Sąd uniewinnił byłego prezydenta Łodzi
Treść
Marek Czekalski, były prezydent Łodzi z ramienia Unii Wolności, został wczoraj, po pięciu latach procesu, uniewinniony od zarzutu przyjęcia łapówki za wyrażenie zgody na budowę centrum handlowego w Łodzi. Także cztery inne osoby zasiadające wraz z nim na ławie oskarżonych zostały uznane za niewinne. Wyrok skazujący zapadł jedynie w stosunku do prezesa spółki Integro, który zdaniem sądu miał wprowadzić zachodnich inwestorów w błąd i rzekomo przejąć przeznaczone dla Czekalskiego pieniądze. Jednak w stosunku do niego wyrok jest w zawieszeniu. Z wczorajszego werdyktu cieszyli się nie tylko oskarżeni w ujawnionej aferze korupcyjnej w łódzkim Ratuszu, ale także licznie przybyli do łódzkiego sądu zwolennicy i koledzy Czekalskiego z dawnej UW. Na razie prokuratura, która żądała dla Czekalskiego pięciu lat pozbawienia wolności, milczy w sprawie ewentualnej apelacji.
- Uznaję Marka Czekalskiego za niewinnego - usłyszeli wczoraj zebrani na sali rozpraw łódzkiego sądu rejonowego. - Wyjaśnienia Macieja S., które posłużyły prokuraturze do sformułowania aktu oskarżenia, były nielogiczne i niewiarygodne, a poza tymi zeznaniami śledczy nie posiadali innych dowodów - podkreśliła sędzia Anna Starczewska-Kaszewiak. Zdaniem sądu, Maciej S. - prezes firmy Integro, jedyny, który w procesie przyznał się do zarzutów, utracił wielomilionowe kwoty na operacjach giełdowych i chciał, pomawiając inne osoby o przyjęcie łapówek, uniknąć odpowiedzialności za działania na szkodę spółki. - Wyrok niezawisłego sądu nie może opierać się na pomówieniach - stwierdziła sędzia Starczewska-Kaszewiak. Sąd uniewinnił jeszcze czterech mężczyzn oskarżonych wraz z Czekalskim. Skazał za to szóstego oskarżonego - właśnie Macieja S., na 2 lata więzienia w zawieszeniu i 50 tys. zł grzywny za wprowadzenie w błąd inwestorów, powoływanie się na wpływy i za przywłaszczenie pieniędzy, które rzekomo miały być przeznaczone dla Czekalskiego. Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja. Czekalski twierdzi, że proces był polityczny.
W tym głośnym procesie na ławie oskarżonych zasiadało sześć osób. Oprócz Czekalskiego także wiceprezydent Łodzi Paweł P., adwokat Adam M. i biznesmeni - przedstawiciele firmy Integro, która miała wręczyć urzędnikom łapówkę - Henryk O. i Maciej S., oraz szef Intercomerce od dwóch lat ścigany listami gończymi w śledztwie dotyczącym korumpowania urzędników m.in. z Ministerstwa Finansów - Rudolf Skowroński.
W trakcie śledztwa, a potem procesu tylko jeden z oskarżonych przyznał się do winy. To skazany wczoraj Maciej S., który przyznał się do wręczenia w 1998 r. Czekalskiemu i jego zastępcy łapówki. W trakcie procesu okazało się jednak, że Maciej S. był od dzieciństwa leczony psychiatrycznie.
W latach 1994-1998 Marek Czekalski był prezydentem Łodzi, a Paweł P. - jego zastępcą. Na początku prezydentury szefa UW miastem rządziło prawicowe ŁPO (Łódzkie Porozumienie Obywatelskie), jednak w 1996 r. w wyniku przetasowań w radzie miejskiej ŁPO przeszło do opozycji. Władzę przejęła koalicja UW - SLD. Nie zachwiało to pozycji Marka Czekalskiego, który nie tylko nie stracił fotela prezydenta, ale doskonale odnalazł się w nowym układzie. Trudno się temu dziwić. Czekalski przed 1981 r. był aktywistą ZSMP i członkiem PZPR. W trakcie jego prezydentury w mieście zaczęły jak grzyby po deszczu wyrastać olbrzymie centra handlowe. Właśnie pełnomocnicy jednej z firm niemieckich mieli wręczyć obydwu politykom łapówki w zamian za zmianę zagospodarowania planu przestrzennego terenu na obrzeżach Łodzi, na którym usytuowano olbrzymi hipermarket. W planie bowiem ten teren przeznaczony był pod budownictwo jednorodzinne. Przed samym zatrzymaniem Czekalski był wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Łodzi, a Paweł P. radnym. CBS wyprowadziło byłego prezydenta z urzędu miasta w kajdankach. Obaj przygotowywali się właśnie do kampanii wyborczej. Aresztowani nie spędzili jednak w więzieniu zbyt dużo czasu, ponieważ za Czekalskiego poręczyli Tadeusz Mazowiecki, Jacek Kuroń i Marek Edelman.
To nie jedyna sprawa, jaka toczyła się w łódzkim sądzie przeciwko Czekalskiemu w ciągu ostatnich pięciu lat. W 2002 roku został zatrzymany przez policję, ponieważ kierował samochodem po pijanemu. Badanie alkomatem wykazało obecność w wydychanym powietrzu niedozwolonej dawki alkoholu. Jednak sąd po rocznym procesie uznał, że nie była to jazda po pijanemu, a "po spożyciu" i "wlepił" działaczowi UW grzywnę 1 tys. złotych.
Anna Skopinska
"Nasz Dziennik" 2007-07-28
Autor: wa