Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Schetyna płaci za "na pohybel Lachom"

Treść

W internetowym wydaniu "Naszego Słowa", ukraińskiego tygodnika finansowanego z publicznych pieniędzy, zamieszczono komentarz niejakiego pana Romana Bazylewicza, zionący nienawiścią do wybitnych znawców stosunków polsko-ukraińskich. Obelgi padły pod adresem m.in. niedawno zmarłego prof. Wiktora Poliszczuka i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Autor zalicza ich do "wrogów Ukrainy", których należy m.in. "tępić w każdym miejscu". Wzywa do przemocy wobec tych wszystkich, dla których Ukraina to "Małopolska Wschodnia czy utracone polskie Kresy".

Mimo że autor opisanej wyżej wypowiedzi znieważył również żołnierzy polskich, nazywając ich "zbirami", fakt ten nie przeszkadza Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji dotować "Nasze Słowo". Bazylewicz nazwał kłamcami i oszczercami znakomitych badaczy, zajmujących się działalnością Ukraińskiej Powstańczej Armii, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, niedawno zmarłego prof. Wiktora Poliszczuka oraz Aleksandra Kormana. "Nadeszła pora, aby temu draństwu przeciwstawić się siłą, zwłaszcza w ukraińskim Lwowie. Wrogowie Ukrainy i Ukraińców muszą być tępieni w każdym miejscu, a szczególnie na Ukrainie i w ukraińskim Lwowie, najbardziej ukraińskim mieście ze wszystkich ukraińskich miast. Ci wrogowie Ukrainy muszą zrozumieć, że to Ukraina, a nie jakaś Małopolska Wschodnia czy utracone polskie Kresy. A kto tego nie zrozumie, na "pohybel z nim" - napisał Bazylewicz na blogu "Naszego Słowa". W sposób niewybredny atakował także żołnierzy Wojska Polskiego, twierdząc, iż "potomkowie krwawych okupantów Ukrainy muszą zrozumieć, że ich 600-letnie zniewolenie Ukrainy z jedną dłuższą przerwą to jedna wielka zbrodnia na narodzie ukraińskim, a żołdak z orłem w koronie czy bez korony to jednakowy krwawy zbir".
Wprawdzie wypowiedź została usunięta z portalu gazety, a Jarosław Prystasz, redaktor naczelny "Naszego Słowa", dołączył przeprosiny, nie zmienia to jednak faktu, że pismo finansowane z publicznych środków dopuściło do publikacji steku ohydnych obelg. Nie spieszyło się też z jej usunięciem ze swoich stron. - Pytałem administratora, który to prowadził, i okazało się, że było to 26 listopada około godziny 1.00 w nocy, a usunięto ją gdzieś około godziny 14.00, gdyż był to wtedy dzień wolny od pracy - informuje Prystasz. Jakby tego było mało, 30 listopada artykuł ukazał się ponownie na blogu "Naszego Słowa". - Już ten sam autor tego nie zamieścił, więc ktoś inny mógł to skopiować - twierdzi redaktor i dodaje, że usunięcie nastąpiło w ciągu kilku godzin.
Oburzone tym stanem rzeczy są środowiska kresowe. - Jak to możliwe? - pyta Zygmunt Mogiła-Lisowski, prezes Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia. - W latach 1938-1939, kiedy wywołano sztuczny głód na Ukrainie, wtedy Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów wspólnie z komunistami tworzyła akcje dywersyjne przeciwko Polsce, nie martwiąc się o swoich braci ze Wschodniej Ukrainy. Okłamują siebie samych - ocenia Mogiła-Lisowski.
Tomir Sołtan, przewodniczący Prezydium Rady Naczelnej Federacji Organizacji Kresowych, również jest zbulwersowany faktem, że z polskich podatków opłaca się antypolskie publikacje. - Tylko należy się dziwić naszym "wspaniałym" władzom. Oczywiście rozumiem, że istnieją ustawy o mniejszościach narodowych, ale tu już nawet nie chodzi o to, iż jest to antypolonizm, ten komentarz przecież zieje nienawiścią także w rozumieniu wszelkiego ustawodawstwa Unii Europejskiej. Dlatego dziwię się, że pozwala się na finansowanie takiego pisma - zauważa Sołtan. Odnosząc się do oszczerstw zawartych w "Naszym Słowie" pod adresem dr. hab. Poliszczuka, orędownika pojednania polsko-ukraińskiego oraz badacza historii ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, przewodniczący wspomina, że była to piękna postać. - Jeden z najwspanialszych Ukraińców, któremu należy oddać hołd, to właśnie świętej pamięci dr hab. Wiktor Poliszczuk - podkreśla Sołtan. Natomiast co do twierdzeń o "ukraińskim Lwowie" zaznacza, że na przykład do czasów I wojny światowej było to najbardziej polskie miasto pod względem składu narodowościowego. - W Warszawie mniej było procentowo Polaków niż we Lwowie - konkluduje przewodniczący.


Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-08

Autor: wa