Sen szaleńca
Treść
Można zadać sobie pytanie, czy nadzieje unijnych decydentów wynikają z ich naiwności i nieznajomości sytuacji, czy też są przejawem bardziej skomplikowanej i perfidnej polityki. Kosowo - historyczna, integralna część serbskiego państwa, za pełnym poparciem ze strony Unii Europejskiej odseparowuje się od macierzy, implikując poważny konflikt i pogłębiając antagonizm między i tak już skłóconymi narodami.
Tymczasem UE ma nadzieję na włączenie zarówno Kosowa, jak i Serbii do swoich struktur (!). Pomysł ten wydaje się absurdalny, tym bardziej że jest równoznaczny z wzięciem odpowiedzialności za dalsze losy regionu, w tym - ponoszenie kosztów jego stabilizacji, w najgorszym zaś wypadku uwikłanie w wojnę. Z podobną do kosowskiej sytuacją mamy do czynienia również w innych krajach, których separatyści z pewnością będą chcieli skorzystać z wczorajszego precedensu. Czy państwa członkowskie rzeczywiście stać na tego typu politykę? Czy jest w niej jakikolwiek sens?
Otóż z punktu widzenia Wspólnoty tak, jeżeli przyjmiemy, iż jej władze wychodzą z założenia, że burząc dotychczasowy ład i uaktywniając tendencje decentralizacyjne, będą w stanie od początku zbudować struktury rządowe w regionie, tym razem na własną modłę, ewentualnie po prostu je narzucić. Analogicznie w innych zagrożonych destabilizacją krajach - zniszczyć, przejąć kontrolę i wciągnąć do paneuropejskiego systemu politycznego. Czy nie wygląda to trochę jak sen szaleńca?
AW
"Nasz Dziennik" 2008-02-18
Autor: wa