Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sąd bezradny wobec urzędnika?

Treść

Już siedem razy Sąd Rejonowy w Lublinie nie mógł rozpocząć rozprawy przeciwko wysokiemu urzędnikowi lubelskiego Ratusza podejrzanemu o strzał z broni gazowej w głowę swojego sąsiada.

Dziś w Sądzie Rejonowym w Lublinie już po raz ósmy sędzia podejmie próbę rozpoczęcia procesu przeciwko Tomaszowi N., pełnomocnikowi ds. informacji niejawnych w kancelarii prezydenta Lublina Andrzeja Pruszkowskiego (PiS). Prokuratura zarzuca mu, że w październiku 2002 roku w czasie sprzeczki ze swoim sąsiadem ostrzelał go z broni gazowej. Mężczyzna z obrażeniami głowy trafił do szpitala. Od listopada 2004 r. sąd nie może odczytać aktu oskarżenia, ponieważ ani razu na sali sądowej nie stawili się w komplecie podejrzany i jego obrońca. W odwlekaniu rozpoczęcia procesu wykorzystano już niemal wszystkie możliwe chwyty. Tomasz N. wielokrotnie nie podejmował zawiadomień o terminie rozpraw. Gdy zbliżał się czas rozprawy, na zmianę ze swoim obrońcą zapadał na zdrowiu. Bywało, że obrońca tłumaczył się z absencji kolizją czasową z innymi prowadzonymi przez siebie sprawami, a Tomasz N. nie wyrażał zgody na odczytanie mu aktu oskarżenia bez udziału obrońcy.
Podczas jednego z ostatnich posiedzeń sąd postanowił, aby urzędnika doprowadziła na salę sądową policja. Pod tą presją Tomasz N. zjawił się co prawda w sądzie, ale ze zwolnieniem lekarskim wystawionym dla swojego obrońcy i propozycją, aby sąd odłożył o miesiąc termin rozprawy, gdyż jego adwokat po zakończeniu choroby ma dużo pracy. Sąd nie przychylił się do tego wniosku i wyznaczył termin rozprawy na dziś, tj. na następny dzień po upływie terminu zwolnienia lekarskiego adwokata. Jednocześnie zapowiedział wystąpienie do lubelskiej rady adwokackiej o zdyscyplinowanie mecenasa Mirosława Kuchnickiego, reprezentującego przed sądem Tomasza N., uznając, że mecenas miał czas na wyznaczenie swojego zastępcy na posiedzenie sądu, lecz nie skorzystał z tej możliwości.
Warto przypomnieć, że w procesie ubeka z Zamościa, zwanego katem Zamojszczyzny, Mieczysława W., sąd przez blisko dwa lata nie mógł odczytać aktu oskarżenia. W końcu wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu oskarżonego i po kilku miesiącach skazał go na 6 lat więzienia.
Adam Kruczek, Lublin

"Nasz Dziennik" 2005-04-12

Autor: ab