Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sejmowa komisja samorządu terytorialnego rozpoczyna dziś prace nad koalicyjnym projektem zmian w ordynacji wyborczej

Treść

Niemal dokładnie miesiąc po sejmowej awanturze, w czasie której opozycja bojkotowała głosowania, zajmując miejsca na sali sejmowej, i sprzeciwiała się wprowadzeniu do porządku obrad nowelizacji samorządowej ordynacji wyborczej, prace nad wspólnym projektem PiS, Samoobrony i LPR rozpoczynają się na dobre. Wprowadzenie zmian umożliwiających grupowanie list jest przesądzone. Jak udało się nam dowiedzieć, w toku rozmów koalicyjnych projekt został poprawiony tak, by wyeliminować zarzuty pojawiające się przed miesiącem. Chodzi o zniesienie wymogu rocznego zameldowania w miejscu kandydowania i wprowadzenie 5-procentowego progu wyborczego dla grup komitetów.

Najłatwiejsza do rozstrzygnięcia była kwestia wymogu rocznego zameldowania na terenie wsi czy miasta, którego wójtem, burmistrzem czy prezydentem chce się być. Przedstawiciele wszystkich partii będących wnioskodawcami projektu zawartego w sejmowym druku nr 818 byli zgodni co do tego, że była to pomyłka. Ale jeden z polityków PiS nieoficjalnie ujawnił nam, że jeszcze w toku negocjacji po 20 lipca LPR zachwalała plusy takiego rozwiązania.
- Wierzejski widać wierzy w to, że eliminując Marcinkiewicza z boju o Warszawę, przejmie jego głosy i wygra z Borowskim lub Gronkiewicz-Waltz - powiedział.
Pomysł upadł, bo biorąc pod uwagę fakt, że wybory są już za 11 tygodni, nie tylko PiS miałoby kłopot z kandydatami w innych miastach niż Warszawa. Często jest bowiem tak, że miejscy włodarze mieszkają w miejscowościach oddalonych o kilkanaście kilometrów od aglomeracji.
Dużo poważniejszy spór w koalicji dotyczył dwóch innych kwestii, stricte związanych już z pomysłem grupowania list, autorstwa Romana Giertycha (LPR). Liga nie chciała w tych zapisach progu wyborczego, popierała też Samoobronę w kwestii metody dzielenia mandatów między zgrupowane listy.
- Liga popiera wymóg zdobycia 5 proc., by móc uczestniczyć w podziale mandatów - powiedział nam wczoraj poseł LPR Antoni Sosnowski. Dodał, że "nie wie, jak inni koalicjanci, bo rozmowy wciąż trwają". Ale jak udało nam się dowiedzieć, dotyczą one już tylko metody przeliczania głosów na mandaty.
- Oczywiście, że 5-procentowy próg jest konieczny i dla listy w grupie, i dla takiej, która nie skorzysta z tej możliwości - zapewnia poseł Adam Puza (PiS).
Gdyby progu nie było, w okręgach, w których do podziału jest kilkadziesiąt mandatów, można byłoby zostać radnym, nawet będąc liderem listy, na którą zagłosuje zaledwie 3 proc. wyborców. Oczywiście jeśli przed wyborami ten komitet wyborczy z przynajmniej jeszcze jednym komitetem zawarł umowę tworzącą grupę list wyborczych w celu wspólnego udziału w podziale mandatów.
W tej sytuacji kluczowe jest rozstrzygnięcie sposobu dzielenia mandatów w obrębie listy. Jeśli zachowana zostanie metoda d'Hondta, beneficjentem zmian będzie największy partner w grupie. To dlatego Samoobrona i LPR domagają się metody, jak nazwał ją Janusz Maksymiuk (Samoobrona), "bardziej proporcjonalnej".
- My opowiadamy się za tym, aby po zblokowaniu listy każdy dostał tyle, ile dostał procentowo poparcia, absolutnie więc nie może być tak, że będzie to d'Hondt - twierdzi wicepremier Andrzej Lepper.
Niewykluczone, że kompromisem w koalicji okaże się zmodyfikowana metoda Sainte-Lague'a.
Albo bez SLD, albo bez szans

O ile jest pewne, że w listopadowych wyborach samorządowych z zapisu o grupowaniu list skorzysta rządząca koalicja PiS - Samoobrona - LPR, o tyle wciąż nie wiadomo, jak zareaguje na te zmiany opozycja. Oficjalnie PO, SLD i PSL są stanowczo przeciw wszelkim zmianom w prawie wyborczym. Nieoficjalnie od blisko miesiąca liderzy tych formacji prowadzą rozmowy o tym, jak przeciwstawić się wygranej rządzącej koalicji w samorządach. PO nie rozmawia jednak z lewicą - do wspólnego bloku namawia obie formacje PSL. To ludowcy zamówili badania, z których wynika, że blok PO - SLD - SDPL - PD - PSL (wspólna lista lewicy jest przesądzona) miałby szansę pokonać rządzącą koalicję. To cenny argument, ale stanowisko władz PO jest wciąż takie samo: ludowcy tak, ale bez lewicy. Jak udało nam się dowiedzieć, na przedwakacyjnym posiedzeniu władz Platformy znacząca dla tej partii grupa działaczy z Janem Rokitą na czele przestrzegła Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę, że jakakolwiek próba rozmów z SLD może zakończyć się poważnym rozłamem w PO.
- Tusk wciąż liże rany powstałe po rozstaniu się z Pawłem Piskorskim, szczególnie dotkliwe w Warszawie, a te po rozstaniu się z Rokitą byłyby chyba śmiertelne - dywaguje jeden z polityków Platformy. Jego zdaniem, Donald Tusk nie jest jednak pewny dalszych kroków i stąd m.in. zwłoka w wyborze władz klubu parlamentarnego. Przypomnijmy, że przed majowym kongresem tej partii uzgodniono, iż w zamian za pozostawienie Schetyny na fotelu sekretarza generalnego władzę w klubie od Tuska przejmie właśnie Rokita.

Mało czasu
Sejmowa Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej (szefuje jej prezes ludowców Waldemar Pawlak) ma mało czasu na przygotowanie Sejmowi sprawozdania z prac nad projektem zmian w ordynacji. Zgodnie z przyjętym harmonogramem sprawą mają zająć się posłowie na posiedzeniu plenarnym już w najbliższym tygodniu. Sejm zbiera się 22 sierpnia, komisja - dziś, a jeśli zajdzie taka potrzeba - jutro i w poniedziałek.
- Po wakacjach emocje już opadły, ale przewidujemy wznowienie strategii "partyzanckiego myku" - mówi nam poseł PiS. To określenie, którym prezes Pawlak nazywał przedwakacyjną obstrukcję.
Na pewno bez problemów pójdzie praca nad zmianą artykułu 7, który zakazuje kandydowania osobom skazanym prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Także zapis w artykule 8, że "mandatu radnego nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu posła na Sejm, senatora", nie budzi kontrowersji. Komisja może "zaciąć" się w zmianie czwartej, która w artykule 64g wprowadza zapis o zakazie umieszczania w nazwie komitetu wyborczego nazwy lub skrótu nazwy partii politycznej posiadającej koło lub klub w parlamencie. To prezent dla partii Leppera, który ma spory kłopot z różnymi komitetami Samoobrony, zakładanymi przez byłych polityków jego ugrupowania. Wszystkie następne zmiany dotyczą już grupowania list.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2006-08-17

Autor: wa