędy władz mołdawskich, [ich] niekonsekwentna i nieprzekonywająca polityka wewnętrzna i zagraniczna (...) są sprzyjającymi warunkami dla dalszego wzmacniania separatyzmu".
Według sekretarza generalnego Rady Europy Terry'ego Daviesa, "aby takie referendum miało moc prawną, jest niezbędne przede wszystkim osiągnięcie porozumienia politycznego w sprawie uregulowania sytuacji". Tymczasem szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow bronił referendum, tłumacząc, że sam fakt głosowania "nie powinien być przyjmowany jednoznacznie jako coś nie do przyjęcia".
Gdyby zamierzenia separatystów zostały wprowadzone w życie, w Europie powstałaby druga rosyjska enklawa (po obwodzie kaliningradzkim), a Ukraina graniczyłaby z Rosją nie tylko od północnego wschodu i wschodu, ale również od południowego zachodu. Jest niemal pewne, że naddniestrzański precedens wzmocni plany separatystów w leżącej w Gruzji i graniczącej z Federacją Rosyjską Osetii Południowej, którzy w przyszłym miesiącu zamierzają przeprowadzić referendum według podobnego scenariusza.
WM

"Nasz Dziennik" 2006-09-18

Autor: wa