Ryby to nie śmieci
Treść
Niemiecki oddział ekologicznej międzynarodowej organizacji WWF ostro krytykuje przepisy Unii Europejskiej dotyczące tak zwanego ubocznego połowu. Jak dowodzą eksperci z WWF, z obawy przed nakładanymi przez Brukselę karami (np. ze względu na czasowe zakazy połowów różnych gatunków ryb) rybacy większości państw po prostu wyrzucają za burtę bardzo dużą część połowu.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" specjalista od rybołówstwa i rzecznik prasowy w organizacji WWF (Centrum Ochrony Mórz) Ralf Kampwirth przyznał, że rocznie ze względu na nielogiczne przepisy wyrzuca się za burtę miliony euro. Kampwirth stwierdził, że najnowsze badania (przeprowadzone na Morzu Północnym) pokazują, że rocznie w wyniku unijnych przepisów (okresowy zakaz połowów różnych gatunków) rybacy wyrzucają do morza ryby za ponad 60 milionów euro. Na całym świecie z tego powodu jest wyrzucane do morza kilka milionów ton ryb.
Jak nas poinformował pracownik niemieckiego oddziału WWF, średnio aż jedna trzecia rocznego połowu na Morzu Północnym trafia z powrotem do wody. Ale śnięte ryby tylko zanieczyszczają morze. - Jest to zwykłe marnotrawstwo - przyznał Kampwirth i dodał, że rybacy postępują tak, gdyż boją się nakładanych przez kontrolerów kar za ewentualne łamanie unijnych przepisów. - Problem wyrzucania części połowu za burtę jest problemem globalnym, dotyczącym nie tylko Morza Północnego, ale także innych akwenów - przyznał Kampwirth. - To samo dzieje się na Bałtyku - stwierdził niemiecki ekolog.
Zakazać wyrzucania za burtę
Przedstawiciele niemieckiego oddziału WWF apelują do Unii Europejskiej o natychmiastową zmianę przepisów, tak aby wyrzucanie jakiejkolwiek części połowów było całkowicie zabronione. - Należy natychmiast prawnie zakazać rybakom wyrzucania ryb za burtę - powiedział Kampwirth i zaznaczył, że oczywiście można dyskutować, jak rozliczać tę część połowów, która zamiast do wody trafi na ląd, ale nie można zezwolić, aby w dalszym ciągu panowało tak wielkie marnotrawstwo. Jego zdaniem, cała Unia powinna postępować tak jak Norwegia, gdzie obowiązuje całkowity zakaz wyrzucania nawet najmniejszej części połowu za burtę.
Podobnego zdania jak przedstawiciele niemieckiego WWF jest także dr Zbigniew Karnicki z Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, który w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" potwierdził, że temat ten jest omawiany także w naszym kraju. - Faktycznie jest to duży problem, który wynika z wielu przyczyn - powiedział Karnicki. Jedną z najważniejszych jest narzucona kwota połowowa, jaką dostaje kuter. Dla przykładu, jeżeli limit np. 20 ton dorszy został przekroczony w trakcie połowu, to różnicę, niekiedy nawet kilka ton, po prostu należy wyrzucić za burtę, ponieważ nie wolno jej przywieźć do portu. Organizacje rybackie szacują, że w ten sposób tylko polskie kutry marnują rocznie 20 tys. ton dorszy.
Płacić za odrzuty
Karnicki twierdzi, że Unia Europejska zdaje sobie sprawę, iż jest to wielki problem i najprawdopodobniej trzeba będzie wydać w przyszłości zarządzenie nakazujące cały połów przywozić do portu, ale rodzi się pytanie, co dalej z tym zrobić. - Na razie nie wiadomo, jak postąpić z tymi "niewyrzuconymi" rybami, jak je traktować: czy wliczać do limitu, czy też nie, czy płacić za nie i ewentualnie ile, a może od razu kierować taki towar do utylizacji na pasze czy wreszcie przekazać na cele dobroczynne - powiedział nam Karnicki.
- Moim zdaniem, rybacy powinni otrzymywać za "dowiezione do portu odrzuty" jakieś mniejsze pieniądze, ale bez odliczania tych ilości od ogólnie przyznanej im kwoty połowowej, wtedy będzie się im opłacało nic nie wyrzucać i wszystko przywozić do portu. To, co Pan Bóg nam dał, należy przywieźć i rozsądnie zagospodarować - uznał dr Karnicki.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-11-07
Autor: wa