Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd ucieka przed problemami

Treść

Z posłem Jarosławem Zielińskim, sekretarzem generalnym Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Wojciech Wybranowski Zaczął Pan już robić porządki w PiS? - Przede wszystkim musimy dużo i ciężko pracować, żeby umocnić PiS. Jest to trudniejsze zadanie niż w poprzednim okresie, gdy byliśmy ugrupowaniem sprawującym władzę, teraz zmieniły się warunki. Przegraliśmy, choć z dobrym wynikiem, wybory parlamentarne - następne chcemy wygrać. Silne Prawo i Sprawiedliwość jest bardzo Polsce potrzebne, nie tylko członkom i sympatykom naszej partii, ale wszystkim Polakom. To być może brzmi jak hasło wyborcze, ale przecież już pierwsze tygodnie rządów Platformy Obywatelskiej i PSL pokazują, że im szybciej PiS będzie mogło ponownie przejąć odpowiedzialność za sprawy kraju, tym lepiej. Mówi Pan o nowej formule PiS jako ugrupowania opozycyjnego, ale przysłuchując się wypowiedziom niektórych polityków PO, zaczynających wypowiedź od: "bo PiS to...", można odnieść wrażenie, że to partia Jarosława Kaczyńskiego nadal rządzi... - Platforma Obywatelska nastawiła się przede wszystkim na walkę z Prawem i Sprawiedliwością, a nie na rządzenie państwem i rozwiązywanie problemów kraju i obywateli. Nowy rząd, który sprawuje władzę już ponad dwa miesiące, nie rozwiązuje palących, najważniejszych problemów Polaków; one narastają, napięcie społeczne wciąż rośnie. Pan premier Donald Tusk bardzo emocjonalnie reaguje na wszystko, co dotyczy PiS, osiągnięć rządu PiS i naszych ocen tego, co się dzieje obecnie w kraju. Widać wyraźnie, że celem głównym pana Donalda Tuska nie jest rządzenie, tylko stworzenie sobie jak najlepszej sytuacji wyjściowej do ubiegania się o prezydenturę. Moim zdaniem, to droga, która prowadzi donikąd. Jeżeli ten rząd będzie tak dalej postępował, to pan Donald Tusk będzie miał niewielkie szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich; zresztą uważam, że nie byłby to dobry prezydent. Człowiek, który nie potrafi być dobrym premierem, nie może być dobrym kandydatem na urząd prezydenta. Tusk nie ukrywa jednak, że marzy mu się takie stanowisko. - Rzeczywiście, wszystko wskazuje na to, że jest to jego cel podstawowy. Dużo gorzej Platformie Obywatelskiej niż ataki na PiS wychodzi rządzenie państwem. My w zasadzie chcieliśmy poczekać czas jakiś, np. 100 dni, z oceną działalności tego rządu, ale jakość tych rządów nie pozwala na to, by z tym czekać. Ta ocena będzie w miarę upływu czasu oczywiście weryfikowana i pogłębiana, natomiast już dzisiaj widać, że jest to rząd, który nie przyniesie Polsce niczego dobrego, nie przyniesie rozwiązania podstawowych problemów społecznych, a przede wszystkim nie spełni ogromnych nadziei, które zostały rozbudzone obietnicami wyborczymi PO. Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że im większe były te obietnice, tym większy będzie spadek notowań rządu PO. Na to jeszcze za wcześnie, jeszcze nie widać tego w sondażach, ale w nastrojach społecznych to rozczarowanie już daje się odczuć. Nie dziwi Pana, że kolejne grupy społeczne występują przeciwko rządowi, tymczasem w sondażach nadal poparcie dla PO i rządu Tuska jest bardzo wysokie? Skąd taki paradoks? - Bardzo ostrożnie podchodziłbym do tego poparcia deklarowanego w sondażach i jego wiarygodności, choć oczywiście o czymś te cyfry mówią. Jednak nie sądzę, byśmy mieli powody, by przywiązywać się dzisiaj do tych aktualnych wyników, one będą się zmieniać. Pierwsze kroki, a właściwie ich brak, ukazują nieudolność tego rządu i to spowoduje, że poparcie społeczne dla niego zacznie spadać. Trzeba o tym mówić. Oczywisty jest brak przygotowanych projektów