Sarkozy stracił polityczną wiarygodność
Treść
Z francuskim eurodeputowanym Paulem Marie Couteaux (Grupa Niepodległość/Demokracja) rozmawia Anna Wiejak
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy w ostrych słowach skrytykował prezydenta Czech Vaclava Klausa, zarzucając mu, iż nie rozumie zasad funkcjonowania demokracji oraz istoty wolności. Jak należy interpretować te słowa?
- Jestem wielce zdumiony, że nasz prezydent w takich słowach zwraca się do głowy innego państwa, na dodatek państwa, które w najbliższych dniach obejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej. Uważam, że tego typu stwierdzenia wykrzywiają obraz rzeczywistości. Vaclav Klaus jest demokratą dbającym o wolność czeskich obywateli i o niej myślącym - w przeciwieństwie do niektórych "sowietyzujących" polityków. Ma on swoje własne zdanie, stojące w opozycji do przekonań, które zdominowały instytucję Unii Europejskiej. Uważam ponadto, że jest on niezwykle wierny swoim poglądom, swoim przekonaniom, dzięki którym zresztą zwyciężył w wyborach prezydenckich. Jego przekonania należy respektować, natomiast prezydent Nicolas Sarkozy wcale ich nie szanuje, chociaż powinien.
Czy zachowanie delegacji unijnej, która de facto złajała głowę innego państwa, było właściwe?
- Absolutnie nie. Uważam, że incydent, do którego doszło na zamku w Pradze, nosił znamiona skandalu. Pan Daniel Cohn-Bendit wraz z całą unijną delegacją znieważyli prezydenta Klausa - niestety taka jest prawda i Parlament Europejski powinien przyjąć to do wiadomości.
Słowa prezydenta Sarkozy'ego zabrzmiały jak "ostatni krzyk" traktatu lizbońskiego...
- Traktat lizboński już nie istnieje, jednakże Nicolas Sarkozy chce go reanimować wbrew woli narodów Europy sprzeciwiających się temu dokumentowi. Francja już raz powiedziała "nie", podobnie Dania, Irandia również wyraziła swój sprzeciw, Czesi go nie chcą... To nic innego jak forsowanie na siłę zamysłów, które już zostały porzucone.
Sarkozy zainwestował w traktat lizboński większość swojego kapitału politycznego, który w tej chwili w zasadzie przepadł. Być może to stanowi rzeczywisty powód ostrego tonu wtorkowego przemówienia?
- Myślę, że zarówno w oczach Francuzów, jak i reszty Europejczyków przywiązanych do swojej tożsamości narodowej Nicolas Sarkozy stracił polityczną wiarygodność. Wydaje mi się, iż sytuacja, w której prezydent republiki obraża własnych obywateli, jest poważna, a zwłaszcza jeżeli przy tym znieważa prezydenta obcego państwa oraz wszystkich jego obywateli tylko dlatego, że wyrażają własne zdanie, inne niż jego. W europejskiej tradycji nie ma zwyczaju obrażania głów państw.
Jakie są tego konsekwencje?
- Ogólnoeuropejski konflikt między narodami - z jednej strony, a z oligarchami - z drugiej.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-18
Autor: wa