Rząd oberwał za wizerunek
Treść
W debacie nad bilansem dwóch lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej strona rządowa i partie koalicyjne mówiły o sukcesach i porażkach w dziedzinie gospodarczo-społecznej, podczas gdy liberalno-lewicowa opozycja krytykowała konserwatywny wizerunek rządu na arenie europejskiej.
Po dwóch latach członkostwa w Unii Europejskiej Polska osiąga dobre wyniki gospodarcze. Ustąpił już efekt "szoku akcesyjnego", który zamroził tempo wzrostu po akcesji. Obecnie wzrost PKB wynosi 5 proc., i jest dwukrotnie wyższy niż przeciętny w krajach starej Unii. Niestety, nie przekłada się on jeszcze w wystarczającym stopniu na tworzenie nowych miejsc pracy i spadek bezrobocia. Bezrobocie spadło o blisko 2 procent.
- W ostatnich miesiącach przybyło setki tysięcy nowych miejsc pracy - zapewniła Ewa Ośniecka-Tamecka, sekretarz stanu w UKIE, która w imieniu rządu zaprezentowała w Sejmie bilans zysków i strat wynikających z członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Wpływ na spadek bezrobocia mogło mieć także nowe zjawisko, które pojawiło się po akcesji - tj. masowy wyjazd Polaków na Zachód w poszukiwaniu pracy. Od maja 2004 r. swoje rynki pracy otworzyły: Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja. Potem dołączyły do nich: Grecja, Finlandia, Portugalia, Hiszpania i Islandia.
- Masowe migracje nie pogorszyły warunków na rynku pracy ani w Polsce, ani w krajach, które je otwarły - oceniła wiceminister. Największym problemem pozostaje nadal bezrobocie wśród młodzieży, którego poziom sięga 40 procent. To właśnie młodzi ludzie od chwili akcesji masowo wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu pracy.
- Obecnie mamy do czynienia z falą wyjazdów, ale liczę, że potem nastąpi fala powrotów - powiedziała przedstawicielka rządu. Jej optymizmu nie podzielił poseł koalicyjnej Samoobrony, Mirosław Krajewski, który podkreślił, że fala powrotów może nie nastąpić, jeśli rząd nie zadba o stworzenie odpowiednich bodźców. Zaapelował o przygotowanie nowej polityki demograficznej, która zawierałaby instrumenty stymulowania trendów demograficznych.
W okresie poakcesyjnym nastąpił wzrost inwestycji zagranicznych, których średni poziom sięga 10 mld USD rocznie.
Innym zjawiskiem o dużym, ale negatywnym znaczeniu dla rozwoju gospodarki, było umocnienie się złotego. Aprecjacja spowodowała wzrost siły nabywczej polskiego społeczeństwa, ale równocześnie - spadek konkurencyjności polskiej gospodarki.
W handlu zagranicznym zaznaczył się wzrost eksportu i pojawiła się nadwyżka handlowa w handlu z UE, która wyniosła w 2005 r. 2,3 mld euro (w tym roku będzie jeszcze wyższa). Jest to nowe zjawisko, ponieważ w poprzednim 15-leciu Polska odnotowywała na tym polu deficyt handlowy. Eksport rolny wzrósł aż o 35 proc., do 7 mld euro. Polska żywność zalewa unijne rynki. Nie oznacza to, że sytuacja rolnictwa jest łatwa. Rolnicy bardzo mocno odczuli wzrost cen środków do produkcji rolnej, którego nie zrekompensowały unijne fundusze.
Bilans przepływów finansowych między Polską a Unią wypadł dla naszego kraju korzystnie - wpłaciliśmy w tym czasie 4,6 mld euro składki, a otrzymaliśmy - 7,5 mld euro. Na przepływach tych traci jednak budżet państwa, ponieważ to właśnie z budżetu wypływa nasza składka, natomiast fundusze unijne trafiają nie do budżetu, lecz do samorządów i przedsiębiorców. Obecnemu rządowi udało się zwiększyć poziom absorpcji unijnych funduszy wskutek uproszczenia procedur towarzyszących składaniu wniosków, ale jest on jeszcze niezadowalający.
Małgorzata Goss
Nic nie zostało nam dane
Czy dobre wyniki gospodarcze Polski są skutkiem wejścia do Unii? Oczywiście nie. Wynikają one z wrodzonej przedsiębiorczości Polaków, pracowitości polskiego rolnika i bogactwa naszego kraju. Gdybyśmy nie weszli na rynek europejski, równie skutecznie handlowalibyśmy np. ze Wschodem. Akcesja do UE poprawiła nam wyniki gospodarcze o tyle, że zakończyła czas obowiązywania układu stowarzyszeniowego, który przez 11 lat pozwalał krajom starej Unii Europejskiej bezkarnie drenować naszą gospodarkę.
Wzrost gospodarczy, jaki w tej chwili osiągamy, nie jest nam dany na zawsze. Jego utrzymanie zależy m.in. od twardej obrony naszych interesów na forum UE oraz od tego, na jak długo uda nam się odsunąć wejście do eurostrefy. Obecny rząd doskonale to rozumie, i chwała mu za to. Wprawdzie mniej nas teraz w Unii lubią, ale bardziej szanują.
Niestety, debata w Sejmie pokazała, że lewicowo-liberalna opozycja - przez 15 lat sprawowania władzy w Polsce pod różnymi szyldami - niczego się nie nauczyła. PO i SLD skrytykowały rząd właśnie za to, co przyniosło mu sukces.
MaG
"Nasz Dziennik" 2006-06-23
Autor: ab