Ruszyły zwolnienia grupowe w Hucie Cynku "Miasteczko Śląskie"
Treść
Hucie Cynku "Miasteczko Śląskie", jednemu z największych producentów cynku i  ołowiu, grozi upadłość. Firma zatrudnia ponad tysiąc osób i jest największym  pracodawcą w okolicach Tarnowskich Gór. Ubiegły rok przedsiębiorstwo zamknęło z  dużą stratą, a jego łączne zobowiązania przekraczają 100 mln złotych.  Kierownictwo huty liczy na to, że wdrażany program naprawczy, który przewiduje  m.in. zwolnienia części załogi, pozwoli uratować firmę. O inne szczegóły  programu nie sposób się jednak dowiedzieć. - Moim zdaniem, jesteśmy dobrze  przygotowani do tych zwolnień, tylko muszę wiedzieć, jaka grupa osób ostatecznie  zostanie zwolniona - deklaruje burmistrz Miasteczka Śląskiego Bronisław  Drodz.
Spółka Skarbu Państwa Huta Cynku "Miasteczko Śląskie" to  największy tego typu zakład w Polsce - koncentruje się tu 40 proc. krajowej  produkcji cynku oraz około 50 proc. krajowej produkcji ołowiu i stopów. Mimo  istotnej roli, jaką huta odgrywa w polskim przemyśle, nie ominął jej kryzys  finansowy. Bilans za ubiegły rok był ujemny, banki wypowiedziały kredyty (oprócz  inwestycyjnego) i zablokowały konta. Nie dość, że wynagrodzenia za grudzień  zostały zapłacone w dwóch ratach, to zabrakło także pieniędzy na surowce i  rachunki za media. - Problem się zaczął w momencie, gdy banki wycofały się z  kredytowania naszego zakładu we wrześniu 2008 roku. Jesteśmy specyficznym  zakładem, bo jeśli nie mamy kredytów obrotowych, to wtedy po prostu nie mamy  żadnych szans - mówi Marek Wlazło, szef "Solidarności '80" w Hucie Cynku  "Miasteczko Śląskie", a jednocześnie członek zarządu przedsiębiorstwa.
Pod  koniec stycznia okazało się, że o ile likwidacja zakładu nie będzie przynajmniej  na razie konieczna, o tyle konieczna będzie natychmiastowa redukcja etatów.  Zwolnienia rozpoczęły się w poniedziałek. - Pracuję tutaj prawie trzydzieści  lat, znam tutaj wszystkich, dlatego serce mi krwawi z tego powodu. Te zwolnienia  to wybór mniejszego zła, i to pod naciskiem jednej z firm, która na pewnym  etapie deklarowała nam pomoc, z której ostatecznie i tak się wycofała. Gdyby nie  ta instytucja, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Oni nam kazali zwolnić  nawet 500-600 osób, co było żądaniem całkowicie bez wyobraźni, skoro w sumie  pracuje u nas około 1100 osób - zaznacza Wlazło.
Nie wiadomo dokładnie, ile  osób straci pracę, na pewno jednak w pierwszej kolejności wypowiedzenia  otrzymają ci pracownicy, którzy osiągnęli wiek emerytalny. - Porozumienie  podpisane było na około 200 osób, jednak dokładna liczba pracowników, którym  zostaną wręczone wypowiedzenia, nie jest mi bliżej znana. Na liście do zwolnień  grupowych znalazły się osoby z każdej komórki organizacyjnej, w pierwszym  rzędzie byli to emeryci, osoby, które nabywają uprawnienia emerytalne w tym  roku, a także część osób mających umowę na czas określony - informuje Wlazło.  
Stawiają na "jakoś to będzie"
Prezes Towarzystwa Finansowego  Silesia, które deklarowało pomoc hucie, był dla nas wczoraj nieuchwytny. Nie  udało nam się również porozmawiać z członkiem zarządu huty ds. ekonomicznych  Ryszardem Karoniem na temat aktualnej sytuacji zakładu. Podobnie nasze pytania  skierowane do Ministerstwa Skarbu Państwa pozostały bez jakiegokolwiek  odzewu.
