Rząd poszukuje przyczyny odwołania Kamińskiego
Treść
Ze Zbigniewem Wassermannem, posłem PiS, członkiem sejmowej Komisji ds. Służb  Specjalnych, rozmawia Marcin Austyn
Jak Pan ocenia tryb odwołania  Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa Centralnego Biura  Antykorupcyjnego?
- To odwołanie odbyło się nie tylko z pominięciem  obowiązujących standardów, ale też wbrew regułom prawa. To jest oczywiste i w  dzisiejszych zachowaniach pana premiera Donalda Tuska i rządu widać, że usilnie  poszukuje się takiej przyczyny, którą można by przekonać nie tylko opinię  publiczną, ale i wymiar sprawiedliwości o słuszności podjętych działań. Jednak  oburzenie musi budzić stosunek szefa rządu do prezydenta. To niesłychana  arogancja, która wynika z poczucia, że "prawo to ja", "standardy to ja ustalam",  "najwyższy urząd to ja". To nie jest dobry przykład demokratycznego państwa  prawa. Jeśli chodzi o standardy prawne odwołania szefa CBA, to wystarczy  spojrzeć na wnioski, które premier w tej sprawie składał. Mam tu na myśli  wniosek, który wpłynął do sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Był to  dokument, który każda instytucja na najniższym szczeblu władzy zwróciłaby do  uzupełnienia. Nie mówię już o tym, że ów wniosek nie zawierał uzasadnienia - to  można wybaczyć premierowi, gdyż trudno było takowe znaleźć. Jeżeli jednak  podejmuje się tego typu decyzje wobec szefa służby, który jest szczególnie  chroniony - tzn. bardziej niż szefowie innych służb, bardziej niż ministrowie,  jest kadencyjny - to trzeba wskazać podstawę odwołania. Inaczej my nie wiemy, co  mamy opiniować. Nie wiemy, co on takiego zrobił, że trzeba go negatywnie  zaopiniować. Tego nie potrafił uzasadnić ani pan minister Jacek Cichocki, ani  pan premier, który powtarzał tylko, że ma prawników, którzy stwierdzają, że jego  decyzja jest zgodna z prawem. Jednak dzisiaj widać, że rząd poszukuje innej  przyczyny odwołania. Świadczy o tym uruchomienie Agencji Bezpieczeństwa  Wewnętrznego i mechanizmu, którym pozbawiono naszego posła Antoniego  Macierewicza certyfikatu i nie dopuszczono go do pracy w komisji.
CBA  z Pawłem Wojtunikiem na czele ma szanse na niezależne działanie?
- Ta  służba na pewno jest potrzebna w Polsce, jest potrzebna rządzącym, by mieli  poczucie odpowiedzialności, a nie bezkarności. Jednak CBA dostało bardzo wyraźny  sygnał - jakiego CBA oczekuje premier i rząd, że są sfery, w których władze nie  życzą sobie obecności tej służby. To jest sytuacja, w której może pojawić się  odruch, który niestety ciąży na wielu instytucjach i organach wymiaru  sprawiedliwości, ścigania i bezpieczeństwa, że lepiej być bezczynnym i  ostrożnym, bo za to nie poniesie się konsekwencji, niż odważnym i niezależnym,  bo wówczas można stracić pracę.
Sugeruje Pan, że po sposobie odwołania  szefa CBA jego następcy będą mieli opory w ściganiu ludzi sprawujących władzę, a  łamiących prawo?
- Nie chcę nikomu odbierać szansy, by pokazał, że  potrafi. Twierdzę jedynie, iż sygnał przekazany od rządzących jest taki, że  niezależność, profesjonalizm i odwagę można schować do kieszeni, bo inaczej  będzie tak jak z Mariuszem Kamińskim. Taki sygnał odbierają też inni  funkcjonariusze państwa, którzy mają do zrealizowania tak trudne zadania jak  zwalczanie przestępczości. To dotyka również prokuratury, policji i innych  organów ścigania i kontroli - w efekcie ludzie boją się podejmować decyzje,  które konfrontują z przedstawicielami władzy.
Kamińskiemu zarzucono  prowadzenie politycznej walki.
- Zarzucana mu "polityczna walka" jest  parasolem ochronnym nad tymi, których działania CBA dotknęły. Przecież decyzje  podejmowane przez CBA są w każdym przypadku weryfikowane przez grupę  prokuratorów i sądy - jest prokurator generalny, który daje zgodę na operację,  jest prokurator, który prowadzi śledztwo i nadzoruje w tym CBA, jest prokurator,  który udziela wstępnego wniosku na podsłuchy, i jest sąd, który daje zgodę na  zastosowanie technik operacyjnych. W końcu mamy też sądy, które na podstawie  zdobytych dowodów prowadzą postępowania procesowe i wskazują wyrokami sprawców.  Moim zdaniem, to tylko propagandowy zarzut mający na celu odwrócenie uwagi od  istoty sprawy, że rządzący w poczuciu siły nie wyobrażają sobie, iż mogą być  podmiotem postępowań karnych i ponosić odpowiedzialność. To niestety jest powrót  do czasów nietykalności.
W Pana ocenie, dojdzie do likwidacji CBA czy  też "tylko" do jego podporządkowania?
- Problem może polegać na przejęciu  służby - wówczas skończy się obawa. Można tę sytuację sparafrazować  powiedzeniem, że swoi ludzie nie zrobią nam krzywdy. Bardzo głęboka myśl tkwi w  tym, że nikt lepiej nie sprawuje kontroli i nadzoru nad rządzącymi jak opozycja,  która ma wszelkie ku temu dane i oparcie prawne.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-16
Autor: wa
 
                    