Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sąd nie może orzekać o życiu i śmierci

Treść

Z Jérôme Soibinet, urzędnikiem w Parlamencie Europejskim i członkiem francuskiej prawicy, rozmawia Łukasz Sianożęcki Jak Pan skomentuje wyrok w sprawie Lydie Debaine? Zabicie przez nią upośledzonej córki sąd nazwał "aktem miłości". - Sprawa jeszcze nie jest na szczęście zakończona. Będzie się toczyła dalej w sądzie apelacyjnym. To nie jest pierwszy raz, kiedy Francja musi poradzić sobie z takim przypadkiem. Znana jest sprawa Vincenta Humberta, w której wyrok był podobny. Jakie konsekwencje będzie miało powtórzenie przez sądy wyższych instancji tego wyroku? - Trudno wyrokować o konsekwencjach, gdyż sądy zawsze kierują się literą prawa, starają się rozpatrywać każdą sprawę indywidualnie. Ten przypadek sąd nazwał "aktem miłości", ale nie wiadomo, czy sądy wyższej instancji powołają się na ten precedens. Francuskie prawo wyraźnie mówi, że do każdej sprawy należy podchodzić osobno. Za przykład może posłużyć przypadek chorej na raka Chantal Sébire, która wnioskowała o umożliwienie jej samobójstwa, gdyż - jak twierdziła - cierpi zbyt mocno. Sąd odrzucił jej prośbę, argumentując, że prawo nie pozwala udzielić jej pomocy w odebraniu sobie życia. To w takim razie kto będzie decydował o tym, czy zabicie osoby niepełnosprawnej kwalifikuje się jako "akt miłości", czy jako morderstwo? - Nie wiem, jak jest w Polsce, ale we Francji sąd wyrokuje w danej, konkretnej, pojedynczej sprawie. Nie decyduje zaś o tak ogólnych kwestiach, jak upośledzenie. Z jednej strony sędziowie mają prawo, którego muszą się ściśle trzymać, z drugiej zaś muszą umiejętnie podejść do danego przypadku. Dopiero wówczas mogą wydać wyrok zgodny z prawem, a przy tym uwzględniający wszelkie specyficzne dla danego przypadku kwestie. Nie możemy więc wnioskować z pojedynczych decyzji, że kiedyś zabijanie upośledzonych dzieci będzie prawnie dozwolone. Ale czy nie spowoduje to niebezpiecznego precedensu, na którym mogłyby się opierać sądy, orzekając w podobnych sprawach? - Oczywiście jest to bardzo groźny przykład, który może być brany pod uwagę przez innych sędziów. Może on stanowić krok w niebezpiecznym dla francuskiego prawodawstwa kierunku. Krok w stronę czegoś, co dziś nie jest zgodne z prawem. Prawo może stać się przez to mniej czytelne, niejasne. Dziś nie można zabić kogoś, kto cierpi czy jest chory - istnieje taki zapis w prawie. Na szczęście jest niewielka szansa, że sądy, kierując się zasadą przystosowywania prawa do poszczególnych przypadków, uchylą to generalne prawo. Nie chcę tu w żadnym wypadku usprawiedliwiać sądu, który uniewinnił tę kobietę. Dla mnie ta decyzja jest z gruntu zła, ponieważ godzi bezpośrednio w życie człowieka i jego godność, jednak wstrzymajmy się z ostateczną oceną do werdyktu sądu apelacyjnego. Sąd pierwszej instancji wydaje wyrok, próbując zastosować istniejące prawo do danej sprawy, dopiero sądy wyższych instancji sprawdzają, czy wyrok został wydany w duchu obowiązujących przepisów. Pozostaje zatem mieć nadzieję, iż apelacja będzie rozpatrzona pozytywnie. To jeszcze nie jest koniec tej sprawy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-19

Autor: wa