Sąd udał się na naradę
Treść
W najbliższy wtorek w samo południe mamy usłyszeć wreszcie, jaki jest werdykt sądu w toczącym się od blisko 15 lat postępowaniu wobec oskarżonych w aferze Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Wczoraj mowy końcowe wygłosiło dwóch ostatnich oskarżonych. Podjęli oni ostatnią próbę podważenia rzetelności biegłych przygotowujących opinię, na której w dużej mierze opiera się akt oskarżenia.
To właśnie między innymi opóźnienia w pracy biegłych spowodowały znaczne wydłużenie przewodu sądowego. Sąd wielokrotnie zwracał ekspertyzę do uzupełnienia. Dziś biegli domagają się znacznego wynagrodzenia, choć już i tak ich opinia kosztowała Skarb Państwa blisko 200 tys. zł. Przewodniczący składu orzekającego sędzia Andrzej Kryże już raz odrzucił podanie grupy ekspertów, którzy m.in. wyliczyli, iż nad dodatkową opinią pracowali blisko 1000 godzin i za taki czas zażądali wynagrodzenia, choć znaczna jej część była przepisana z poprzedniej wersji. Biegli złożyli następnie zażalenie na odmowną decyzję sądu. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego taka sprawa kierowana jest do sądu apelacyjnego. Ten jednak by ją rozstrzygnąć, musiałby otrzymać stenogramy rozpraw z ponad roku, a także wszystkie dotychczasowe wersje opinii. - Wykonanie ich kopii jest niemożliwe ze względu na objętość, a przekazanie akt uniemożliwiłoby wydanie wyroku - mówił sędzia Kryże. A ten wyrok ma zapaść już w najbliższy wtorek.
Jeszcze wczoraj z prokuraturą polemizowała jedna z dwójki - obok Grzegorza Żemka - głównych oskarżonych w procesie Janina Chim. Zwracała uwagę, że prokuratura w swoim działaniu nie zwracała uwagi nawet na tak ważne zdarzenia jak zwolnienie niemieckiej firmy DLF przez Ministerstwo Finansów z wszelkiej odpowiedzialności cywilnej wobec FOZZ w likwidacji. - Jeśli nie ma roszczeń, to z jakiego tytułu oskarża się między innymi mnie o poczynienie w umowach z DLF uszczerbku w majątku FOZZ? - pytała Chim.
Zbigniew Olawa w swojej mowie końcowej, tak jak inni, podkreślił, że oskarżenie jest "bezpodstawne", a "ta opinia biegłych nie może stanowić dla sądu dowodu". - Mimo wielu zarzutów sąd nie zmienił składu biegłych, nie dopuścił do zadawania im pytań - mówił oskarżony. Dodał, że "dowody zebrane w sprawie zostały potraktowane przez oskarżyciela wybiórczo". - Nie można uznać mnie za winnego tylko po to, by zaspokoić poczucie sprawiedliwości - zakończył.
Kolejny oskarżony Krzysztof Komornicki zapewniał sędziów, że choć znał Żemka, nigdy nie robił z nim żadnych interesów.
Sąd zgodnie z oczekiwaniami i art. 411 kodeksu postępowania karnego odroczył wydanie wyroku o tydzień. Przypomnijmy, że prokuratura domaga się dla oskarżonych wysokich kar, dla Żemka - 12 lat więzienia (ale z zaliczeniem na poczet kary blisko 1,5 roku aresztu w latach 1991-1993) i 720 tys. zł grzywny, dla Chim - 7 lat (z zaliczeniem ponad roku aresztu) i 400 tys. zł grzywny, dla Olawy oraz Dariusza Tytusa Przywieczerskiego - po 5 lat więzienia i 320 tys. zł grzywny, a dla Komornickiego i Ireny Ebbinghaus - po 3 lata więzienia i 300 tys. zł grzywny.
Wszystkich oskarżonych prokuratura chce obciążyć niemałymi kosztami postępowania i opłatami sądowymi kilkunastoletniego procesu. Zdaniem prokuratury, kary są adekwatne do stopnia zawinienia.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-03-23
Autor: ab