Rząd przystaje na unijny dyktat
Treść
Resort skarbu prześle komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes akceptację dla jej propozycji ratowania przemysłu stoczniowego - poinformował wczoraj wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. Komentatorzy oceniają, że zgoda na przyjęcie warunków komisji jest błędem, który jest konsekwencją faktu, iż obecny rząd nie podjął żadnych działań, by ratować polski przemysł okrętowy. Uważają, że decyzja ta doprowadzi do masowej wyprzedaży majątku tych zakładów. Minister Gawlik zapewniał, iż podejmie wszelkie starania, aby zbywany majątek stoczniowy mógł być zagospodarowany w taki sposób, aby na tym terenie istniała możliwość prowadzenia działalności stoczniowej.
Przedstawiciele Komisji Europejskiej ponaglali polski rząd, aby w końcu ujawnił, czy zgadza się na rozwiązanie, które polega na sprzedaży majątku trwałego, spłacie długów i likwidacji stoczni. Ich zdaniem, tylko taki plan jest w stanie zapewnić rentowność polskim zakładom i uchronić je przed znaczną redukcją miejsc pracy. - Ten plan sprowadza się w zasadzie jedynie do tego, że spółki mają ulec likwidacji w takim stanie, w jakim są obecnie - uważa prezes Fundacji Stocznia Gdańska Andrzej Jaworski. - Zakłady mają wyprzedać większość swojego majątku, a to, co zostanie, przekazać w ręce prywatnych inwestorów - ostrzegał we wczorajszych "Aktualnościach dnia" Radia Maryja. Jego zdaniem, ten plan nie daje możliwości, aby stocznie funkcjonowały dobrze, a może nawet, odwrotnie do deklaracji Komisji, spowodować dużą redukcję wśród załogi.
KE grozi jednak, że w przypadku niezgody polskiego rządu na ten plan podejmie decyzję o nakazaniu zwrotu pomocy publicznej przyznanej stoczniom Szczecin i Gdynia po wejściu Polski do UE w 2004 roku, co oznacza ich upadłość. - Pani Neelie Kroes i tak długo i cierpliwie czekała na to, by powiedzieć polskiemu rządowi, że koniec tej zabawy - stwierdził Paweł Brzezicki, były prezes Agencji Rozwoju Przemysłu. Dodał, że rząd Donalda Tuska przez rok nie zrobił kompletnie nic, by pomóc polskim stoczniom, a obecnie zgadza się na ogłoszenie upadłości tych zakładów na bardzo niekorzystnych warunkach. - Takie nieróbstwo, jakim wykazuje się obecny rząd, to rekord świata - zauważył w "Aktualnościach dnia".
Obydwaj eksperci podkreślali, że likwidacja stoczni nie oznacza straty kilkunastu stanowisk pracy, jak to przedstawiają niektóre media. W rzeczywistości likwidowane mogą być całe zespoły osób wykształconych i wykwalifikowanych do budowy statków. Na razie negatywna decyzja nie grozi jedynie stoczni w Gdańsku, która została już sprywatyzowana, a przy tym otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-11-04
Autor: wa