Sankcje dla Orbána
Treść
Ministrowie finansów krajów Unii Europejskiej podjęli decyzję o zawieszeniu wypłaty 495 mln euro dla Węgier. Chodzi o pieniądze z unijnych funduszy spójności, które miały zostać przekazane w 2013 roku. Duńska prezydencja poinformowała, że to kara za nadmierny deficyt finansów publicznych.
Kara wejdzie w życie, jeśli do 1 stycznia 2013 r. Węgry nie obniżą deficytu do wymaganych w kryteriach z Maastricht 3 proc. PKB. W tym samym czasie Bruksela nic sobie nie robi z zapowiedzi rządu w Madrycie, który kilka dni temu stwierdził, że deficyt Hiszpanii przekroczy 4 procent PKB.
Odebranie Węgrom prawie pół miliarda euro dotacji oznacza zmniejszenie prognozowanego PKB tego państwa o blisko 0,5 procent. Jak poinformował minister finansów Jacek Rostowski, Polska wstrzymała się od głosu przy podejmowaniu decyzji w sprawie kary finansowej dla Węgier. Nasz kraj - relacjonował minister - opowiadał się za tym, aby kara dla Węgier była "dwuetapowa". Proponowano, aby w pierwszym etapie zamrozić Budapesztowi środki stanowiące 0,2 proc. PKB, a dopiero później - 0,5 procent. W ocenie Rostowskiego, intencją polskiego postulatu była "obrona interesów wszystkich krajów regionu, nie tylko Węgier" i zapewnienie podobnej stopniowalności w nakładaniu sankcji jak w przypadku krajów strefy euro. Według nieoficjalnych informacji, pewna grupa krajów opowiadała się za odroczeniem kary dla Węgier. Były wśród nich Austria, Czechy i Wielka Brytania.
Już wcześniej premier Viktor Orbán stwierdził, że decyzja ta pokazuje podwójne standardy stosowane przez Unię Europejską, ponieważ wiele spośród krajów członkowskich ma zdecydowanie wyższy deficyt, a żaden z nich nie doświadcza podobnego odbierania czy drastycznego redukowania funduszy. W ubiegłym roku, czyli już pod jego rządami, deficyt budżetowy Węgier zszedł po raz pierwszy od momentu akcesji tego kraju do UE w 2004 r. poniżej wymaganych 3 procent. Podobny wynik spodziewany jest w tym roku (około 2,8 proc.). To ósmy z najniższych deficytów spośród całej "27".
Jak stwierdzają eksperci, takie zachowanie ze strony unijnych urzędników ma służyć wywieraniu nacisków na Budapeszt. - Unia chce mieć jeszcze jedną opcję sankcjonowania Orbána, po tym jak wszelkie ustalenia dotyczące pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla naszego kraju zostały zatwierdzone, a podnoszone wątpliwości - rozwiane - podkreślał w rozmowie z "Naszym Dziennikem" Gabor Takacs, analityk Nézöpont Intézet. Jak przypomina ekspert, Węgry od momentu wstąpienia do Unii Europejskiej w 2004 r. zawsze przekraczały 3-procentowy limit deficytu, a nigdy nie robiono z tego problemu. Od dwóch lat jednak w Budapeszcie nie rządzą już socjaliści, na których skandaliczne błędy Bruksela skwapliwie przymykała oko, lecz prawicowa ekipa Orbána, która stała się solą w oku Unii Europejskiej. Podobny kredyt zaufania jak swego czasu węgierscy socjaliści otrzymał rząd w Madrycie. Mimo że wyznaczonym celem dla Hiszpanii było obniżenie deficytu do 4,4 proc. PKB, rząd tego kraju oświadczył, iż najprawdopodobniej osiągnie on poziom 5,8 proc. PKB. Władze eurogrupy zaapelowały do hiszpańskich rządzących jedynie o to, aby do 2013 r. ten deficyt był o pół punktu procentowego niższy, niż się obecnie zakłada.
W budżecie UE na lata 2007-2013 dla Węgier przewidziano 8,6 mld euro w ramach polityki spójności. W 2013 r. kraj ten powinien dostać z tej puli 1,7 mld euro. Zawieszenie przekazania środków spójności w ramach procedury nadmiernego deficytu dla Węgier będzie precedensem w historii Unii Europejskiej.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik Środa, 14 marca 2012, Nr 62 (4297)
Autor: au