Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sekty wciąż niebezpieczne

Treść

Francuska Międzyministerialna Komisja do Walki z Sektami (MIVILUDES) opublikowała swój doroczny raport. Wynika z niego, że sekty się zmieniają, jednak to nie oznacza, iż są przez to mniej niebezpieczne.

Raport przedstawia m.in. techniki lobbingu praktykowane przez sekty, np. wobec OSCE (Organizacji na Rzecz Bezpieczeństwa i Kooperacji w Europie), czy też problem rozszerzania się satanizmu, który dotyczy 25 tys. ludzi we Francji. 80 procent z nich ma mniej niż 21 lat.
Poważnym zagrożeniem jest też praktykowanie neoszamanizmu stosującego nową toksyczną substancję, daturę.
- Sekty zmieniają się, ale wciąż są obecne - stwierdził Jean-Michel Roulet, przewodniczący MIVILUDES, podkreślając, że od 2000 r. skupiły się one w propagowaniu wielu nowych akcji, programów proponujących pseudoterapie. Mają one na celu "spełnienie siebie samego" poprzez działalność charytatywną czy w proponowaniu kursów w "dogłębnym poszukiwaniu siebie". Takie techniki zamiast pomagać ludziom mają na celu manipulowanie nimi. Fenomen tego typu - mentalnego manipulowania ludźmi - był szeroko obserwowany w drugiej połowie XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Teraz z całą siłą jest on obecny w Europie.
Wnioski MIVILUDES potwierdził w wywiadzie dla dziennika "La Croix" przewodniczący francuskiego Zgromadzenia Narodowego Bernard Accoyer. Przyznał w nim, że ofiarami sekt we Francji są setki tysięcy ludzi i każdy człowiek może znaleźć się w ich sieci. Dlatego zadaniem władz jest "ochrona społeczeństwa przeciw organizacjom, które izolują jednostki od ich otoczenia, wykorzystują je w planie mentalnym, psychicznym i finansowym". Odrzucił on pojawiające się zarzuty, jakoby walka z sektami była wymierzona przeciw wolnościom religijnym. - Nie chodzi o akcje mające na celu zamach na wolność sumienia, ale na walkę z tym wszystkim, co zagraża fundamentalnym prawom osoby ludzkiej - zadeklarował Bernard Accoyer. Zapewnił, że przedstawi propozycję ustawy bardziej skutecznej ochrony ludzi przed sektami.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2008-04-05

Autor: wa