Rząd poleci w leasingu
Treść
W środę wieczorem minister Aleksander Szczygło ostatecznie podjął decyzję, a już wczoraj pod kierunkiem wiceszefa Ministerstwa Obrony Narodowej Jacka Kotasa rozpoczęto niezbędną analizę. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", najdalej w ciągu 2-3 tygodni podpisana zostanie umowa na wyleasingowanie samolotów obsługujących zagraniczne loty polskich delegacji rządowych. O konieczności wymiany "latających trumien" rosyjskiej produkcji obsługujących polski rząd mówiło się już od lat, jednak kolejne przetargi w tej sprawie ogłaszane przez Agencję Mienia Wojskowego były w ostatniej chwili odwoływane. Dziś przedstawiciele polskiego rządu nie są w stanie udać się w żadną zagraniczną delegację - wszystkich trzynaście samolotów, jakimi dysponuje obsługujący takie podróże 36. specpułk lotniczy, jest zepsutych.
Nie przetarg na zakup nowych samolotów dla pułku obsługującego podróże zagraniczne polskich delegacji rządowych, jak planowano wcześniej, ale wybór kilku takich maszyn do użytkowania w formie leasingu - takie działania MON mają zabezpieczyć sprawną obsługę wizyt zagranicznych polskich VIP-ów.
- Rzeczywiście zrealizowana zostanie formuła leasingu. Nie potrafię powiedzieć, w jakim terminie takie działania zostaną podjęte, na pewno nie dziś i nie jutro, ale nie będę ukrywał, że w pewnym sensie jesteśmy pod presją czasu - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Jarosław Rybak, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej.
Po niedawnej awarii rządowego samolotu Tu-154, którym polska delegacja rządowa wybrała się na obchody rocznicy bitwy o Narwik w Norwegii, okazało się, że w praktyce nasz kraj nie dysponuje kolejnymi samolotami, które mogłyby obsługiwać wizyty zagraniczne przedstawicieli polskiego rządu. Choć oficjalnie na wyposażeniu 36. specpułku lotniczego znajduje się 13 samolotów, wszystkie maszyny są - jak delikatnie określa nasz rozmówca - "awariowane".
Znikające przetargi
Pod koniec maja Agencja Mienia Wojskowego po raz kolejny odwołała planowany wcześniej przetarg na zakup nowych maszyn. Stało się tak, choć od kilku lat dla nikogo nie jest tajemnicą, że samoloty, jakie znajdują się na wyposażeniu polskiego rządu, to praktycznie wraki, w których awaria goni awarię.
- Cud, że do tej pory nie doszło do tragedii - stwierdza nasz rozmówca związany z MON, prosząc o zachowanie anonimowości.
Awaria rządowego samolotu Tu-154 w norweskim Narwiku, do której doszło przed kilkoma dniami, nie jest jedyną z udziałem maszyn obsługujących zagraniczne podróże polskich VIP-ów. W maju, podczas lotu ministra środowiska Jana Szyszki, w rosyjskim samolocie typu JAK-40 pękła jedna z warstw przedniej szyby w kokpicie pilotów.
Na wyposażeniu polskiego rządu znajduje się osiem jaków, nazywanych dziś przez pilotów "latającymi trumnami". Najmłodszy z rządowych jaków ma - bagatela - 31 lat. Praktycznie nie jest dostosowany do dzisiejszych wymagań technicznych, na co mogą wskazywać powtarzające się cyklicznie awarie. W 1998 r. nie wystartował w Wilnie JAK-40 z premierem Jerzym Buzkiem na pokładzie, w 1999 r. w Arabii Saudyjskiej utknęła marszałek Senatu Alicja Grześkowiak, zaś w 2001 r. JAK-40, którym planował lecieć premier Leszek Miller, miał awarię w Norymberdze. Jednak technicznym złomem są nie tylko rosyjskie jaki, ale również produkowane w tym kraju tupolewy (Tu-154) znajdujące się w polskiej "flocie rządowej". W 2004 r. poważnej awarii uległ Tu-154, którym w podróż zagraniczną miał lecieć premier Marek Belka. W maszynie popsuł się agregat rozruchowy silnika, do którego - prawdopodobnie wskutek rozszczelnienia, dostał się olej. Już wtedy zapowiadano, że rok 2006 będzie ostatecznym terminem wymiany samolotów obsługujących polski rząd. Kolejne przetargi były jednak niemal w ostatniej chwili odwoływane przez Agencję Mienia Wojskowego. Ostatni - jak wspominaliśmy - odwołano pod koniec maja. Jak przekonuje biuro prasowe AMW, decyzja ta została podjęta wskutek wykrycia poważnych wad w procedurze przetargowej.
- Nowy przetarg zostanie ogłoszony jak najszybciej, ale decyzja o terminie nie została jeszcze podjęta. Nie wykluczamy również zastosowania tymczasowych form pozyskania samolotów na okres przejściowy - powiedziała "Naszemu Dziennikowi" Jolanta Cholewińska, rzecznik prasowy AMW.
Leasing to jednak nie forma przejściowa, ale użytkowanie samolotów na podstawie umowy przewidującej rozłożenie płatności na raty. Cholewińska przekonuje, że również w tym przypadku decyzja jeszcze nie zapadła. Jak udało się dowiedzieć "Naszemu Dziennikowi", już w środę wieczorem w Ministerstwie Obrony Narodowej postawiono kropkę nad "i".
Najpierw leasing, później przetarg
- W środę minister Aleksander Szczygło powołał pełnomocnika ds. leasingu i zakupu samolotów dla polskiego rządu. Mnie powierzono tę rolę - potwierdził w rozmowie z nami wiceszef MON Jacek Kotas. Jak się dowiedzieliśmy, już wczoraj na polecenie wiceministra Kotasa rozpoczęto przygotowywanie procedur i analiz niezbędnych do wyboru najlepszej oferty leasingowej. Pracownicy Ministerstwa Obrony Narodowej nie chcą obecnie mówić, samoloty jakich firm mogą wchodzić w rachubę, przyznają jednak, że pierwsze latające maszyny zostaną wyleasingowane już niebawem.
- To nie miesiące, to tygodnie. Może 2-3 - informuje wiceminister Kotas.
Przedstawiciel kierownictwa MON przyznaje, że procedura leasingu zamiast przetargu spowodowana jest właśnie problemem z realizacją podróży zagranicznych polskich VIP-ów. W przypadku przetargu konieczna jest realizacja zapisów Ustawy o zamówieniach publicznych, a to oznacza przewlekłe procedury. Forma leasingu - wzięcia samolotów w użytkowanie przy ratalnej spłacie należności - pozwala takie procedury przyspieszyć. Nie oznacza to jednak definitywnej rezygnacji z przetargu. Jak zapewnia nas Kotas, w przypadku leasingu pod uwagę będzie brane tylko kilka maszyn, na pozostałe ogłoszony zostanie przetarg.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-06-15
Autor: wa