Rządy administratorów
Treść
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, rozmawia Joanna Kozłowska
Pozycja Polskiego Stronnictwa Ludowego w koalicji jest silna?
- Waldemar Pawlak na pewno jest doświadczonym politykiem, był przecież dwukrotnie premierem. Ten kiedyś bardzo niepopularny premier, jest też dziś ulubieńcem salonów. Wszystko na to wskazuje, że jego pozycja w tym rządzie jest znacznie mocniejsza niż liczba tzw. szabel, którymi on dysponuje w parlamencie. Myślę, że on również daje Platformie Obywatelskiej niezbędne osadzenie w elektoracie wiejskim i małomiasteczkowym, w którym Platforma jest słaba. Ponadto stanowi niejako sumienie socjalne tej koalicji. Wydaje się, że Waldemar Pawlak będzie temperował neoliberalizm. PO wyraźnie odeszła od swego dawnego twardego liberalizmu - choć na razie tylko w deklaracjach. Nie wykluczałbym, że te partie będą rzeczywiście bardzo ściśle ze sobą współpracować, a Pawlak będzie współpremierem.
Jaką politykę będzie uprawiał ten rząd?
- Tak naprawdę to nikt w tej chwili tego nie wie. Ten rząd nie ma wyraźnego charakteru. Dwa lata temu wiedzieliśmy od razu, w jakim kierunku będzie zmierzać koalicja. Być może rząd Donalda Tuska ograniczy się do mniej lub bardziej sprawnego zarządzania. Nie będzie przeprowadzał głębokich proliberalnych reform, ale ograniczy się do drobnych zabiegów i do retoryki mówiącej o miłości, zgodzie i pojednaniu. Profesor Jacek Rostowski jest zwolennikiem szybkiego wejścia do strefy euro, nie przypuszczam jednak, żeby forsował tę ideę. Wiadomo, że spowodowałoby to podniesienie cen żywności, co uderzyłoby w najsłabsze grupy społeczne. Dlatego myślę, że będzie to rząd, który ograniczy się do niekontrowersyjnych małych reform, typu ułatwienia w rejestracji firmy. Ale jeżeli będzie takim rządem, to oczywiście żaden cud się nie dokona - Irlandia w Polsce nie powstanie.
Z deklaracji wygłaszanych przez premiera Tuska można wnioskować, że będzie to rząd probrukselski.
- Wydaje się, że będzie on probrukselski, choć minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zapewne preferuje brytyjski model Unii i kiedyś krytykował biurokratyczną Europę. Nie wyróżniał się dotąd specjalnymi sympatiami dla Niemiec. Czy więc rzeczywiście wróci do dawnej "polityki pojednania", czego niektórzy oczekują? Trudno zatem dziś jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o kierunek, jaki obierze polityka zagraniczna. Ten rząd będzie taki, jakim siłom ulegnie. Wydaje mi się, że na szczęście bezrefleksyjna proeuropejskość i całkowita ugodowość nie są już w Polsce możliwe.
Czy Pana zdaniem Prawo i Sprawiedliwość jako ugrupowanie opozycyjne może być też siłą, która będzie oddziaływać na kierunek polityki rządu?
- PiS powinno przeprowadzić żywą i szczerą debatę wewnętrzną, żeby móc twórczo wykorzystać czas w opozycji. Niestety, zamiast tego wyraźnie następuje polaryzacja, pojawiają się personalne spory. Nie byłoby dobrze, gdyby Ludwik Dorn, Kazimierz Michał Ujazdowski i Andrzej Zalewski odeszli z partii. PiS powinno się poszerzać, otwierać na nowe środowiska, pozostając dalej partią konsekwentną i spoistą, nie zaś zawężać się i zamykać. Ważne jest, aby PiS ustaliło swoją strategię. By zdecydowało, jaką chce być opozycją. Ważne jest, aby twórczo wykorzystać czas w opozycji poprzez formowanie dobrze opracowanych projektów, przygotowanie reform, których ten rząd nie będzie przeprowadzał. PiS powinno stworzyć nową jakość jako opozycja. Zbudować rzeczywisty gabinet cieni z silnym zapleczem ekspertów.
Który z nowych ministrów może skutecznie realizować politykę swojego resortu?
- Trudno jest prognozować. Nie są to ministrowie, którzy przychodzą z jakąś wyraźną koncepcją, mającą wprowadzać głębokie reformy w swoim resorcie. Profesor Rostowski ma dosyć wyraziste poglądy, być może będzie jednak blokowany przez premiera Pawlaka. Brakuje w nowym rządzie wyrazistych ministrów typu Zbigniew Ziobro, Ludwik Dorn czy nawet Roman Giertych, który na pewno miał swą wizję edukacji. Część z tych nowych ministrów jest nieznana. Będzie to raczej rząd administratorów, a nie reformatorów. Być może ograniczy się do werbalnego i politycznego zwalczania PiS.
Ale są w polityce PO i PiS obszary wspólne...
- Z jednej strony ten rząd wysyła sygnały, że będzie w pewnych zakresach kontynuował politykę PiS, jednocześnie bardzo ją krytykując, z drugiej strony jest nacisk kontynuowania polityki sprzed 2-3 lat. Platforma nie jest już partią reformatorską, jaką była dwa lata temu. Nadzieje młodych ludzi, którzy na nią głosowali, raczej się nie spełnią. Nowy rząd może dryfować w stronę praktyk III RP, ulegając pewnym grupom nacisku. Wskazuje na to wypowiedź ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, który stwierdził, że polityką karną jest kodeks karny - wyrasta to z karnistycznej koncepcji szkoły krakowskiej. Podobnie może być w edukacji, gdzie minister będzie ulegał naciskowi środowisk nauczycielskich, czy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Rząd Tuska będzie pod naciskiem establishmentu i mediów. Nie sądzę, aby stawiał silny opór. Będziemy mieć pełzającą restaurację, ale zapewne nie "krwawą".
Radosław Sikorski deklaruje wprowadzenie innej jakości w polityce zagranicznej. Czego można się spodziewać w stosunkach np. z USA, Rosją, Niemcami?
- Deklaracje, że nasza polityka w stosunku do Stanów Zjednoczonych będzie bardziej zdecydowana, mogą szybko okazać się tylko pobożnymi życzeniami, gdyż takie deklaracje pojawiały się także na początku rządów PiS. Wymusić coś na Amerykanach jest jednak bardzo trudno. Podobnie jest, jeśli chodzi o deklaracje, że poprawimy nasze stosunki z Rosją czy z Niemcami. Wszyscy byśmy tego chcieli, pozostaje tylko pytanie, na jakich warunkach. A te, które proponują oba te kraje, są nie do przyjęcia. Gdyby nowy rząd je przyjął, zapłaciłby za to wielką cenę polityczną.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-20
Autor: wa