Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rzym w opałach

Treść

Strefa euro w obawie przed osunięciem się Włoch w spiralę zadłużenia chce obniżyć cenę włoskiego długu, uruchamiając środki Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej na jego wykup na rynku wtórnym. Ekonomiści ostrzegają, że operacja tylko przedłuży agonię włoskich finansów publicznych. Tym samym Włochy mogą być pierwszym krajem, który skorzysta z EFSF. - Ministrowie finansów eurostrefy rozważają możliwość skupowania przez EFSF włoskich obligacji na rynku wtórnym - informuje agencja France Press. Operacja ta pozwoliłaby zmniejszyć oprocentowanie włoskich obligacji, które sięga już niemal 6 proc., znacznie przewyższając oprocentowanie obligacji niemieckich, choć oba kraje mają jedną walutę. Jest to efekt wysokiego zadłużenia Włoch, które wynosi 1,9 bln euro, co stanowi 120 proc. PKB tego kraju. Przywódcy eurostrefy są przerażeni perspektywą zsunięcia się Włoch w spiralę zadłużenia śladem mniejszych krajów południa - Grecji i Portugalii. Dlatego chcą zawczasu zapobiec nieszczęściu.

Na niedzielnym szczycie przywódcy Francji i Niemiec zaapelowali do premiera Silvio Berlusconiego o jak najszybsze uzdrowienie finansów publicznych. - Nikt nie musi się obawiać o los trzeciej gospodarki w Unii - odparł dumnie Berlusconi, zaznaczając, że nikt w Unii nie powinien pouczać partnerów. - Pomoc Włochom i wykup ich obligacji przez EFSF będzie miała wyłącznie charakter doraźny i tylko nieznacznie opóźni załamanie finansów publicznych tego kraju. Wie o tym premier Berlusconi, osoba o doświadczeniu biznesowym. Już teraz przygotowuje Włochy do restrukturyzacji zadłużenia na wzór Grecji - ocenia Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". EFSF i tak nie zapewni, jego zdaniem, "bariery ogniowej" zapobiegającej rozszerzaniu się kryzysu. - EFSF opiera się na wątpliwych aktywach, jak choćby gwarancje udzielone przez maleńką Słowację na ogromną kwotę 7,7 mld euro, co w praktyce jest po prostu dodrukiem pustych pieniędzy - przekonuje finansista.
Dla Włochów już sama wzmianka o zewnętrznej pomocy stanowi bolesny policzek. Politycy zarówno z ław rządowych, jak i opozycji uważają, że wystarczającym środkiem w walce z kryzysem są cięcia i oszczędności wewnętrzne. Gdy jednak przychodzi do konkretów, zdania są podzielone. Najnowsza propozycja Berlusconiego, aby w ramach oszczędności podnieść wiek emerytalny do 67 lat, spotkała się z ostrą reakcją koalicyjnej Ligi Północnej połączoną z groźbą opuszczenia rządu. - Nie jest możliwe podniesienie wieku emerytalnego, żeby zrobić przyjemność Niemcom. Ludzie by nas zabili - powiedział Umberto Bossi, szef Ligi.
Komisja Europejska poinformowała wczoraj, że nie otrzymała jeszcze listy środków zaradczych, którą włoski rząd obiecał nadesłać przed dzisiejszym szczytem eurostrefy. Rzecznik Komisji Europejskiej Amadeu Altafaj Tardo zaznaczył, że europejscy partnerzy oczekują od Włoch konsolidacji budżetu, reform strukturalnych i pobudzenia wzrostu gospodarczego. Wymienił w tym kontekście reformę emerytur oraz wprowadzenie ułatwień dla inwestorów tworzących nowe miejsca pracy. Rynki jednak nie są przekonane, czy kolejny z planów naprawczych tym razem zda egzamin. - Rozwiązanie problemu Włoch, Grecji i innych krajów nadmiernie zadłużonych powinno mieć charakter globalny - twierdzi Jerzy Bielewicz. - Jedynym wehikułem, zdolnym wyprowadzić świat z kryzysu, jest ogólnoświatowa konferencja oddłużeniowa, która zmieni globalny system finansowy, dając początek instytucji administrującej oddłużeniem państw i sektora finansowego - proponuje finansista. - Groźba recesji wskutek kryzysu zadłużenia w strefie euro przekracza 50 proc. - ostrzegł Nouriel Roubini, amerykański ekonomista znany z tego, że przewidział kryzys w 2008 roku. Brak reform w eurostrefie grozi, jego zdaniem, rozpadem obszaru wspólnej waluty. - Rynki oczekują raczej środków pobudzających wzrost gospodarczy w najsłabszych krajach eurostrefy niż nowych mechanizmów wsparcia, pokrywania i umarzania długów finansowanych z kieszeni najbogatszych - ocenił Roubini.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Środa, 26 października 2011, Nr 250 (4181)

Autor: au