- Wszyscy pracownicy chcą ratować hutę, ja też jestem tego zdania.  Nawet niedawno podczas spotkania z ludźmi mówiłem wprost, że skoro mogą być  specustawy dla stoczni, dlaczego nie może być też podobnie w przypadku tej huty?  Dlaczego rząd nie mówi na przykład, że plan A to ratować, plan B to połączyć, a  plan C - gdyby tamto nie wyszło - to proponujemy hucie taką samą ustawę, jaką  mają stocznie? Ci ludzie dzisiaj słusznie protestują, bo nie mają żadnej wizji,  ministerstwo nie przedstawia im żadnych konkretów, żadnego pomysłu. Wszystko  jest tylko na zasadzie "jakoś to będzie" - powiedział nam poseł Lucjan  Karasiewicz (Polska XXI), członek sejmowej Komisji Skarbu Państwa.
- Trzeba  zacząć od tego, że informacja, iż huta upada, jest nieprawdą. Zgadzam się, była  w bardzo trudnej sytuacji w grudniu i styczniu, natomiast teraz jest już w o  wiele lepszej. Jeżeli było zagrożenie likwidacją, to zostało zażegnane po dosyć  gwałtownej reakcji ministra Skarbu Państwa. To, że huta teraz działa, to wynik  porozumienia podpisanego przez hutę z ZGH "Bolesław" w Bukownie. W sobotę będzie  wybór nowego prezesa i generalnie to porozumienie jest cały czas dopracowywane  między Miasteczkiem Śląskim i Bukownem. Jest to porozumienie, które  prawdopodobnie będzie zmierzało do konsolidacji obu zakładów w ramach jednego  holdingu, bo biorąc pod uwagę, że są to jedyne dwa zakłady w Polsce produkujące  cynk, byłoby to racjonalne, żeby funkcjonowały w strukturze holdingowej -  ripostuje poseł Tomasz Głogowski (PO) z Tarnowskich Gór.
200  wirtualnych ofert
Sprawdziliśmy więc, co w sprawie huty cynku robią  władze samorządowe. Jak nas zapewniono, podejmowane są z jednej strony działania  naprawcze, a z drugiej strony - będzie program wspierania tych, którzy otrzymali  bądź otrzymają wypowiedzenia. - Od jakiegoś czasu są zapowiadane zwolnienia  grupowe, redukcja etatów w Hucie Cynku, dlatego robimy wszystko, żeby się na to  jak najlepiej z naszej strony przygotować - mówi Bronisław Drodz, burmistrz  Miasteczka Śląskiego. I wyjaśnia, że przygotowano dwie drogi pomocy: wsparcie w  znalezieniu nowego miejsca pracy i udział w programie "Inkubator  przedsiębiorczości".
- W porozumieniu ze starostą powiatu tarnogórskiego i z  powiatowym urzędem pracy wychodzimy naprzeciw osobom, które ewentualnie będą  zwolnione. Przygotowaliśmy dla nich różne formy aktywizacji. Na terenie huty  odbywają się spotkania z pierwszą grupą osób, które dostały wypowiedzenia.  Będziemy proponować im możliwość przekwalifikowania się lub przedstawimy  konkretne propozycje pracy, bo takie oferty też są przygotowane - zaznacza. Z  wiedzy burmistrza wynika, że urząd pracy przyszykował około 200 ofert, które  będą przedstawione zwolnionym z przedsiębiorstwa osobom.
