Seksdyrektywa jakoby nie ingeruje
Treść
Opracowywana obecnie dyrektywa Rady Unii Europejskiej w sprawie wprowadzenia w życie zasady równego traktowania osób bez względu na religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną nie będzie ingerować w porządek prawny i moralny państw członkowskich - zapewniała wczoraj posłów z sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak. W takim razie, po co polski parlament trwoni czas na zajmowanie się dokumentem, który ma nie ingerować w nasz system prawny?
Sejmowa Komisja do Spraw Unii Europejskiej debatowała wczoraj nad projektem dyrektywy Rady UE w sprawie wprowadzenia w życie zasady równego traktowania osób bez względu na religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną (COM(2008) 426 końcowy), która "ma przeciwdziałać dyskryminacji w sprawach niezwiązanych z rynkiem pracy".
Jak poinformowała posłów Chłoń-Domińczak, projekt został przyjęty przez Komitet Europejski Rady Ministrów w lipcu i "strona rządowa popiera pracę nad dyrektywą w celu zwalczania dyskryminacji i przeciwdziałania odrzuceniom społecznym". Agnieszka Chłoń-Domińczak wielokrotnie zapewniała posłów, że dyrektywa nie narusza prawa krajowego w dziedzinie moralności.
Prezentując stanowisko rządu, powiedziała, że strona rządowa proponuje, aby w dokumencie podkreślić m.in. wyłączną kompetencję państw członkowskich w zakresie spraw objętych dyrektywą. Według niej, należy także doprecyzować, że dyrektywa nie narusza przepisów krajowych dotyczących stosunków rodzinnych i nie obejmuje kwestii małżeństw. Należy również zdefiniować pojęcie "ochrona socjalna", bo obecne zapisy budzą wątpliwości odnośnie do stosowania pomocy społecznej.
Ponieważ posłowie wyrażali wiele wątpliwości dotyczących dyrektywy, pytając m.in., na ile dyrektywa ingeruje w sprawy religii, edukacji, stosunki rodzinne, przewodniczący komisji Andrzej Grzyb (PSL) przypomniał, że celem dyrektywy jest zapobieganie dyskryminacji w sprawach niezwiązanych z zatrudnieniem, podkreślając jednocześnie, że ważne jest wyraźne potwierdzenie rządu, iż projekt dyrektywy nie ingeruje w sprawy moralności publicznej. - Jest potrzebne oświadczenie rządu, że dyrektywa nie ingeruje w sferę moralności publicznej - powiedział Grzyb. - Dyrektywa nie ingeruje w systemy kształcenia, prawo rodzinne, stan cywilny, małżeństwo. Państwa członkowskie mogą przewidzieć różnice w traktowaniu oparte na religii lub światopoglądzie - zapewniała Chłoń-Domińczak. Komisja zaakceptowała stanowisko rządu w sprawie dyrektywy, która obecnie trafi do dalszych prac w Radzie do Spraw Społecznych przy KE w Brukseli.
Zdaniem Konrada Szymańskiego, europosła PiS, można się spodziewać, że z czysto prawnego punktu widzenia dyrektywa nie będzie ingerować w porządek prawny i moralny państw członkowskich, "ale polityka i życie pokazują, że sformułowania takie jak dyskryminacja ze względu na orientację seksualną są nadużywane przez prawodawców i polityków". - Nikt dzisiaj nie może nas zapewnić na sto procent, że to nie wpłynie negatywnie na porządek społeczny w Polsce. Jedno tego typu sformułowanie prawne potrafi rozsadzić system prawny w państwie, jeśli tylko jest ku temu okazja. Ryzyko takie jest bardzo poważne - powiedział nam eurodeputowany.
PPT
"Nasz Dziennik" 2008-07-25
Autor: wa