Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rusza 56. Turniej Czterech Skoczni

Treść

Już w niedzielę poznamy zwycięzcę pierwszego konkursu skoków zaliczanego do prestiżowego cyklu Turnieju Czterech Skoczni. Po udanym początku sezonu faworytami turnieju są Austriacy, którzy zajmują pierwsze cztery miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. TCS rządzi się jednak swoimi prawami. By wygrać, nie wystarczy tylko dobra forma, ale i siła psychiczna. Dlatego wśród potencjalnych tryumfatorów TCS wymieniani są doświadczeni skoczkowie, którzy dopiero odbudowują swoją formę, a wśród nich jest Adam Małysz.

Przed rozpoczęciem 56. Turnieju Czterech Skoczni oczy kibiców skoków narciarskich skierowane są na Austrię, której reprezentanci mają potencjalnie największą szansę na wygraną w turnieju. Nadzieje współgospodarzy TCS rozbudził Thomas Morgenstern, który w pierwszej fazie Pucharu Świata był niemal bezkonkurencyjny. Jednak ten 21-letni zawodnik nie jest jedyną nadzieją Austriaków, którzy "okupują" pierwsze cztery miejsca klasyfikacji generalnej PŚ. Sam Morgenstern z ostrożnością podchodzi do turnieju. - Chętnie jadę jako faworyt, lecz nie planuję, że wygram. To się musi po prostu stać, a presja dodaje mi tylko siły. Jeśli dobrze wystartuję w Oberstdorfie, wszystko się może zdarzyć - mówi. Statystycznie Morgensternowi najbardziej zagrażają jego koledzy z reprezentacji: Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loitzl i Andreas Kofler. - Konkurencja nie śpi i wszyscy mają taką samą szansę wygrania turnieju jak ja - dodaje Morgenstern. W konkursie mogą liczyć się także zawodnicy, którzy słabiej zaczęli sezon. Wśród faworytów wymieniani są Adam Małysz, Fin Janne Ahonen i Szwajcar Simon Ammann.
Nie można także zapomnieć o skoczkach z Norwegii, którzy już nie raz zaskakiwali kibiców. Do Austrii i Niemiec Norwegowie pojadą w siedmioosobowym składzie: Anders Bardal, Tom Hilde, Anders Jacobsen, Roar Ljoekelsoey, Bjoern Einar Romoeren, Sigurd Pettersen oraz Andreas Vilberg. Trener norweskiej kadry Mika Kojonkoski liczy, że jego podopieczni zdobędą miejsca na podium w każdym z konkursów. - Turniej Czterech Skoczni z uwagi na ogromne tradycje jest ważny dla Norwegów i liczymy, że skoczkowie zmobilizują się w tak prestiżowej imprezie. Na szczęście nie jesteśmy faworytami - mówi. Jego zdaniem, zwycięstwo teraz w dużej mierze zależy od umiejętności odbudowania psychiki zawodników, która po sukcesach Austriaków jest "sparaliżowana". - Moi skoczkowie wiedzą, że są w stanie wygrywać z Austriakami, lecz teraz muszą w to uwierzyć i przestać myśleć o rywalach - twierdzi.
Jeśli aktualna klasyfikacja PŚ w skokach narciarskich byłaby miarodajną oceną formy skoczków, największą szansę na tryumf w całym TCS mają Austriacy, którzy zajmują cztery pierwsze miejsca w tabeli. Najlepszy wynik osiągnął Thomas Morgenstern (660 pkt). Za nim miejsce zajmują kolejno Gregor Schlierenzauer (429), Wolfgang Loitzl (300) i Andreas Kofler (293). Piąty jest Norweg Tom Hilde (280), a za nim Fin Janne Ahonen (275), Szwajcar Andreas Kuettel (227), Norweg Bjoern Einar Romoeren (212), Jernej Damjan ze Słowenii (205) i Adam Małysz (184). Kolejny klasyfikowany Polak jest 47. Kamil Stoch zgromadził dotąd 13 punktów. W konkursie, obok Małysza i Stocha, swoją szansę otrzymają Maciej Kot i Marcin Bachleda.

Prestiżowe zawody
Turniej Czterech Skoczni w świecie skoków narciarskich należy do najbardziej prestiżowych konkursów. Zawody rozgrywane są w ciągu dziewięciu dni na dwóch skoczniach w Austrii i dwóch w Niemczech (w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen). W TCS prowadzona jest oddzielna klasyfikacja, a co za tym idzie - są też wyjątkowe nagrody. Turniej charakteryzuje inny niż w klasycznych konkursach rozgrywanych w ramach Pucharu Świata system eliminacji skoczków. Przed każdym konkursem rozgrywana jest seria kwalifikacyjna. Każda zgłoszona drużyna narodowa może do niej zgłosić maksymalnie 8 zawodników - ograniczenie to oczywiście nie dotyczy gospodarzy. W kwalifikacjach wyłaniana jest najlepsza pięćdziesiątka. W pierwszej serii konkursu zawodnicy rywalizują w parach (na zasadzie kick off), ustalanych na podstawie miejsc zajętych w kwalifikacjach. Jako pierwsi startują zawodnicy z miejsc 26. i 25., następnie 27. i 24., ostatnia para to skoczkowie z miejsc 50. i 1. Paradoksalnie zwykle to rywalizacja właśnie ostatnich par jest najciekawsza, gdyż najlepsi skoczkowie, mając zapewniony start w konkursie, rezygnują z kwalifikacji, zajmując w nich ostatnie miejsca. W konkursie rywalizują więc ze swoimi najgroźniejszymi konkurentami. Taki wybór nie stanowi większego ryzyka dla dobrego zawodnika, bo choć do serii finałowej przechodzą zwycięzcy pojedynków, to do ich grona dołączają tzw. szczęśliwi przegrani - czyli pięciu najlepszych skoczków spośród przegranych z par. Skoki oceniane są według zasad obowiązujących w PŚ. Zwycięzcą konkursu zostaje zawodnik, który w dwóch skokach uzyska najlepszą łączną notę (za długość skoku i styl). Tryumfatorem całego cyklu TCS zostaje skoczek, którego łączna nota z ośmiu punktowanych skoków jest najwyższa. W sezonie 2000/2001 rekord punktowy TCS ustanowił Adam Małysz (1045,9), pobity rok później przez Niemca Svena Hannawalda, który zgromadził o 31,7 pkt więcej. Konkursy TCS, mimo swojej odrębności, zaliczane są do klasyfikacji PŚ.
W historii TCS najwięcej zwycięstw odnieśli Finowie, którzy tryumfowali aż 15 razy. 11 zwycięstw odnotowali skoczkowie dawnej NRD, 10 - Norwegowie, o jedno zwycięstwo mniej mają Austriacy, a kolejne miejsce z 5 tryumfami zajmują Niemcy. Cały cykl TCS czterokrotnie w swojej karierze wygrało tylko dwóch skoczków - Jens Weissflog (skaczący w barwach NRD i Niemiec) oraz Fin Janne Ahonen. Trzykrotnie TCS wygrywali Helmut Recknagel (NRD) i Bjoern Wirkola (Norwegia). Najwięcej konkursów (aż 10) rozgrywanych w ramach TCS wygrali Bjoern Wirkola i Jens Weissflog. Najbliższy tej czołówki, z obecnie startujących skoczków, jest Janne Ahonen z odnotowanymi pięcioma wygranymi konkursami.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2007-12-29

Autor: wa