Rzeczy niezwykłe zdarzają się każdego dnia
Treść
Z br. Pawłem Teperskim OFMCap., rzecznikiem prasowym Prowincji Krakowskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów oraz redaktorem dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio", rozmawia Małgorzata Pabis Od dziś pielgrzymi przybywający do San Giovanni Rotondo mogą niejako zobaczyć Ojca Pio. Proszę powiedzieć, skąd wziął się pomysł, aby na widok publiczny wystawić ciało świętego stygmatyka? - Zwyczaj ekshumacji i wystawiania doczesnych szczątków świętego do czci publicznej ma długą tradycję w Kościele i szczególnie w pobożności włoskiej jest szeroko rozpowszechniony - wystarczy wspomnieć ciała świętej Klary z Asyżu, świętej Rity i wielu innych, które od wieków wystawione są do publicznej czci. Myślę, że jest to odpowiedź na potrzebę, którą w głębi serca nosi każdy z nas - chcemy móc zobaczyć, jakby namacalnie dotknąć tego, co święte. Dlaczego ludzi tak bardzo pociąga Ojciec Pio? - Myślę, że dlatego, iż jest to święty taki zwyczajny i nam bliski. Wielu współbraci znających osobiście Ojca Pio i mieszkających z nim przez lata w San Giovanni nie usiłuje koloryzować i wybielać jego postaci. Był klasycznym Włochem: pełnym humoru, prostoty i ciepła, ale i nie brakowało mu swoistego dla jego stron ostrego temperamentu. Żartował, ale i potrafił poważnie zwracać uwagę na rzeczy istotne dla ludzkiego życia. Przede wszystkim był to człowiek wiary. Pomijając tak liczne nadzwyczajne charyzmaty, którymi obdarzył go Bóg, jak stygmatyzacja, bilokacja, czytanie w ludzkich sumieniach i inne, kapucyński stygmatyk żył na co dzień wiarą. Z jego życia można wyczytać napisane drukowanymi literami, że Bóg istnieje. I paradoksalnie, pomimo że ten Bóg dopuścił tak wiele cierpienia w życiu samego Ojca Pio, to właśnie "ukrzyżowany" kapłan jest niezaprzeczalnym dowodem na to, iż Bóg jest Miłością. Z jednej więc strony rzeczy nadzwyczajne, walki z szatanem i rozmowy z aniołami, a z drugiej zwykły człowiek, bo takim przecież był - taki jak my - mający również swoje słabości i wady, święty rozmawiający z Jezusem i Maryją, noszący na swych rękach, stopach i boku ślady Ukrzyżowanego, a przy tym żartujący przy stole ze współbraćmi. Czy ten szczególny czas wpłynie na pogłębienie u czcicieli Ojca Pio jego duchowości? - Na to liczę i taki jest również cel ukazywania postaci każdego świętego w Kościele. To, czego możemy uczyć się od Ojca Pio, to niesamowite zaufanie w prowadzenie człowieka przez Boga. Pielgrzymka do San Giovanni i modlitwa nad grobem, która nie przekłada się później na zmianę życia, na rozpoczęcie czy pogłębienie życia duchowego, jest dla mnie pomyłką. Święci nie są do tego, aby ich podziwiać czy oglądać - temu służą obrazy w muzeum. Święty ma być dla nas inspiracją i kimś, kto dodaje otuchy: również ja mogę iść za Jezusem, moją drogą, Bóg mnie kocha i przebacza mi grzechy, mogę więc zaczynać życie od nowa! Moja droga do świętości, droga każdego z nas będzie zapewne inna, gdyż każdy z nas jest niepowtarzalny, ale warto iść, warto się trudzić, warto otwierać się na moc Boga. Są wspanialsze i cenniejsze wartości w życiu niż kariera, zdrowie, pieniądze i sukces - tymi wartościami są: Bóg, drugi człowiek i troska o niego, świętość. Brat kiedyś wyznał, że był sceptyczny co do cudów, jakie dzieją się w San Giovanni Rotondo. Potem - po pobycie w tym miejscu - to się zmieniło... - Pan dał mi łaskę przebywać w San Giovanni Rotondo przez rok i otworzył mi oczy, że Bóg działa poprzez cuda bardzo mocno również dzisiaj. Może to na skutek mojej słabej wiary myślałem, że cuda to rzeczywistość zamknięta do charyzmatycznych początków chrześcijaństwa, tudzież do średniowiecza. Tymczasem właśnie osoba Ojca Pio otwarła mi oczy, że cuda to działanie Boga, a Bóg jest żywy, więc i dzisiaj pragnie czynić rzeczy cudowne. Potrzeba tylko wiary z naszej strony. Cuda w San Giovanni zdarzają się właściwie na porządku dziennym. Doświadczyłem tego, spowiadając w tym kapucyńskim sanktuarium, jak również rozmawiając z pielgrzymami. Nawrócenia, odejścia od grzechu, konkretna zmiana życia - tego nie zobaczy się na zewnątrz, o tym nikt nie napisze w gazecie, ale to konkretne cuda w życiu ludzi. Za łaską Pana Boga mogłem przyglądać się im zza kratek konfesjonału i chwalić Zbawiciela, który poszukuje swych zaginionych owieczek. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-24
Autor: wa