Samolot runął do Wisły
Treść
Marek Szufa, wicemistrz świata w akrobatyce szybowcowej i wielokrotny  wicemistrz Polski w akrobatyce samolotowej, nie żyje. Zginął w wypadku  lotniczym, do którego doszło w czasie pokazu w ramach V Pikniku  Lotniczego w Płocku. Samolot pilotowany przez Szufę nagle uderzył w  lustro wody. Został doszczętnie zniszczony. Pilota, mimo podjętej akcji  ratunkowej, nie udało się uratować. Miał 57 lat.
Jeden z  najbardziej doświadczonych polskich lotników, pilot akrobacyjny,  wielokrotny wicemistrz Polski, zginął w wypadku lotniczym, do którego  doszło w czasie pokazu na V Pikniku Lotniczym w Płocku. Marek Szufa miał  57 lat. W powietrzu spędził ponad 20 tysięcy godzin. Lotnictwo było  jego życiową pasją. Szufa nie tylko latał akrobacyjnie na samolotach i  szybowcach, ale też zawodowo. Od 1979 roku był pilotem liniowym w PLL  LOT, miał uprawnienia na samoloty pasażerskie An-24, Ił-18 oraz Tu-154  (w wersjach B2 oraz M), a od 1990 roku latał na boeingu 767.  Wielokrotnie zdobywał też mistrzostwa Polski jako modelarz.
W sobotę  podczas płockiego pikniku Szufa uczestniczył w slalomie i wyścigach Air  Snake między pneumatycznymi pylonami ustawionymi na Wiśle. Po  zakończeniu wyścigu wykonał kilka elementów akrobacyjnych samolotem  akrobacyjnym Christen Eagle II N54CE. W pewnym momencie pilot wykonał  korkociąg w poziomie i przeszedł w lot nurkowy, by odzyskać utraconą  prędkość i wyprowadzić samolot do lotu poziomego. Według relacji  świadków zdarzenia, pilot chciał wyciągnąć maszynę, ale mocno uderzył  bokiem o taflę wody. 
Lotnik był zakleszczony w kabinie, z której  trzeba go było wycinać. Spiesząc z pomocą, ratownicy podczas tej  operacji poranili sobie ręce. Dopiero z pomocą łodzi policyjnej udało  się poruszyć samolot i spowodować jego wypłynięcie na powierzchnię. Po  około 20 minutach wydobyto Szufę z Wisły. Został przewieziony na plażę,  gdzie przez ponad pół godziny zespół lekarzy przeprowadzał akcję  reanimacyjną.
Lekarze, po podaniu pilotowi leków i podłączeniu do  respiratora, po około 40 minutach prowadzenia akcji reanimacyjnej  stwierdzili u pacjenta brak pracy serca i stan hipotermii. Zauważono  także liczne urazy narządów. Z tego powodu zdecydowano o przewiezieniu  poszkodowanego do szpitala. Czynności ratujące życie prowadzone były też  w trakcie transportu, jednak o godzinie 19.20 lekarze stwierdzili zgon  na skutek wielonarządowych urazów. W ocenie ratowników, w wyniku silnego  uderzenia o taflę wody pilot mógł stracić przytomność, co dodatkowo  utrudniło reakcję obronną organizmu przed wodą. Nie bez znaczenia był  też czas, jaki pilot przebywał pod wodą.
Według Grzegorza Sobczaka,  pilota i redaktora naczelnego miesięcznika "Skrzydlata Polska", Szufa  najprawdopodobniej zaczął wykonywać serię manewrów na zbyt małej  wysokości. Dodatkowo woda mogła zmylić lotnika co do jego rzeczywistego  położenia. - Pilot mógł ocenić po wcześniejszych manewrach, że jest  wyżej niż w rzeczywistości i ma trochę więcej miejsca pod sobą. Być może  chciał pokazać publiczności manewr na nieco niższym pułapie -  powiedział. Ocenił, że tragicznie zmarły pilot niewątpliwie należał do  czołówki pilotów akrobacyjnych w naszym kraju. Był w tej dziedzinie  wicemistrzem Polski. Wprawdzie ostatnio nie startował już jako zawodnik,  ale wykonywał loty akrobacyjne przy okazji różnego rodzaju imprez  lotniczych.
Szufa był też instruktorem szkolącym młodych pilotów w  akrobacji. Na pokazy latał dwupłatowcami: Christen Eagle, Curtis Jenny,  sowieckim samolotem szkolno-treningowym z czasów tuż po II wojnie  światowej Jak-18, brytyjskim myśliwcem z II wojny światowej - Spitfire  MK VB, CSS-13 oraz maszynami akrobacyjnymi Extra 330 i Extra 300SX.  Należał do Aeroklubu Warszawskiego, który w ostatnich dniach podczas  wypadku awionetek w Hiszpanii stracił trzech pilotów.
Wrak po  wydobyciu z Wisły został przetransportowany do portu, gdzie poddawany  jest oględzinom. Okoliczności wypadku wyjaśnia prokuratura we współpracy  z Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych. Przyczyny tragedii nie  są znane. Komentatorzy nie wykluczają, że pilot mógł źle ocenić swoją  wysokość, ale wskazują również na możliwą awarię maszyny lub chwilową  niedyspozycję pilota.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-20
Autor: jc