Rząd nic nie zataił
Treść
Główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski zdementował wczoraj kolejne informacje pojawiające się w niektórych mediach, że rząd zataił w sobotę wiedzę o pojawieniu się ptasiej grypy typu H5N1 w Polsce. Jażdżewski jeszcze raz zapewnił, że w sobotę był wynik tylko pierwszego badania, które wskazywało na wirus H5N1. Potwierdzenie informacji co do grupy H5 przyszło dopiero w niedzielę. Podejrzenie natomiast wystąpienia groźnego dla ludzi szczepu H5N1 zostało potwierdzone dopiero w poniedziałek i natychmiast podane do wiadomości opinii publicznej. Tymczasem w Toruniu powstaje klatka dla stada łabędzi, z którego pochodziły trzy ptaki zarażone H5N1.
Dziennikarze otrzymali dokumenty Państwowego Instytutu Weterynarii (PIWet) w Puławach z wynikami badań, które potwierdzają, że rzeczywiście w sobotę jedno z badań wskazywało na wystąpienie u jednego z ptaków ptasiej grypy podtypu N1. "Metoda RT-PCR w kierunku AI podtypu N1: wynik dodatni" - czytamy w dokumencie. Jednak - jak powiedział Jażdżewski - ta informacja nie wystarczała jeszcze do informowania opinii publicznej o wystąpieniu tego rodzaju ptasiej grypy, gdyż pojedyncze badanie nie daje 100-procentowej pewności co do stwierdzonego rodzaju choroby. - Badanie wymagało powtórzenia. Nie mogliśmy informować społeczeństwa o wystąpieniu podtypu N1 już w sobotę. A gdyby po następnych badaniach okazało się, że wynik się nie potwierdził, to jak byśmy wyglądali? - mówił Jażdżewski. Podał on także definicję zjadliwej grypy obowiązującą w UE, z której wynika, że choroba ta "to zakażenie drobiu wywołane przez jakikolwiek wirus typu A podtypu H5 lub H7". Według Jażdżewskiego, z tej definicji wynika, że obowiązkiem władz państwowych było informowanie społeczeństwa o chorobie już w momencie wykrycia typu H5, bo już wtedy mamy do czynienia ze zjadliwą grypą ptaków. - Tak właśnie uczyniliśmy, gdy mieliśmy pewność, że mamy wirus H5. O tym wiedzieliśmy w niedzielę i poinformowaliśmy. Natomiast na wyniki, czy mamy N1, musieliśmy poczekać - informował Jażdżewski.
Według niektórych mediów, źródłem informacji, że rząd wiedział o H5N1 w sobotę, miała być Komisja Europejska (KE). Jak wynika z dokumentów przekazanych dziennikarzom, KE została poinformowana
5 marca (niedziela) o wystąpieniu w Polsce pierwszego przypadku ptasiej grypy. Właśnie ten komplet dokumentów, które wysłano do Brukseli, otrzymali dzisiaj dziennikarze. Wśród nich jest wspomniany wyżej dokument PIWet z wynikiem badań potwierdzających N1, ale jak podkreślił Jażdżewski, to były wyniki wstępne i wymagały potwierdzenia. W jego opinii, KE jest informowana na bieżąco o wszystkim, co dotyczy wystąpienia ptasiej grypy w naszym kraju.
- Taka jest procedura. O trzecim zarażonym łabędziu też powiadomiliśmy KE - powiedział Jażdżewski.
- Mam wrażenie, że od dwóch dni muszę się tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Ciągle wyjaśniam tę sprawę, zbieram dokumenty, powtarzam te same argumenty - powiedział Jażdżewski, wyrażając jednocześnie nadzieję, że wszystko w kwestii informowania społeczeństwa w sprawie wystąpienia przypadku ptasiej grypy w Polsce zostało wyjaśnione.
W związku z tą sprawą rzecznik prasowy rządu Konrad Ciesiołkiewicz przesłał wczoraj mediom oświadczenie, w którym zwrócił się "o szczególną ostrożność w przekazywaniu informacji w sprawie ptasiej grypy, o gruntowne i krytyczne sprawdzanie i potwierdzanie źródeł informacji". Jak zaznaczył, obecnie nie mamy sytuacji kryzysowej w Polsce, lecz "gdyby do takiej sytuacji doszło, jednym z najważniejszych warunków zachowania spokoju publicznego jest zaufanie ludzi do instytucji państwa odpowiadających za bezpieczeństwo".
Główny lekarz weterynarii mówił także o nowej metodzie badawczej pozwalającej wykrywać wirusy w ciągu 3-4 godzin, którą może zastosować instytut w Puławach dzięki sprowadzeniu do Polski w ubiegłym tygodniu nowego urządzenia badawczego. Będzie ona na pewno wykorzystana do badań próbek kolejnych martwych ptaków pod kątem wykrycia wirusa ptasiej grypy.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2006-03-09
Autor: ab