PO, które rozwiązywałyby nabrzmiałe problemy społeczne. Trzeba to ujawniać, bo nie ma żadnych powodów, by w sposób szczególny ten rząd chronić, udawać, że jest lepiej, niż jest. Dobrze w ciągu tych dwóch ostatnich miesięcy w Polsce nie jest. Proszę zwrócić uwagę na brak konkretnych projektów rozwiązań różnych kwestii. Pomijam już nawet ten wątek, który jest wszystkim znany - przejmowania ustaw przygotowanych przez PiS i udawania, że są to ustawy przygotowane przez PO. To nie dotyczy tylko ustaw zdrowotnych, takich przypadków jest więcej, jak choćby ustawa o cudzoziemcach, która została wprost przejęta od PiS, od rządu pana premiera Jarosława Kaczyńskiego. Udawanie, że się przygotowuje własne ustawy w sytuacji, gdy są to projekty ściągnięte, przepisane, nie jest niczym dobrym i nie tworzy dobrego klimatu, zwłaszcza że jednocześnie atakuje się Prawo i Sprawiedliwość, które te projekty przygotowało. Zwróćmy uwagę na podstawowy dowód słabości tego rządu - brakuje ustaw rządowych w Sejmie. Sejm w ostatnim okresie obraduje w sposób, powiedziałbym, mało wydajny. Porządek obrad tego posiedzenia Sejmu przy dobrej koncentracji prac mógłby zostać wyczerpany w ciągu jednego dnia. I jest to już kolejna taka sytuacja od listopada... - Jestem piąty rok posłem i nie pamiętam takiego okresu jak teraz, by Sejm obradował nad tak małą liczbą ustaw i tak wcześnie kończył swoje obrady. Natomiast ustawy zgłoszone przez Prawo i Sprawiedliwość, a jest to ponad trzydzieści, prawie czterdzieści projektów, nie są kierowane przez marszałka Sejmu do pierwszego czytania. Marszałek Komorowski korzysta z tego prawa, które pozwala mu do sześciu miesięcy ustawy przetrzymywać - tymczasem są to dobre ustawy. Można by nad nimi obradować, bo czas nie stoi w miejscu. Trzeba dokonać niekiedy pewnych korekt, tymczasem one trafiły do "szuflady" i nie są kierowane do dalszych prac, marszałek zwleka z decyzjami, a ustaw obozu rządowego nie ma. W gruncie rzeczy posłowie po części tracą czas, mogliby wykonać znacznie więcej prac legislacyjnych z pożytkiem dla Polski i obywateli. Spektakularnym dowodem na słabość rządu jest nieumiejętność radzenia sobie z konfliktami społecznymi. Przypomnę, że pan Tusk w swoim exposé mówił o takiej jakości rządzenia, które miało polegać na zaufaniu, dialogu, konsultacjach, wysłuchiwaniu racji innych. Tymczasem przedstawiciele rządu nie rozmawiają z protestującymi, boją się stanąć z nimi twarzą w twarz. Mam wrażenie, że najważniejsi przedstawiciele rządu po prostu boją się spotkać z protestującymi, jak premier Pawlak, który bał się spotkać z protestującymi żonami górników. A przecież wystarczyło to, co mówił w mediach - chociaż się z nim nie zgadzam - powiedzieć im bezpośrednio podczas spotkania. Moim zdaniem, powinien spotkać się też z górnikami. Gabinet Donalda Tuska obawia się zderzenia z żądaniami grup społecznych, którym w kampanii wyborczej obiecywano "drugą Irlandię"? - Rząd ucieka od problemów. Tak długo nie można. Rządzenie krajem jest rzeczą bardzo odpowiedzialną i trudną, ale jeśli jakieś ugrupowanie jest dojrzałe, ubiega się o władzę i ją przejmuje, musi mieć odwagę stawić czoła problemom społecznym. My jako PiS mieliśmy taką odwagę. Premier Donald Tusk i politycy PO tylko brylują w mediach, korzystając z życzliwości ich znacznej części... Gdyby dziennikarze byli bardziej przenikliwi i dociekliwi w zakresie realizacji obietnic wyborczych przez Platformę, to i poparcie dla PO byłoby dzisiaj zapewne mniejsze. Ale sądzę też, że i dziennikarzom cierpliwości na chronienie opinii publicznej przed informacjami o prawdziwych skutkach działań tego rządu na długo nie wystarczy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-23

Autor: wa