Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sensacja na początek

Treść

Chyba nikt się nie spodziewał, że skazany na porażkę Trynidad i Tobago zdoła urwać punkt Szwecji w pierwszym w swej historii meczu na mistrzostwach świata. Tak się jednak stało, do tego uczynił to, grając w liczebnym osłabieniu. Wygrał za to inny faworyt - Anglia.

To miał być pojedynek z gatunku łatwych i przyjemnych. Wydawało się, że jedyną zagadką jest liczba piłek, które wpadną do bramki Trynidadu. Nie wpadła jednak żadna, a zasługa w tym rewelacyjnie broniącego Shaki Hislopa oraz fatalnie pudłujących Szwedów (w całym spotkaniu oddali aż 18 strzałów). Świetne okazje mieli m.in. Henrik Larsson i Zlatan Ibrahimovic, ale w sobotnie popołudnie Hislop był nie do pokonania.
Gwoli sprawiedliwości przyznajmy, że nie był to wcale mecz do jednej bramki. Nawet gdy w 46. min z boiska wyleciał John Avery, drużyna Trynidadu nie broniła się rozpaczliwie dziesięcioma graczami. Nie. Od czasu do czasu groźnie kontrowała, a w 59. min mogła nawet zdobyć gola - piłka po pięknym strzale Cornella Glena trafiła jednak w poprzeczkę.
Wygrali za to Anglicy. Prowadzili już w 3. min po... samobójczym strzale Carlosa Gamarry, a później grali spokojnie, kontrolując przebieg wydarzeń na boisku. Momentami zresztą zawodzili, bo jednostajne tempo ich akcji nikogo zachwycić nie mogło, ale w tym spotkaniu celem był komplet punktów. Na piękno przyjdzie jeszcze czas - tak przynajmniej uważa trener Sven Goran Eriksson.
Wyniki:
Anglia - Paragwaj 1:0 (1:0). Bramka: Carlos Gamarra (3. - samobójcza).
Trynidad i Tobago - Szwecja 0:0. Czerwona kartka - John Avery.
Pisk

'Nasz Dziennik" 2006-06-12

Autor: ab