Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd prywatyzuje stocznie, czyli nikt nic nie wie

Treść

Zapłacą, nie zapłacą? - brzmiało podstawowe pytanie, jakie zadawali sobie wczoraj zarówno stoczniowcy z Gdynii, Szczecina, jak i zapewne rząd szczycący się znalezieniem inwestora dla polskich stoczni. Wczoraj o północy minął ostateczny termin, w którym tajemniczy inwestor z Kataru wpłacić miał blisko 400 milionów złotych za stocznie w Szczecinie i Gdyni. Do ostatniej chwili przed już raz przesuniętym terminem płatności nikt z rządzących nie był w stanie publicznie stwierdzić, czy transakcja mająca ratować stocznie i miejsca pracy dojdzie do skutku, co podważa profesjonalizm jej przygotowania. Jeśli transakcja nie zostanie sfinalizowana, stocznie postawione zostaną w stan likwidacji.

Jeszcze wczoraj późnym popołudniem ministerstwo skarbu informowało, że inwestor nie wpłacił pieniędzy i resort czeka na nie do północy, kiedy mija termin wpłaty. O tym, czy pieniądze wpłynęły, oficjalnie mamy dowiedzieć się dziś rano.
Pod koniec maja rząd ogłosił wielki sukces: udało się uratować polskie stocznie, bo rząd znalazł dla nich inwestora. Arabski inwestor z Kataru Stichting Particulier Fonds Greenrights miał zapłacić za stocznie w Gdyni i Szczecinie 391 milionów złotych. Sposób, w jaki rząd "ratował" stocznie, kompromituje jednak ekipę Donalda Tuska i podważa profesjonalność działań rządu. Tym bardziej że sprzedawane stocznie to nie fabryki śrubek, które mogłyby funkcjonować w każdym powiecie, lecz zakłady stanowiące praktycznie o być albo nie być przemysłu stoczniowego w Polsce. Tymczasem do ostatniej chwili ostatecznego terminu płatności nie było wiadome nie tylko to, kim właściwie jest ten tajemniczy inwestor będący w przemyśle stoczniowym ponoć nieznany, ale czy za stocznie zapłaci, a więc, czy transakcja w ogóle dojdzie do skutku.
"Ratowanie" stoczni ? la Donald Tusk pewną swoją rolę jednak spełniło. Nie chodziło jednak w ogóle o to, czy w wyniku działań rządu stocznie przetrwają, lecz o pokazanie w odpowiedniej chwili, jak pan premier sprawnie działa, aby polski przemysł stoczniowy i miejsca pracy uratować. I to, jak wiele innych jedynie propagandowych działań rządu Donalda Tuska, chyba się udało. Informację o podpisaniu umowy z inwestorem z Kataru podano podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego na kilka dni przed samymi wyborami. Informacja o znalezieniu inwestora dla stoczni była też asem w rękawie premiera podczas majowej debaty z reprezentantami stoczniowców. A szef rządu kreował się na tego, który dla ratowania naszych stoczni zrobił najwięcej.
Kiedy dzień wyborów minął, stało się jasne, że dla ekipy Donalda Tuska nie jest już aż tak istotne, czy inwestor dla naszych stoczni rzeczywiście będzie, czy też nie. A w razie niepowodzenia transakcji ogłosi się, że kolejny inwestor będzie szukany, i dla uspokojenia zainteresowanych - że jest też jakaś anonimowa firma, która stoczniami jest zainteresowana.
Pod koniec lipca premier Tusk, zdając sobie sprawę, że finalizacja transakcji z katarskim inwestorem nie jest pewna, zapowiedział, iż jeżeli do końca sierpnia nie uda się jej zawrzeć, uzna to za porażkę ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada i szef resortu będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Premier poinformował wtedy, iż w takim przypadku poszukiwania inwestora dla stoczni ruszą od nowa.
Pieniądze za stocznie miały być wpłacone przez inwestora jeszcze w lipcu. Jednak na jego prośbę termin zapłaty przełożono z 21 lipca na 17 sierpnia. A motywowana ona była wykonaniem dodatkowego audytu prawnego. Ministerstwo skarbu tłumaczyło wtedy, że przełożenie zakończenia transakcji mogło być wynikiem listu, który trafił do Kataru od Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, tworzonego przez udziałowców upadłej w 2002 roku Stoczni Szczecińskiej, na której gruzach powstała Stocznia Szczecińska Nowa. Według Stowarzyszenia, rząd przejął Stocznię Szczecińską bezprawnie, jego członkowie podnoszą też, iż stocznia przez lata była pralnią brudnych pieniędzy. Pod koniec lipca resort skarbu przekazał inwestorowi dodatkowe wyjaśnienia, zapewniając na podstawie materiałów zastępcy prokuratora generalnego, że zarzuty Stowarzyszenia nie znajdują potwierdzenia w prawomocnie zakończonych postępowaniach.
Wcześniej od tajemniczego katarskiego inwestora do kasy państwa trafiło 8 milionów euro wadium na poczet transakcji. Inwestor zobowiązał się też, iż od 21 lipca, kiedy przypadał pierwszy termin płatności za stocznie, będzie pokrywał koszty utrzymania ich majątku.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-08-18

Autor: wa