Samowola Arabskiego
Treść
Marcin Austyn
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów kierowana przez ministra Tomasza Arabskiego nie miała wizji funkcjonowania transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie. Choć zapotrzebowanie VIP-ów na loty było spore, to maszyn nie odmawiano nawet osobom nieuprawnionym.
Od udzielania samolotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego osobom do tego nieuprawnionym nie stroniła kancelaria premiera pod kierownictwem Tomasza Arabskiego. Według oceny Najwyższej Izby Kontroli, na 94 sprawy objęte badaniem aż w 17 przypadkach "szef KPRM i upoważnieni przez niego pracownicy, niezgodnie z zapisami Porozumienia, zlecili wykonanie usług przewozowych na rzecz osób nieuprawnionych". Z ustaleń Izby wynika, że siły specpułku były wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem, również zanim kancelarię premiera objął Arabski. W losowo skontrolowanych dokumentach doszukano się w 2005 r. jednego takiego przypadku, czterech w 2006 r., siedmiu w 2007, jednego w 2008, dwóch w 2009 i również dwóch w 2010 roku. Chodziło tu m.in. o usługi świadczone dla ministrów, wiceministrów, komisarza m.st. Warszawy oraz kombatantów, podczas gdy w porozumieniu przyjęto, że z usług tych mogą korzystać prezydent RP, marszałkowie Sejmu i Senatu RP oraz prezes RM. Jednocześnie tylko te osoby, a nie szef KPRM, mogły wskazać inne osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe, uprawnione do korzystania z tego rodzaju transportu dla celów związanych z wykonywaniem obowiązków służbowych.
Z wyników kontroli widać wyraźnie, że szef KPRM nie miał pomysłu na to, jak uporządkować transport lotniczy VIP-ów. Z jednej strony kancelaria premiera próbowała zrzucić z siebie część obowiązków, by innym razem w sposób nieuprawniony rozstrzygać, komu i w jakiej sytuacji można przydzielić samolot. Przykładem rażącego nadużycia był tzw. incydent brukselski z października 2008 roku, kiedy to szef KPRM odmówił prezentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu prawa do skorzystania z samolotów specpułku. Kancelaria Prezydenta złożyła wówczas do Arabskiego zawiadomienie o potrzebie wykorzystania dwóch samolotów Jak-40. Ten odmówił, choć specpułk w tym czasie dysponował maszynami gotowymi do wykonania takiego zadania. Szef KPRM uznał to zawiadomienie za bezzasadne, mimo iż zgodnie z porozumieniem nie miał podstaw do dokonania takiej odmowy - uznała NIK. Dlaczego? Jak czytamy w raporcie, szef KPRM w swoich wyjaśnieniach wskazał, że w tym przypadku jego decyzja była podjęta "nie na gruncie porozumienia, a w związku z wątpliwościami natury konstytucyjnej dotyczącymi reprezentowania Rzeczypospolitej Polskiej na forum Rady Europejskiej". Tyle że - co wytknęła NIK - żadne przepisy prawa nie wskazują szefa KPRM jako "organu właściwego do rozstrzygania sporów kompetencyjnych pomiędzy konstytucyjnymi organami państwa, w tym sporów co do zakresu uprawnień Prezydenta RP". Zatem Arabski mógł odmówić sporządzenia takiego zamówienia, ale tylko w sytuacji nieotrzymania kompletnego zawiadomienia, występując jednocześnie o jego uzupełnienie.
- Takie przypadki naruszenia obowiązujących zasad były. My je odnotowujemy z obowiązku i pokazujemy, że KPRM pełniła rolę koordynatora i nie może się od tej roli odżegnywać - mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy NIK. Jak przyznaje, kwestia nadużyć w przydzielaniu floty przeznaczonej dla VIP-ów osobom nieuprawnionym w sytuacji, gdy prowadzone są śledztwa, nie będzie przedmiotem osobnego wystąpienia NIK do prokuratury.
- Jako że śledztwa są wszczęte, to nie słaliśmy w tym zakresie zawiadomień. Prokuratura cywilna otrzymała od nas komplet materiałów. Także prokuratura wojskowa ma nasz raport. Zatem ocena karno-procesowa jest tu po stronie prokuratury - dodaje Biedziak. Wątek organizacji lotów z VIP-ami prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Tam jednak wczoraj, z uwagi na zaangażowanie prokuratorów referentów w procesy sądowe, nie zdołaliśmy uzyskać jednoznacznego stanowiska w tej sprawie.
Raport NIK nie kończy zainteresowania Izby kwestią lotów z VIP-ami. Będzie ona kontynuowała wątek dotykający problematyki zakupu nowych samolotów dla VIP-ów. Kontrola nie obejmie jednak szerokiego zakresu, gdy pojawiały się pierwsze niezrealizowane koncepcje na zakup nowych samolotów, ale zbadany będzie analogiczny dla zakończonej kontroli okres 2005-2010. - Mimo świadomości, że sprzęt się dekapitalizuje, kolejne koncepcje upadały. Chcemy pokazać, jak z problemem mierzyły się kolejne rządy - uzupełnia Biedziak. W badanym okresie urzędowały ekipy czterech premierów: Marka Belki, Kazimierza Marcinkiewicza, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. - Materiały mamy zebrane, poddamy je ocenie i sformułujemy wnioski. Myślę, że stanie się to do końca roku - zaznacza rzecznik.
Nasz Dziennik Wtorek, 13 marca 2012, Nr 61 (4296)
Autor: au