Senacko-sejmowy bój o lustrację
Treść
Autorzy ustawy lustracyjnej krytykują poprawki, jakie do projektu zamierza złożyć grupa senatorów domagających się m.in. utrzymania "statusu pokrzywdzonego" i nieujawniania części archiwów SB. Zdaniem członków nadzwyczajnej komisji sejmowej, która przez wiele miesięcy pracowała nad tym dokumentem, propozycje senatorów idą w kierunku "zmiękczenia lustracji". Zarówno politycy PiS, jak i PO deklarują jednak, że jeśli Senat przyjmie poprawki, to zostaną one odrzucone w ponownym głosowaniu w Sejmie.
- To nie przejdzie. Przepadną już na Senacie i w ogóle nie trafią pod głosowanie Sejmu. A nawet jeśliby się zdarzyło, że któraś z poprawek znajdzie się w ustawie, to nie mam cienia wątpliwości, Sejm jej nie zaakceptuje - deklaruje Zbigniew Girzyński, sekretarz klubu parlamentarnego PiS i zarazem członek komisji, która przygotowała projekt ustawy. Zgłoszone przez senatorów Zbigniewa Romaszewskiego (PiS) i Krzysztofa Piesiewicza (PO) poprawki do ustawy są, jego zdaniem, złe i powinny zostać odrzucone.
Senatorowie postulują m.in. przywrócenie statusu pokrzywdzonego i obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz rozszerzenie sfery życia prywatnego, która pozostawałyby niejawna w udostępnianych teczkach osób publicznych.
- Albo zmierzamy w kierunku jawności dokumentów, ujawnienia zasobów archiwalnych SB, co ma zapewnić nowa ustawa, albo idziemy w kierunku fikcji lustracyjnej, jaką była ustawa obowiązująca do tej pory! Poprawki senatorów idą w kierunku naprawy poprzedniej ustawy lustracyjnej, tyle że jej nie da się poprawić - denerwuje się poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), współautor ustawy o udostępnianiu informacji o dokumentach bezpieczeństwa państwa komunistycznego.
Konfidenci również "pokrzywdzeni"?
Senator Romaszewski podczas wtorkowego posiedzenia senackiej komisji opowiedział się zdecydowanie za utrzymaniem - likwidowanego nową ustawą - przyznawanego do tej pory przez IPN statusu pokrzywdzonego. Nowelizacja ustawy lustracyjnej w wersji przyjętej przez Sejm znosi jednak status pokrzywdzonego, dając każdemu obywatelowi (z wyjątkiem funkcjonariuszy SB) pełne prawo wglądu w zgromadzone na ich temat materiały. Dokumenty bezpieki dotyczące osób pełniących funkcje publiczne mają być - jak postanowił Sejm - jawne i publikowane w internecie.
Ewentualne przyjęcie takiej poprawki wypaczałoby sens nowej ustawy lustracyjnej, na mocy której IPN ograniczyłby się do ujawniania i publikowania dokumentów archiwalnych SB, nie oceniając postępowania danej osoby. Już wcześniej, podczas prac sejmowej komisji, na konieczność zlikwidowania statusu pokrzywdzonego wskazywali również przedstawiciele IPN, którzy zaznaczali, że zgodnie z obowiązującym prawem musieliby taki status przyznać np. generałowi Jaruzelskiemu, gdyby o niego wystąpił (w związku z zesłaniem na Sybir). Zwolennikami utrzymania statusu pokrzywdzonego byli natomiast kombatanci "Solidarności", którzy - jak nieco ironicznie komentowali posłowie komisji - uczynili sobie z niego "order".
- Początkowo byłem zwolennikiem utrzymania statusu pokrzywdzonego. Podczas prac komisji przekonałem się, że jego zlikwidowanie jest słuszne. Następowała bowiem galopująca deprecjacja tego rodzaju "zaświadczenia". Gdyby status pokrzywdzonego został utrzymany w dotychczasowej formule, mogłyby ubiegać się o niego osoby, które w perspektywie czasu pokrzywdzonymi nie były - wyjaśnia Sebastian Karpiniuk (PO), członek sejmowej komisji nadzwyczajnej
Sankcje za kłamstwo lustracyjne
Romaszewski chce też pozostawienia oświadczeń lustracyjnych przez polityków i utrzymania sankcji 10-letniego pozbawienia zakazu sprawowania funkcji, gdyby ktoś w nich skłamał. Oświadczenie składane miałoby być w momencie występowania o zaświadczenie do IPN.
- Najlepszą sankcją, jaką można zastosować wobec byłych współpracowników i konfidentów SB, jest wiedza społeczeństwa o ich czynach. Nie oświadczenia lustracyjne, ale pełne ujawnienie dokumentów, na podstawie których każdy Polak będzie mógł się sam przekonać, kto kim był - ripostuje poseł Karpiniuk. Z kolei poseł Arkadiusz Mularczyk jest zdania, że propozycja - by oświadczenia lustracyjne, składanie których proponuje senator Romaszewski, przy jednoczesnym utrzymaniu sankcji za kłamstwo lustracyjne - stoi w jawnej sprzeczności z pozostałymi zapisami znowelizowanej ustawy. Jak powiedział nam Mularczyk, skoro pozostawiamy społeczeństwu opinię odnośnie do zawartości dokumentów SB dotyczących danej osoby, to nie można przyjmować zapisów mówiących o wyrokowaniu, "kto był konfidentem, a kto nie".
Tajne łamane przez specjalnego znaczenia
Choć w ustawie przyjętej w miniony piątek przez Sejm zapisano wyraźnie, że ujawnieniu i upublicznieniu nie podlegają zgromadzone w archiwach SB materiały dotyczące życia seksualnego i zdrowia danych osób, senatorowie proponują dalsze ograniczenie dostępności akt. Romaszewski opowiada się za możliwością zastrzegania niektórych wątków z życia prywatnego. Taki wniosek popiera marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, którego zdaniem "jest istotna różnica między życiem seksualnym, o którym mowa w ustawie, a życiem osobistym, prywatnym, którego również nie wszystkie aspekty powinny być upublicznione". Posłowie, których pytaliśmy o zdanie w tej sprawie, uważają takie propozycje za absurd i odejście od zasady jawności życia publicznego.
- Im więcej jawności, tym mniej półprawd, spekulacji, możliwości szantażu. Byliśmy zgodni, sprawa zdrowia i życia intymnego powinna pozostać niejawna, cała reszta powinna zostać udostępniona opinii publicznej - komentuje Girzyński.
Posłowie z nadzwyczajnej komisji sejmowej nie zostawiają suchej nitki na poprawkach przygotowanych przez Romaszewskiego i Piesiewicza. Podkreślają, że obaj senatorzy przygotowali je nie w imieniu klubów, które reprezentują, ale własnym.
- Jeżeli trafią na forum Sejmu, jako sprawozdawca komisji będę rekomendował, żeby je odrzucono - zapewnia Mularczyk.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-07-27
Autor: wa