- Natomiast ci,  którzy podejmą się wziąć los w swoje ręce, dostaną środki finansowe do  zagospodarowania, a ja podpiszę z nimi odpowiednie umowy. Mamy już przygotowane  dziesięć pomieszczeń, żeby chętni mogli rozpocząć działalność gospodarczą na  własny rachunek - dodaje Drodz. Jednocześnie zapewnia, że również osoby, które  nie znajdą nowych miejsc pracy, nie będą pozostawione same sobie. - Już dużo  wcześniej, spodziewając się, że taka sytuacja może nastąpić, w ramach Fundacji  na rzecz Rozwoju Miasteczka Śląskiego przygotowaliśmy program tzw. rewitalizacji  społecznej - mówi burmistrz. Jak tłumaczy, złożono dwa wnioski o środki  pomocowe, z których jeden już został zatwierdzony, żeby zaspokoić potrzeby tych  najbardziej potrzebujących. Ponadto kierownictwo Miejskiego Ośrodka Pomocy  Społecznej ma starać się pozyskać środki na to, żeby pomóc nowym bezrobotnym. -  Myślę, że uda się te fundusze pozyskać, natomiast to są działania, które dopiero  planujemy. Moim zdaniem, jesteśmy dobrze przygotowani do tych zwolnień, tylko  muszę wiedzieć, jaka grupa osób ostatecznie zostanie zwolniona. Jestem w stałym  kontakcie, w porozumieniu z zarządem huty, z osobami, które zajmują się  zatrudnieniem i które wdrażają ten cały program naprawczy - zapewnia burmistrz  Drodz. 
Jednak jak poinformowała nas Alicja Turyła, zastępca dyrektora  Powiatowego Urzędu Pracy w Tarnowskich Górach, żadnych specjalnych propozycji  dla zwalnianych hutników nie ma. Do ich dyspozycji są jedynie te oferty, które  na bieżąco wpływają do PUP. - Cały czas jesteśmy w kontakcie z hutą i co tydzień  wysyłamy tam plik nowych, aktualnych ofert, jakimi akurat dysponujemy - wyjaśnia  Turyła.
Na co więc mogą liczyć osoby "zredukowane" w wyniku zwolnień  grupowych? W tej sprawie na terenie huty odbyło się spotkanie z  przedstawicielami urzędu. - Podczas środowego spotkania w hucie było kilkanaście  osób, którym przedstawiono oferty pracy oraz plan szkoleń, a także to, co nasz  urząd pracy proponuje, jeśli chodzi o doradztwo zawodowe. Natomiast z tego, co  wiem, to większość tych zwolnień przewidzianych jest na miesiące późniejsze,  lipiec i wrzesień, bo dopiero wtedy będą się kończyć okresy wypowiedzeń - mówi  Tomasz Szmidt zajmujący się pośrednictwem pracy w PUP w Tarnowskich Górach. - Te  ponad 200 ofert pracy [o których mówił burmistrz - przyp. red.] to jest według  statystyki tyle, ile było zgłoszone w styczniu, ale to się zmienia z dnia na  dzień. Jeżeli nie ma ofert w zawodzie wyuczonym, to bezrobotni są pytani, w  jakich innych zawodach chcieliby podjąć pracę. Oferty pracy są do nas kierowane  zarówno ze strony zakładów, które mają siedzibę na terenie powiatu, jak i  takich, które oferują pracę na terenie powiatu - wyjaśnia. Gdzie będą więc mogli  pracować zwolnieni? Raczej nie w wyuczonym zawodzie. - Przekrój jest przez  wszystkie branże: od obróbki metali po przemysł odzieżowy, prace typowo fizyczne  czy pracę w gastronomii albo w handlu - wylicza Szmidt. I dodaje, że większe  zakłady z terenu, zajmujące się obróbką metali, nie zgłaszają na razie ofert. -  Bo wiadomo, że cięcia są wszędzie, dlatego te oferty, które wpływają, pochodzą  raczej od tych mniejszych zakładów usługowych, mających jeszcze pakiet jakichś  zamówień, które muszą zrealizować - tłumaczy Tomasz Szmidt. 
Maria S.  Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-02-27
Autor: wa
 
                    