Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sen o szpadzie

Treść

Cofnijmy się do początków naszej niepodległości, do czasów, kiedy spełniał się sen Polaków, o którym tak barwnie i żarliwie pisał Stefan Żeromski w zbiorze opowiadań i poematów pt. "Sen o szpadzie" wydanym w 1916 roku. U Stefana Żeromskiego polski los to walka o sprawy niepodległościowe, narodowe oraz rewolucyjne, a także - jak dziś byśmy powiedzieli - pracownicze. Tak jak "sen o szpadzie" śnił Stefan Żeromski, tak odbierali go bohaterowie odrodzonej II Rzeczypospolitej, z których kilku - moich ulubionych - chciałbym teraz przywołać. Tym bardziej że tyle jest jeszcze do odkłamania, poczynając od znaczenia tej pięknej metafory Żeromskiego, która dla niektórych współczesnych "ludzi pióra" wydaje się nadal kompletnie niezrozumiała. Kiedy czytam w internetowym wydaniu "Faktu" artykuł Janusza Rolickiego o Zbigniewie Chlebowskim, któremu kończył się "sen o szpadzie" już wtedy, kiedy "pojawiał się na korytarzach sejmowych i pędził nimi z konferencji na konferencję, ze studia do studia", to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Co ma do Chlebowskiego - żałosnej postaci naszej polityki - "sen o szpadzie"? Chyba tyle, co przemyślenia redaktora Rolickiego (wieloletniego członka PZPR i redaktora naczelnego "Trybuny") o wolnych mediach w systemie komunistycznym.
Przywołajmy zatem dawnych "pięknych Polaków".
Jednym z tych, którzy z pewnością spełnili swój "sen o szpadzie", był przyjaciel i adiutant Marszałka Józefa Piłsudskiego Bolesław Wieniawa-Długoszowski, specjalnie chyba przezywany Długoszewskim, jakby miał coś wspólnego z szewskim zawodem. Rozpowszechniane przez przedwojenną lewicę opowieści, jakoby wjeżdżał na koniu do warszawskiej Adrii, tak potem utrwalane za czasów PRL, kiedy to robiono wszystko, by zohydzić Polakom przedwojenną sanację, powtarzane są nawet dziś. Ten barwny szwoleżer, żołnierz Legionów Piłsudskiego i uczestnik walk (odznaczony Virtuti Militari) był dyplomowanym lekarzem, artystą malarzem, doskonałym poetą, tłumaczem poezji i literatury (znał siedem języków nowożytnych oraz grekę i łacinę), a przy tym, a może przede wszystkim, był wytrawnym dyplomatą, generałem, w końcu osobą, którą prezydent Mościcki wyznaczył na swojego następcę. Zginął śmiercią samobójczą w Nowym Jorku 1 lipca 1942 roku.
Prawie wszyscy legioniści Józefa Piłsudskiego łączyli w sobie głęboki patriotyzm oraz wybitne walory intelektualne. To była prawdziwa elita Narodu.
Ostatni Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych - marszałek Edward Rydz-Śmigły przez długie lata PRL pozostawał w świadomości wielu niedokształconych i manipulowanych Polaków osobą, która, opuszczając kraj, pozostawiła żołnierzy na pastwę wojennego losu. To on miał być odpowiedzialny za klęskę Polski we wrześniu 1939 roku. Jakże niewiele ma to wspólnego z prawdą o tym wyjątkowym człowieku, co charakterystyczne - z wykształcenia malarzu, filozofie, a potem żołnierzu i polityku. Wydana przez niego "Dyrektywa ogólna" nakazywała unikanie walki z sowieckim najeźdźcą. Dziś z perspektywy lat możemy docenić polityczną słuszność tej decyzji. Uciekając z internowania z Rumunii przez Węgry i Słowację, dotarł do Warszawy w październiku 1941 roku. Prosił o wcielenie go do Związku Walki Zbrojnej w stopniu szeregowego. Wkrótce zmarł i jako Adam Zawisza, bo taki nosił w konspiracji pseudonim, został pochowany na Powązkach.
Alfred Biłyk odebrał to samo wykształcenie co jego szkolny kolega Edward Rydz-Śmigły. Po walkach w Legionach prowadził własną kancelarię prawną, ale krótko, gdyż pochłonęła go działalność polityczna. Był ostatnim wojewodą lwowskim. Po dwukrotnych próbach przedostania się z Węgier do zajętego przez bolszewików Lwowa popełnił samobójstwo. "Być do końca życia internowanym nie chcę, chcę ocalić honor" - pisał w pożegnalnym liście, w którym wyjaśniał, że tylko dlatego opuścił Lwów, w którym zgodnie ze złożoną przysięgą miał pozostać do końca wraz ze swoimi mieszkańcami, że taki otrzymał rozkaz.
Wartości wyniesione z rodzinnego domu, głęboki patriotyzm oraz wychowanie legionowe ukształtowały drogę życiową innego kawalerzysty, na szczęście bardziej znanego Polakom dzięki filmowi "Hubal" - Bohdana Poręby. Wnuk powstańca z 1863 roku w wolnej Polsce reprezentował nasz kraj w jeździectwie. Zdobył aż 22 złote medale. Poległ z bronią w ręku, a Niemcy zadbali o to, by do dziś nie było wiadomo, gdzie znajduje się miejsce jego wiecznego spoczynku.
Józef Beck, Kazimierz Sosnkowski, Czesław Jarnuszkiewicz, Stefan Grot-Rowecki, Walery Sławek, Sławoj Felicjan Składkowski, Władysław Sikorski, Gustaw Orlicz-Dreszer, Gabriel Narutowicz, Tadeusz Rozwadowski, Józef Dowbór-Muśnicki, Józef Haller, jego kuzyn Stanisław i wielu, wielu innych to ci, którzy "rzucili na ofiarny stos swój życia los".
Wspaniałe postaci: lekarze, naukowcy, artyści, malarze, poeci, dziennikarze, sportowcy, żołnierze, prawdziwi inteligenci, ci, którym ziścił się "sen o szpadzie". Odbudowali niepodległą Polskę, a my winniśmy im pamięć i uznanie.
A oni?
Myślał o tym Bolesław Wieniawa-Długoszowski, gdy pisał w swoim wierszu: "Aż się zejdziemy, towarzysze mili, i siądziemy u stołu w przyjacielski krąg, o rzeczach, co minęły będziemy mówili, gdy czara krążyć będzie gęsto z rąk do rąk".
Wojciech Reszczyński
"Nasz Dziennik" 2009-11-12

Autor: wa