Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Są świadkowie, będą sprawcy?

Treść

Jeżeli funkcjonariusze MO i ZOMO żyją, usłyszą zarzuty. W 1960 roku na polecenie komunistycznych władz w Zielonej Górze aresztowano blisko 250 osób, wiele z nich pobito.

Być może już w najbliższych miesiącach w Zielonej Górze stanie kolejny pomnik. Po blisko pięćdziesięciu latach od całego wydarzenia upamiętnienia doczekają się cisi i przemilczani przez lata mieszkańcy, zwykli przechodnie, pasażerowie tamtejszego PKS, którzy 30 maja 1960 roku w spontanicznym proteście czynnie sprzeciwili się działaniom komunistycznych władz zmierzającym do usunięcia z terenu Zielonej Góry kościołów katolickich i prowadzonych przez księży domów pomocy społecznej. Punktem zapalnym był Katolicki Dom Społeczny w Zielonej Górze prowadzony przez ks. proboszcza Kazimierza Michalskiego. Wielokrotnie zatrzymywany, więziony, torturowany - nie poddał się i wiele miesięcy czynnie sprzeciwiał antykatolickiej polityce zielonogórskich aparatczyków z PZPR. Ustalenia śledztwa prowadzonego przez poznańską delegaturę IPN być może pozwolą na postawienie przed sądem milicjantów i zomowców biorących udział w pacyfikacji.
- Udało nam się ustalić personalia kolejnych świadków tych wydarzeń oraz dotrzeć do materiałów wskazujących na funkcjonariuszy milicji, którzy pacyfikowali manifestację, brali udział w rozpędzeniu tłumu - mówił prokurator Artur Orłowski z poznańskiego IPN (na zdjęciu). Jak podkreślają śledczy, dziś zapewne większość z funkcjonariuszy, którzy zaatakowali gromadzących się pod kościołem wiernych, już nie żyje, jednak ustalenie ich personaliów jest istotne z punktu widzenia wiedzy historycznej.
W 1960 r. w proteście przeciwko ograniczaniu wiernym dostępu do praktyk religijnych i próbie zamknięcia Katolickiego Domu Społecznego doszło do starć mieszkańców miasta z oddziałami ZOMO. Na polecenie komunistycznych władz aresztowano blisko 250 osób, wiele z nich przez lata szykanowano. Jak wynika z ustaleń IPN, podłożem tych wydarzeń były represyjne działania władz wymierzone w Kościół katolicki oraz konflikt elit rządzących w Zielonej Górze z proboszczem Kazimierzem Michalskim. Ksiądz Michalski został w 1945 r. pierwszym proboszczem Zielonej Góry. Od razu też rozpoczął organizowanie życia parafialnego, stowarzyszeń, przedszkola i domu katolickiego. Już w listopadzie 1947 r. na posiedzeniu Prezydium Powiatowej Rady Narodowej przyjęto specjalną uchwałę o rzekomo "szkodliwej i antyspołecznej działalności księdza dziekana".
Od aresztu do aresztu

Począwszy od grudnia 1948 r., kiedy doszło do zjednoczenia PPR i PPS, przedstawiciele lewicowego aparatu terroru wypowiedzieli otwartą wojnę katolikom. 1 listopada 1949 r. wydano okólnik w sprawie ponownej rejestracji stowarzyszeń. Zgoda na ich rejestrację mogła być uzyskana jedynie przy pozytywnej opinii powiatowego urzędu bezpieczeństwa publicznego. W praktyce oznaczało to delegalizację wszystkich stowarzyszeń parafialnych i organizacji związanych z Kościołem. Pod naciskiem miejscowej prasy w lutym 1950 r. proboszcz Michalski został aresztowany przez UB. Przyczyną zatrzymania księdza był fakt, że mimo gróźb lokalnych dygnitarzy PZPR odważył się odczytać list Episkopatu Polski. W więzieniu spędził dwa miesiące. W 1953 r. proboszcz został ponownie aresztowany przez UB, tym razem za odmowę podpisania deklaracji lojalności wobec "państwa ludowego". Został też zmuszony do opuszczenia Zielonej Góry, do której wrócił dopiero po czterech latach. Od razu też zaangażował się w stworzenie domu katolickiego - miejsca spotkań młodzieży i występów teatralnych zespołów promujących wartości chrześcijańskie.
- Wiosną 1958 r. na podstawie nowych przepisów prawnych mających de facto charakter wewnętrznych zarządzeń cenzury zakazano ks. Michalskiemu organizowania tego typu przedstawień. Zakaz był represją, gdyż - jak utrzymywano w kręgach lokalnej władzy - zbyt duża aktywność proboszcza przeszkadzała programowi laicyzacji - mówi jeden z prokuratorów IPN.
W 1959 r. wykorzystano wydany przez ministra gospodarki okólnik, z którego wynikało, że Kościół jest tylko użytkownikiem zajmowanych obiektów, natomiast właścicielem - "państwo ludowe". Władze miasta wystąpiły również z żądaniem oddania domu katolickiego, gdzie - jak twierdzili lokalni prominenci - "gromadzi się młoda reakcja". 30 maja 1960 r. kilka minut przed godz. 10.00 grupa eksmisyjna chroniona przez funkcjonariuszy MO weszła do domu katolickiego; w budynku odbywała się lekcja religii. Kobiety czekające na swoje dzieci nie wpuściły milicjantów i przedstawicieli władz miejskich. W tym samym czasie przed budynkiem zebrało się ok. 200 osób wychodzących z kościoła pw. Matki Bożej Częstochowskiej oraz grupa oczekujących na pobliskim dworcu PKS. Kiedy wezwania do rozejścia się nie poskutkowały, zomowcy pod dowództwem Kazimierza Więcka pałkami zaatakowali zgromadzonych. Doszło do walk, w których liczba uczestników z czasem wzrosła do ponad 2 tysięcy. Uliczne rozruchy trwały kilka godzin, przerwało je dopiero przybycie oddziałów ZOMO z Poznania i Gorzowa, które spacyfikowały protestujących.
- Już w następnych dniach po starciach miejscowa Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła masowe aresztowania. Przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę śledztwo obejmujące inwigilację we wszystkich środowiskach. Każdy przypadek nieobecności w pracy w dniu 30 maja był podstawą do zwolnienia - mówił nam prokurator Artur Orłowski.
Nowe materiały, do których dotarli śledczy poznańskiej delegatury IPN, pozwalają dokładniej odtworzyć przebieg wydarzeń, rolę poszczególnych oddziałów MO i ZOMO oraz personalia uczestniczących w pacyfikacji społecznego protestu.
Wojciech Wybranowski

Autor: wa

Tagi: mo zomo