Rząd sprzedaje w kryzysie
Treść
Dwie spośród trzech firm żeglugowych nadzorowanych przez Ministerstwo Skarbu Państwa przechodzą proces prywatyzacji.
14 marca upływa termin składania ofert w sprawie prywatyzacji Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, a do 15 marca zostanie zakończone analizowanie ofert zainteresowanych zakupem Polskiego Ratownictwa Okrętowego – poinformowało wczoraj Ministerstwo Skarbu Państwa.
Mimo kryzysu na rynku zajmowanym przez spółki żeglugowe nadzorowane przez siebie spółki: Polskie Linie Oceaniczne oraz Pol-Euro chciałaby również sprywatyzować Agencja Rozwoju Przemysłu.
Spośród trzech firm żeglugowych nadzorowanych przez resort skarbu dwie przechodzą obecnie proces prywatyzacji. Mimo ciągle trwającego kryzysu na rynku rząd zdecydował, że będą podejmowane próby sprzedaży tych przedsiębiorstw.
– Procesy prywatyzacyjne toczą się w dwóch podmiotach: w Polskiej Żegludze Bałtyckiej i w Polskim Ratownictwie Okrętowym – poinformował wczoraj sejmową Komisję Skarbu Państwa dyrektor departamentu prywatyzacji w MSP Wojciech Chmielewski. Jak zaznaczył, ze względu na status prawny przedsiębiorstwa państwowego proces prywatyzacji nie jest prowadzony w odniesieniu do Polskiej Żeglugi Morskiej.
Polską Żeglugę Bałtycką z Kołobrzegu próbowano sprzedać już cztery razy. Do tej pory nie znalazł się jednak zainteresowany nabywca. – Cztery dotychczasowe próby zakończyły się niepowodzeniem. Ostatnia przeprowadzana była w trybie przetargu publicznego, który został ogłoszony 25 października 2012 roku. 26 listopada upłynął termin składania ofert, nikt oferty nie złożył. W związku z tym przetarg został unieważniony – powiedział Chmielewski.
Ministerstwo Skarbu Państwa podjęło kolejną próbę prywatyzacji. 14 lutego br. ogłoszono zaproszenia do negocjacji w sprawie nabycia akcji PŻB. Termin składania odpowiedzi upływa 14 marca. Dzień później resort skarbu chce rozstrzygnąć, z jakimi firmami będzie rozmawiał w sprawie prywatyzacji przedsiębiorstwa Polskie Ratownictwo Okrętowe w Gdyni, zajmującego się przede wszystkim holowaniem oceanicznym i pełnomorskim.
Chmielewski poinformował, że termin składania ofert w przypadku tej prywatyzacji upłynął 18 lutego. Wpłynęły cztery: od zarejestrowanej w Holandii firmy Coastal Carriers BV, z Norwegii od Greenway Shipping AS oraz od dwóch spółek z Gdyni: PRO Sp. z o.o. i ZRUO Sp. z o.o. – Termin zakończenia analizy ofert wstępnych upływa 15 marca. Po tej dacie zapadnie decyzja, z iloma podmiotami będzie prowadzona kolejna faza prywatyzacji – dodał Chmielewski.
Zagrożenie upadłością
Do prywatyzacji przygotowywane są również nadzorowane przez Agencję Rozwoju Przemysłu Polskie Linie Oceaniczne oraz linie żeglugowe Pol-Euro. Wiceprezes ARP Marcin Zieliński poinformował jednak, że – przede wszystkim z uwagi na kryzys w spółkach żeglugowych – nie zgłosił się żaden zainteresowany zakupem Polskich Linii Oceanicznych.
– W procesie sprzedaży Pol-Euro mieliśmy dwie oferty złożone, ale tak naprawdę jest jedna oferta, która – po negocjacjach – może pozwolić na dojście do porozumienia – mówił Zieliński. Ewentualne powodzenie sprzedaży ocenił jednak na mniej niż 50 procent. Zaznaczył, że zarówno PLO, jak i Pol-Euro nie dysponują flotą, która dla kontrahentów byłaby atrakcyjna. Poinformował jednak, że trwają analizy prawno-podatkowe, badające opłacalność ewentualnej konsolidacji przedsiębiorstw żeglugowych.
Jacek Dubiński, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Marynarzy i Rybaków, zwrócił uwagę, że na poprawę atrakcyjności oferty polskich firm żeglugowych istotny wpływ mogą mieć działania państwa.
– W tej chwili jest dobry rynek na statki 2-3-letnie i rzeczywiście można kupić statek wartości 15 milionów dolarów za 5 milionów dolarów. Zrobiła tak firma holenderska, a gwarancje dał skarb państwa Holandii. Dla prywatnej firmy bez żadnych problemów, bez dyskusji z Komisją Europejską. To można zrobić pod warunkiem, że przepisy unijne się czyta i się je dostosowuje do warunków danego kraju. (…) Jeśli państwo nie będzie się starało wycisnąć z tych przepisów unijnych tego, co jest możliwe, to niestety te spółki upadną – mówił Dubiński.
Kazimierz Sikora z „Solidarności” w Polskiej Żegludze Bałtyckiej ocenił, iż przykład innych państw pokazuje, że udzielona przez państwo pomoc się zwraca.
– Ubolewam, że u nas nie dostrzega się, że Unia Europejska, mówiąc o wolności gospodarczej i standardach, dofinansowuje i pomaga armatorom, jak tylko może, a ten pieniądz wpompowany wraca zwielokrotniony do skarbu państwa, czego przykładem są kraje skandynawskie – podkreślił Sikora.
Nasz Dziennik Czwartek, 7 marca 2013Autor: jc